Gdy wodził palcem po mapie, nie wiedział, że świat jest na wyciągnięcie ręki. Dziś podróżuje, zdobywa kolejne szczyty świata. I zaraża swoją pasją innych.
Wyprawa na Pico del Teide
Archiwum Łukasza Kocewiaka
Starsza siostra pana Łukasza miała globus. – Był wielki i skrzypiący. Kręciłem nim i zatrzymywałem palcem na przykład w środku Ameryki Południowej albo w południowej Azji – wspomina pan Łukasz Kocewiak. – I myślałem – dodaje – że te szerokie pasma górskie w ciemnoczerwonym kolorze oznaczają, że są naprawdę wysoko i jest tam bardzo zimno – uśmiecha się.
Z czasem świat stawał się coraz bliższy. Pan Łukasz podróżował i podejmował co rusz bardziej wymagające wyzwania. Jedno z nich nazwał „8 solo”, czyli samotne wejścia na osiem szczytów – od Beskidów po Himalaje.
Samotność
Najpierw z tatą wędrował po Tatrach. – Pamiętam, jak z Kasprowego Wierchu po raz pierwszy zobaczyłem ośnieżony szczyt Świnicy – opowiada. – Miałem wrażenie, że to ogromna i groźna góra. Potem te obrazy z dzieciństwa wracały do mnie, gdy wiele lat później, sam wspinałem się tam zimą północnym filarem.
Pan Łukasz od kilku lat sam organizuje wyprawy. „8 solo” to jego autorski projekt. – Planowanie, przygotowania, treningi wytrzymałościowe – to wszystko zmusza mnie do pełnego zaangażowania, dzięki temu sukces potem lepiej smakuje – przyznaje podróżnik. – A zmaganie się z górami, zawsze mnie wzbogaca i pozwala na nowo odkrywać i zachwycać się pięknem przyrody – przyznaje. – Samotne godziny na górskim pustkowiu, to też czas by w głowie poukładać różne sprawy. A kiedy już się wraca w doliny, zmartwienia, które wydawały się wielkie, okazują się niezbyt ważne.
Zmierzyć się z własną słabością
Każda wyprawa wysokogórska zmienia człowieka. – Rozłąka z domem, spotkanie z inną kulturą, klimatem, nowo poznani ludzie, to wszystko ma wpływ na wędrowca – mówi pan Łukasz. – Nawet brak tlenu na wysokościach, powoduje zmiany w mózgu, odrętwia szare komórki. Surowy klimat przenika serce i hartuje, człowiek staje się twardy jak skała – dodaje podróżnik.
Gdy pan Łukasz samotnie zdobył szczyt Aconcagui (6961 m n.p.m.) w Argentynie, zwany dachem Ameryki, wiedział, że chce zdobywać jeszcze wyższe szczyty. Wszedł więc na Noszak (7492 m n.p.m.) w Afganistanie i jeszcze wyższy Manaslu (8156 m n.p.m.) w Nepalu.
W „8 solo” chodzi o to, że bez tlenu z butli, samotnie wędrowiec pokonuje barierę ośmiu tysięcy metrów. – Wybieram więc osiem dowolnych szczytów, powyżej tysiąca, dwóch, trzech i tak aż do ośmiu tysięcy. Wchodzę sam, bez niczyjego wsparcia. Mam jeden namiot – wyjaśnia pan Łukasz. – To moja górska ścieżka, dzięki niej poznaję własne słabości, wzmacniam charakter i rozwijam swoje pasje.
Góry uczą
Zdobywanie szczytów to dobra szkoła. – W górach zaczynasz doceniać to, co masz na co dzień i wcale tego nie zauważasz – mówi pan Łukasz. – Nieraz w trudnych warunkach wysokogórskich z powodu kiepskiej koordynacji ruchowej nie umiałem nawet buta zawiązać. A w domu mogę sprawnie pisać na klawiaturze. W górach podczas zamieci śnieżnej zbierałem śnieg i godzinami go topiłem, żeby napić się herbaty. O prysznicu mogłem zapomnieć. W domu wystarczy odkręcić kran i leci gorąca woda.
Pan Łukasz wciąż stawia sobie nowe wyzwania, coraz bardziej wymagające. – To mnie zachęca do działania. Bo samych sześciotysięczników na świecie jest więcej niż kilkaset. Jest z czego wybierać...
„8 solo” Łukasza Kocewiaka:
☻ Babia Góra, 1725 m n.p.m.
☻ Kozi Wierch, 2291 m n.p.m.
☻ Pico del Teide, 3715 m n.p.m.
☻ Matterhorn, 4478 m n.p.m.
☻ Demawend, 5610 m n.p.m.
☻ Aconcagua, 6961 m n.p.m.
☻ Noszak, 7492 m n.p.m.
☻ Manaslu, 8156 m n.p.m.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.