Światło

Wujek Kamil

publikacja 13.12.2023 10:58

Święci nie zawsze byli świetni. Było wśród nich wielu gagatków. Grzeszyli i popełniali błędy.

Światło Rys. aleksandra skórka

N iektórym święci mogą wydawać się największymi nudziarzami na świecie. No bo co taki święty robił, żeby zostać świętym? Pewnie nic nie robił, tylko modlił się całe życie… Kto to jest święty? To człowiek, który odkrył, że największe szczęście na ziemi daje miłość. Żeby zostać świętym, wystarczy kochać tak, jak kocha Bóg.

Tajemnica

Znasz swojego patrona? Wiesz, po kim masz swoje imię? Dzień twoich imienin to świetna okazja, żeby zrobić sobie małą imprezkę, ale też jeszcze lepiej poznać osobę, która miała na imię tak samo jak ty… i została świętym. Jeśli nie ma świętego, który nosi twoje imię, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby znaleźć… innego świętego. Szacuje się, że jest ich nawet 10 tysięcy! Na pewno odkryjesz kogoś, kto jest ci bliski. Jestem jednak pewien, że wśród świętych jest jakiś twój imiennik. Może nie został jeszcze oficjalnie uznany za świętego, ale wielce prawdopodobne, że w niebie jest już jakaś Bożena, Dżesika lub Brajan. Wtedy możesz obchodzić imieniny 1 listopada, w uroczystość Wszystkich Świętych. Niebo jest pełne szczęśliwych ludzi. Jestem pewien, że jest ich znacznie więcej niż tych 10 tysięcy, którzy są znani. Moim patronem jest św. Kamil de Lellis. Mam imieniny 14 lipca. Jego imię, i moje też, może oznaczać szlachetnego chłopca. Święty Kamil pochodził z rodziny szlacheckiej, a w młodości wcale nie był grzeczny. Ale kiedy usłyszał słowa Pana Jezusa, że najważniejszym przykazaniem jest kochać Boga z całego serca, duszy i myśli, a bliźniego swego jak siebie samego, potraktował te słowa bardzo poważnie. Co to znaczy kochać samego siebie? To znaczy ucieszyć się tym, kim się jest, zaakceptować także swoje słabości. Kamil miał ich mnóstwo. W wieku 17 lat razem z tatą (mama zmarła, gdy miał 13 lat) poszedł na wojnę. Tam obydwaj zachorowali. Tata nie przeżył choroby, a Kamil nadal pragnął wojennej przygody. Zarobione na wojnie pieniądze roztrwonił, grając w gry hazardowe. Stracił wszystko. Przegrał swoje szlachectwo i wszystkie rzeczy osobiste. Nie miał nic. Jako żebrak spotkał braci kapucynów. U nich znalazł pracę przy budowie kościoła. Od tego momentu zaczęło się nawrócenie Kamila. Chciał zostać kapucynem, ale przeszkodziła mu w tym rana z czasów wojny, która nie chciała się zagoić. Cztery lata spędził w rzymskim szpitalu. Wtedy odkrył, że chciałby opiekować się chorymi. Pomyślał, że przydałby się zakon, który będzie zajmować się takimi, którymi nikt zająć się nie chce. Gdyby nie jego młodzieńcze wybryki i chora noga, może nigdy nie wpadłby na pomysł, że jego powołaniem jest pomoc chorym. A z całą pewnością dobrze ich rozumiał, bo przez cztery lata był jednym z nich. Św. Kamil jest przedstawiany w czarnej sutannie z czerwonym krzyżem. Śmieszna historia z tym krzyżem, bo tuż przed narodzinami mama Kamila miała sen. Widziała go tak ubranego, stojącego na czele grupy mężczyzn, i była przekonana, że to oznacza, iż Kamil będzie bandytą. Bo tak oznaczano przestępców, na których wykonywano karę śmierci. Święty Kamil przedstawiony jest często z chorym, który przypomina… Jezusa. Bo odkrył, że w każdym człowieku, szczególnie chorym, głodnym, spragnionym, przybyszu czy więźniu obecny jest Chrystus, że jest On wszędzie tam, gdzie człowiekowi dzieje się krzywda. Kamil odkrył też drugą tajemnicę. Że sam może być jak Jezus, że może kochać jak On, bezinteresownie i bezwarunkowo. Dlatego jest święty. Wcale nie był superbohaterem, był człowiekiem, który przekonał się, że Bóg się nim nie brzydzi, że kocha go takiego, jakim jest. Jestem pewien, że w życiu każdego świętego było podobnie. Sprawdź, jak to było w życiu twojego patrona.

