Symbol wolnej Polski

Gabriela Szulik

publikacja 19.10.2023 14:25

Czekała w Watykanie ponad pół wieku, by wrócić do wolnej Warszawy.

3 stycznia 1920 roku w Rzymie kardynałowie Dalbor i Kakowski odebrali z Kolegium Polskiego Świecę Niepodległości, by po ponad 50 latach zawieźć ją do Warszawy 3 stycznia 1920 roku w Rzymie kardynałowie Dalbor i Kakowski odebrali z Kolegium Polskiego Świecę Niepodległości, by po ponad 50 latach zawieźć ją do Warszawy
Fot. „Unii i Polski ozdoba i chwała. Księża zmartwychwstańcy wobec kultu i kanonizacji św. Jozafata”, Włodzimierz Osadczy, ks. Andrzej Gieniusz CR. Wydawnictwo von Borowiecky

Już od 70 lat Polski nie było na mapie Europy. Tymczasem w Rzymie, trzy lata po krwawym upadku powstania styczniowego, papież Pius IX ogłasza świętym Jozafata Kuncewicza, biskupa pochodzącego z dzisiejszej Ukrainy, zamordowanego za to, że dążył do jedności Kościołów katolickiego z prawosławnym. Przy okazji uroczystości w Rzymie zaczyna się historia Świecy Niepodległości.

Papież prorok

Na kanonizację biskupa do Watykanu przyjechała polska delegacja. Przywieźli dar dla papieża – wielką świecę z białego pszczelego wosku. Chcieli podziękować Piusowi IX nie tylko za kanonizację rodaka w trudnym czasie niewoli, ale i za jego zaangażowanie na rzecz sprawy polskiej. „Zanieście tę świecę do Kolegium Polskiego, niech tam pozostanie tak długo, aż ją ze sobą do wolnej Warszawy zabiorą” – powiedział papież. Minęło 10 lat. Pius IX przyjmuje na audiencji polskich pielgrzymów i wypowiada słowa: „Miejcie nadzieję, wytrwałość, odwagę i módlcie się, a ciemięzcy wasi runą i Królestwo Polskie powróci”. Wierzył, że Polska zniewolona trzema zaborami w końcu zmartwychwstanie. Pół wieku, dokładnie 51 lat, trzeba było czekać na spełnienie słów papieskich.

Uroczyste powitanie

Kiedy w grudniu 1919 roku papież Benedykt XV, następca Piusa IX, mianował dwóch nowych polskich kardynałów, Edmunda Dalbora i Aleksandra Kakowskiego, polecił im, by wypełnili prośbę jego poprzednika i świecę z Rzymu zawieźli do wolnej już Warszawy. W Pałacu Arcybiskupim  witali ją przedstawiciele władz państwowych i 18 biskupów z nuncjuszem papieskim bp. Achillesem Rattim, przyszłym papieżem Piusem XI, na czele. Świecę w procesji wniesiono potem do archikatedry warszawskiej i umieszczono na wysokim świeczniku przed głównym ołtarzem. A marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński, przy dźwięku dzwonków i śpiewie Te Deum (Ciebie, Boga, Wysławiamy), świecę zapalił.

Jak drogowskaz

Po raz pierwszy zapłonęła Świeca Niepodległości. Zebrani na kolanach dziękowali Opatrzności Bożej za wypełnienie proroctwa Piusa IX o wolnej Polsce. Co ciekawe, w uroczystościach kanonizacyjnych Jozafata Kuncewicza i ofiarowania świecy papieżowi uczestniczył ksiądz Józef Sebastian Pelczar studiujący wtedy w Rzymie. Gdy świeca wróciła do Warszawy, był już biskupem. Podczas uroczystości wygłosił poruszające kazanie. Mówił: „Nadszedł wielki dzień! Radujmy się i weselmy! Ta świeca jest dla nas jakby drogim posłem z Watykanu. Radujmy się ze wskrzeszenia ojczyzny, lecz trwóżmy o jej przyszłe losy. Błagać trzeba Pana, by nie opuszczał Polski, aż do końca wieków”. (…) „Ta świeca jest drogowskazem dla narodu naszego w niesieniu wiary i wartości chrześcijańskich na Wschód, bo Polska ma być wałem ochronnym przed powodzią bolszewizmu i komunizmu”.

Ocalona

Po latach, gdy Niemcy bombardowali Warszawę, Świeca Niepodległości na szczęście nie podzieliła losu zburzonego miasta. Wcześniej przeniesiono ją do kościoła warszawskiego seminarium duchownego przy Krakowskim Przedmieściu. Tu czekała na właściwy czas. W 2018 roku, gdy przypadała setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę, 11 listopada, zapłonęła w Świątyni Opatrzności Bożej. Od tej pory każdego roku, w czasie obchodów Narodowego Święta Niepodległości, jest uroczyście zapalana przez Prezydenta RP ogniem z Grobu Nieznanego Żołnierza. Jej płomień to jeden z symboli Polski chrześcijańskiej i wolnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.