Selfie z gorylem

Krzysztof Błażyca

publikacja 04.09.2023 10:30

Podszedł bardzo blisko. Słoń się zdenerwował i ruszył do ataku. Tym razem udało się uciec.

Marcin Olszar z żoną Joanną i synem Marcin Olszar z żoną Joanną i synem
krzysztof Błażyca /foto gość

Poznałem go w Munyonyo nad Jeziorem Wiktorii, w sanktuarium Męczenników Ugandyjskich prowadzonym przez polskich franciszkanów. Marcin Olszar już ponad 10 lat związany jest z Ugandą. Pokochał ten kraj, założył tam rodzinę i wpadł na pomysł, by Ugandą dzielić się z rodakami. I tak, złaknionym afrykańskiej przygody pokazuje ten kraj, przybliża jego kulturę i organizuje safari. Jedziemy więc z Marcinem na „Wycieczkę Po Polsku W Ugandzie”.

Siedem parków

Uganda słynie przede wszystkim z parków narodowych, gdzie mieszkają różne gatunki zwierząt. W parku przy wodospadach Murchisona można łodzią płynąć po Nilu, a w pobliżu samochodu można spodziewać się przechadzającego się lwa. W parku Kidepo czy w Parku Narodowym Królowej Elżbiety spotkać można m.in. zebry, hipopotamy, impale, guźce, bawoły, szakale, lamparty i setki ptaków. A park Kibale słynie z szympansów i kilkunastu gatunków naczelnych. Są też górskie parki Rwnezori i Elgon. Ale jedną z największych atrakcji Ugandy są wyprawy do goryli górskich, które mieszkają w Parku Narodowym w Nieprzeniknionym Lesie Bwindi. – Goryle, możesz oglądać z zaledwie dwóch, trzech metrów – zapewnia Marcin. – Idzie się do nich w kilkuosobowych grupach, które prowadzą rangerzy. Oni bardzo dobrze znają teren, wiedzą gdzie i o jakiej porze można trafić na goryle. Podobnie jak szympansy, goryle żyją w rodzinach. – Aby do nich dotrzeć, musisz iść przez dżunglę, dwie, trzy godziny. A to oznacza, że trzeba mieć dobre buty i ochraniacze, bo przeprawiasz się przez chaszcze. Podchodzisz do nich bardzo blisko. Na dwa, trzy metry. Rangerzy mówią jak się zachowywać. Wiedzą, która rodzina jest spokojna, a która dziksza. Są też goryle rodziny niedostępne dla turystów.

Więcej w najnowszym numerze Małego Gościa

Na goryle

Kiedy Uganda po dwóch latach zamknięcia spowodowanego pandemią koronawirusa, otwarła się na nowo, turyści idący „na goryle” musieli zakładać maski. – Chodziło o to, by chronić goryle – tłumaczy Marcin. – To przecież ugandyjski skarb narodowy – dodaje. Goryle górskie to ginący gatunek. Na całym świecie żyje ich poniżej tysiąca. Więcej niż jedna trzecia mieszka w lasach Bwindi. To m.in. tu kręcono film „Goryle we mgle” o amerykańskiej zoolog Dian Fossey, żyjącej pośród goryli górskich. Fossey aż do śmierci prowadziła badania nad gorylami w Kongu i w Rwandzie. Tam też pasję ratowania tych zwierząt przypłaciła życiem zabita przez kłusowników. Do wyprawy „na goryle” trzeba się dobrze przygotować. – Wychodzisz rano, a czasem znajdziesz je dopiero pod wieczór – uśmiecha się Marcin. – I wracasz wycieńczony. Uganda to jedyne takie miejsce na świecie, gdzie spotykasz ludzi z całego świata chętnych na spotkanie z gorylem. Ale z ciebie kolega! Marcin o Ugandzie potrafi mówić godzinami. Z pasją opowiada o krajobrazach, zwierzętach na wyciągnięcie ręki czy o... rolexach, ugandyjskich fast foodach, czyli naleśnikach z jajkiem i pomidorami, kupowanych przy drodze. Zna niemal wszystkich przewodników w parkach narodowych, którzy wiedzą gdzie jest zwierzę, nawet jeśli go tam nie ma ;) I oczywiście opowiada o swoich przygodach ze zwierzętami. – Dwa razy gonił mnie słoń – uśmiecha się Marcin. – Kiedyś podszedłem do niego na odległość jakichś 6 metrów, co, dziś przyznaję, nie było zbyt rozsądne. Słoń się zdenerwował i ruszył w moją stronę. Zacząłem uciekać. Mój ugandyjski kolega widział, co się święci i już go nie było, uciekł 300 metrów dalej. Niektórzy turyści próbują robić sobie selfie ze słoniem. To bardzo niebezpieczne. Wiem, bo sam też takie głupstwo zrobiłem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.