Szczęśliwi

Gdyby wybrać najważniejsze słowa Pana Jezusa, byłyby to bez wątpienia słowa z Kazania na Górze. Rozpoczyna je błogosławieństwami. Kiedyś słyszałem, że osiem błogosławieństw jest dla nas, chrześcijan, tym, czym 10 przykazań dla Izraelitów, ale im dłużej żyję, tym mniej się z tym zgadzam. Nas też obowiązuje 10 przykazań. Osiem błogosławieństw to coś całkiem innego. Jezus mówił te słowa, kiedy chrześcijan jeszcze nie było. Stworzył pewien obraz, który jasno pokazał, jaki jest Jego uczeń. Bo chrześcijanin Jest jak Jezus. Każdy święty jest jak On. Jeśli chcesz wiedzieć, jaki jest Jezus i kim jest chrześcijanin, przeczytaj błogosławieństwa. Chrystus obiecuje, że każdy, kto pójdzie za Nim, będzie taki jak On, a żeby ułatwić nam sprawę, zrobił jakby fotografię. Można się w nią wpatrywać i sprawdzać, na ile jestem jak Jezus. Taką fotografią są właśnie błogosławieństwa. O świętych mówi się, że są błogosławieni. Błogosławiony znaczy szczęśliwy. Osiem błogosławieństw to osiem powodów do szczęścia. Dlaczego warto w to uwierzyć? Bo nikt inny na świecie nie obiecuje, że będziesz szczęśliwy pomimo tego, że możesz być ubogi, smutny, niesprawiedliwie potraktowany. Taką obietnicę może dać tylko Bóg. Mamy na to przynajmniej 10 tysięcy dowodów, że ta obietnica się wypełniła.

Negatyw

Co jest potrzebne, żeby zrobić dobre zdjęcie? Może odpowiesz, że dobry aparat albo utalentowany fotograf. Nic z tych rzeczy. Dobre zdjęcie potrzebuje przede wszystkim światła! Kiedyś bardzo chciałem być fotografem. Lubiłem robić zdjęcia, wygrałem nawet konkurs i byłem w telewizji! Obawiam się jednak, że tym samym wyczerpałem limit szczęścia we wszystkich konkursach. Za nagrodę kupiłem sobie pierwszy aparat cyfrowy. Wcześniej robiłem zdjęcia aparatem na klisze. Jeśli nie wiesz, jak wyglądają takie klisze, zapytaj o to rodziców lub dziadków. Na pewno gdzieś w szufladzie mają je pochowane. Takie zdjęcia, w przeciwieństwie do cyfrowych, miały „duszę”. Zgodzi się z tym każdy profesjonalny fotograf. Zdjęcia powstają, gdy na materiał światłoczuły (obecnie cyfrową matrycę, kiedyś błonę fotograficzną, nazywaną też kliszą, negatywem lub filmem) przez obiektyw pada światło. Na materiale zapisuje się to, co widzieliśmy. Żeby można było zobaczyć efekt, trzeba było takie klisze zanieść do wywołania, można je było też wywoływać samemu. Tak, bo zdjęcia można wołać! Nie po imieniu, ale przy użyciu specjalnej chemii. Wywoływanie zdjęć było dla mnie ogromną frajdą. To długotrwały proces, ale daje dużo satysfakcji. Z takim negatywem po wyjęciu z aparatu trzeba było się bardzo delikatnie obchodzić. Gdyby padło na niego światło, zostałby prześwietlony i zniknąłby utrwalony na nim obraz. Po wyciągnięciu filmu z aparatu trzeba było znaleźć zupełnie ciemne miejsce, otworzyć kasetkę z filmem i delikatnie nawinąć go na szpulę, którą następnie wkładało się do specjalnego pojemnika. Następnie do szczelnie zamkniętego zbiornika przez otwór wlewało się przygotowany roztwór chemiczny. Trzeba było pilnować, żeby miał odpowiednią temperaturę i żeby film był w nim odpowiednio długo zamoczony. Po wysuszeniu film był gotowy. Gdyby przypatrzeć się takiemu negatywowi, to ze zdumieniem można by odkryć, że mało co na nim widać. Trzeba naprawdę dużo wyobraźni, żeby ujrzeć w nim prawdziwy obraz. Kolory na nim były odwrócone. Żeby zobaczyć gotowe zdjęcie, trzeba było jeszcze raz rzucić na negatyw światło i wywołać odbitkę. Dopiero wtedy naszym oczom ukazywało się to, co sfotografowaliśmy. Trzeba dodać, że tylko zdjęcie wywołane ma sens. Niewywołane, choćby skrywało najpiękniejszy obraz na świecie, nikogo nie zachwyci. Bóg woła każdego z nas po imieniu. Najpierw powołuje nas do życia, potem chce, byśmy byli święci, żebyśmy kochali. Jesteśmy trochę podobni do negatywu, który potrzebuje zostać wywołany. Czasem inni traktują nas jak negatywy, ba, sami nawet może tak się traktujemy. Pan Bóg zawsze widzi cię w pozytywie. Widzi cię takim, jaki jesteś naprawdę. I wiesz, co jest najciekawsze? Na negatywie wszystko to, co wydaje się ciemne, po wywołaniu jest pełne światła. Bo czasem to, co wydaje się naszą największą ciemnością, staje się najwspanialszym błogosławieństwem. Tam, gdzie inni widzą tylko ciemność, Bóg widzi światło. Mało tego, sam naświetla nas swoim światłem, żebyśmy byli święci tak, jak sobie to wymarzył.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.