Nauczyciel z pasją

Wujek Kamil

publikacja 04.09.2023 10:32

Po wakacyjnym odpoczynku znów otwieramy słowo Boże. Tym razem przyglądać się będziemy najpiękniejszemu Słowu Boga – Jezusowi Chrystusowi.

Nauczyciel z pasją Rys. aleksandra skórka

Przed wakacjami pożegnaliśmy Izraelitów, którzy po nie lada przeprawach dotarli do Ziemi Obiecanej, mlekiem i miodem płynącej. Dostali ją od Boga, całkiem za darmo. Być może Izraelici poczuli się wyróżnieni, ale szybko zapomnieli o Panu, który ich uratował. Dlatego Bóg wysyłał do nich proroków i wzywał do nawrócenia, i przypominał o cudach, jakie zdziałał. Wiele razy dowiódł, że z Nim zawsze będą szczęśliwi. Bóg chciał, aby swoją uwagę skupili na Nim, co nie jest rzeczą prostą. Wiesz jak to jest, kiedy po kilku godzinach siedzenia w szkolnej ławce zaczynasz myśleć o niebieskich migdałach. Gdy w takim momencie nauczyciel zada jakieś pytanie, możesz wrócić do domu z jedynką. Izraelici bywali niesfornymi uczniami, mimo uszu puszczali nauczanie proroków. Musiał więc przyjść ktoś, kto zwróci ich uwagę na Boga i udowodni, że Bóg naprawdę chce ich szczęścia. A nikt nie znał Boga lepiej niż Jego Syn.

Doświadczenie

Jaki przedmiot w szkole lubisz najbardziej? Niektórzy żartują, że najlepszy przedmiot to dzwonek na przerwę. Inni najbardziej lubią te przedmioty, których uczą nauczyciele z pasją. Coś w tym jest… Podczas stwarzania Bóg powiedział, żeby ludzie czynili sobie ziemię poddaną. Dbać o świat – to nasz obowiązek. Ale żeby o świat dbać, trzeba go rozumieć, a do tego potrzebna jest wiedza i doświadczenie, czyli przeżycie czegoś, co wiedzę potwierdzi. Wiedzę przekazują nam nauczyciele, a najlepszy nauczyciel to taki, który jest przekonany do tego, czego uczy. Gdyby stworzyć ranking najlepszych nauczycieli, na pierwszym miejscu postawiłbym Pana Jezusa. Uczył On o miłości Boga i całe życie poświęcił, by udowodnić, że Bóg kocha każdego. Był nauczycielem z pasją. Pasja to robienie czegoś z miłością. Słowo „Pasja” oznacza też mękę Pana Jezusa, Jego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, które były dowodem wielkiej miłości Boga. Znamy dobrze tę historię, dzisiaj to dla nas oczywiste, ale uczniom Jezusa nie mieściło się to w głowie.

Więcej w najnowszym numerze Małego Gościa

Prymus

Czasem uczymy się rzeczy, których nie rozumiemy. Wtedy pada słynne: „To mi się na nic nie przyda”. Mam wrażenie, że słowa Piotra tak właśnie brzmiały: „Panie Jezu, co Ty mówisz o jakiejś śmierci. To nam się nie przyda”... Pan Jezus spośród uczniów, którzy za Nim chodzili, wybrał apostołów. Było ich dwunastu. Można by ich nazwać prymusami, gdyby nie to, że Pan Jezus nie wybrał najlepszych. Jeden z nich Go zdradził, inni też mieli swoje za uszami. Ludzie myśleli, że Jezus jest jednym z proroków. Apostołowie, którzy obserwowali Go z bliska, byli przekonani, że jest kimś znacznie większym, że jest Mesjaszem, że wyzwoli ich z niewoli i na ziemi stworzy królestwo Boże. Gdy Jezus o to zapytał, pierwszy do odpowiedzi wyrwał się Piotr: „Ty jesteś Mesjasz”. Jezus go pochwalił. Tak jakby powiedział: „Piotrek, może nie wyglądasz na najmądrzejszego, ale masz wielką wiarę”. A potem wydarzyło się coś, czego żaden uczeń nie lubi. Pan Jezus kazał wyciągnąć karteczki i zrobił sprawdzian. Żartuję, ale tylko trochę. Bo Jezus rzeczywiście chciał sprawdzić, co uczniowie rozumieją, gdy nazywają Go Mesjaszem. Uznał, że są już gotowi na kolejną lekcję. Tłumaczył, że zostanie niesprawiedliwie oskarżony i zabity, ale zmartwychwstanie. Nie ma się co dziwić Piotrowi, że poczuł, iż powinien Jezusowi wybić z głowy takie plany. Pewnie wydawało mu się, że skoro żyją w niewoli Rzymian, to właśnie z niej Jezus ich wyzwoli. Śmierć na krzyżu raczej nie wpisywała się w ten plan. Jezus upomniał Piotra ostro. Może to było konieczne, żeby Piotr się nawrócił. To znaczy przestał myśleć po ludzku i zrozumiał, że misja Jezusa jest inna, że ma wyrwać wszystkich ludzi z niewoli grzechu. Co ciekawe, Jezus zabronił o tym mówić. Pewnie dlatego, że bez doświadczenia ludzie by tego nie zrozumieli. Zresztą apostołowie dopiero po zmartwychwstaniu przypomnieli sobie najważniejszą lekcję, której Jezus im udzielał: „Umrę, ale po trzech dniach zmartwychwstanę”. Wcześniej tego nie rozumieli. Byli jak uczniowie, którzy przysypiają na lekcjach. Potrzebowali doświadczenia.

Ziarenko

Tylko ten, kto potrafi udowodnić, że Bóg nas kocha, może być uczniem Chrystusa. Chrześcijanie są ludźmi, którzy potrafią poświęcać życie dla innych. Potrafią kochać tak, jak kocha Bóg. Bardzo lubię rozpocząć dzień od filiżanki kawy. Abym mógł napić się ulubionego napoju, potrzebuję ziaren kawy, które trzeba wpierw zerwać, wysuszyć, wypalić, zmielić i na końcu zaparzyć pod dużym ciśnieniem. Z perspektywy ziarenka nie jest to proces zbyt komfortowy. Co ciekawe, najdroższa kawa na świecie powstaje w Tajlandii a zbiorem owoców kawowca zajmują się… słonie. Zjadają je, trawią i… wydalają. Ludzie zbierają te ziarna i oczyszczają. Żeby mogła powstać kilogramowa torebka kawy, słonie muszą zjeść ok. 30 kg ziaren. Brzmi to ohydnie... Podobno kawa ma czekoladowo-kwiatowy aromat a za kilogram można kupić nowego iPhone’a… Każdy chrześcijanin otrzymał na chrzcie jeszcze cenniejsze ziarno – wiarę, która rośnie w nas i dojrzewa przez całe życie. Aby się rozwijać, potrzebuje Kościoła, sakramentów, słowa Bożego, modlitwy. Po co nam wiara? Dzięki wierze możemy dostrzec miłość Boga w naszym życiu, możemy być szczęśliwi. Tak jak ziarenka kawy nie istnieją tylko dla siebie, tak chrześcijanin, przez gesty miłości, poświęcenie, ma okazję, by tracić swoje życie. A Jezus mówi, że kto żyje dla innych i kocha jak Bóg, nie umrze. O ile fusy po kawie lądują w śmietniku, o tyle chrześcijanin żyje wiecznie. Swoim życiem pełnym miłości nadaje smak światu i do takiego życia może pobudzić innych. W innym miejscu Jezus mówi, że chrześcijanie są solą ziemi. Żeby zupa miała smak, sól musi się rozpuścić. Bez soli wszystko jest mdłe. Wcale nie potrzeba jej dużo. Jezus mówi, że wystarczy dwóch lub trzech, którzy zbiorą się w Jego imię, a On będzie z nimi. Tych dwóch lub trzech może nadać smak całej rodzinie, całemu miastu, całej szkole. Jeśli ktoś takich spotka, to tak, jakby spotkał samego Jezusa.

Świadectwo

Żyć w zgodzie z innymi ludźmi nie jest łatwo. Pewnie sam dobrze o tym wiesz, jeśli masz rodzeństwo. Nawet w najlepszej rodzinie zdarzają się kłótnie. Trudno kochać innych tak jak Bóg. Możemy zapytać: „A kto nas tak będzie kochał?”. Kocha nas Bóg, a to już wielka rzecz. Gdy nie umiemy kochać jak Jezus, potrzebujemy nawrócenia. Potrzebował go nawet pierwszy papież, św. Piotr, choć był tak blisko Jezusa. Gdy ktoś cię skrzywdzi, niesprawiedliwie potraktuje, możesz się obrazić, nosić w sercu żal, niechęć, ale możesz też przebaczyć. Jezus zachęca, byśmy zawsze przebaczali. Tylko tak udowadniamy, że jesteśmy Jego uczniami. Przebaczenie nie jest proste, ale możliwe. Od dziecka, od pierwszej spowiedzi, pamiętam, jak czułem się lekko od razu po wyznaniu grzechów. Nie jest łatwo przyznać się do grzechów, ale nie znam lepszego sposobu, żeby się nawrócić. Zwróć uwagę, że słowo „przebaczyć” to właściwie dwa słowa. Drugie to: „baczyć”. Dziś już trochę zapomniane. Znaczy ono tyle, co zwracać uwagę. A więc przebaczyć to znaczy nie brać pod uwagę zła, ale uwagę zwrócić na Boga, który jest dobry i za darmo przebacza wszystkie nasze grzechy. Żołnierz, który staje na baczność, całą uwagę skupia na swoim dowódcy. Przebaczyć znaczy tyle, co stanąć na baczność przed Bogiem, czyli zwrócić uwagę na Jego miłość, na to że On ciągle jest z nami. On uczy nas przebaczania. Każde przebaczenie jest świadectwem, że jesteśmy uczniami Chrystusa. Uczniowie Jezusa, przebaczając, całemu światu dają świadectwo, że Bóg jest dobry. Takiego świadectwa inni mogą pozazdrościć – tak jak czasem uczniowie zazdroszczą sobie świadectwa z czerwonym paskiem i swoją uwagę zwrócić na Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.