Misie pani Basi

Kamil Gąszowski

publikacja 20.06.2023 12:13

Gdy jaskiniowiec ustawiał z kamieni wieżę, nie wiedział, że tak naprawdę bawi się klockami. Od zabawek wszystko się zaczęło.

Misie pani Basi Albin Marciniak/East News

Pani Maria Ozierańska z Muzeum Zabawek w Kudowie-Zdroju i Krynicy-Zdroju jest pewna, że gdyby nie było zabawek, świat nie byłby dziś taki, jaki jest. – Dzięki temu, że człowiek pierwotny układał kamienie, jego potomkowie zaczęli budować domy – śmieje się pani Maria. Każda zabawka czegoś uczy. – Ja całe życie się bawię, bo bawić się – to znaczy się uczyć – dodaje przewodniczka i zaprasza do muzeum.

Lokomotywa jak żywa
Wśród ponad pięciu tysięcy eksponatów znajdują się przedmioty, które wprawiają w zdumienie. Odwiedzających wita diorama – przestrzenny obraz przedstawiający Liczyrzepę, ducha gór, od 500. lat związanego z Sudetami. Nie ma w niej ani grama plastiku. Diorama ma około 160 lat i jest prawdopodobnie jedynym takim egzemplarzem w Polsce. Kiedyś takie obrazy wisiały w każdym sudeckim domu. – To też były swego rodzaju zabawki – mówi pani Maria. – Może kiedyś obok tej dioramy zawiśnie telewizor, zaliczany do… zabawek optycznych.
W jednej z gablot stoi lokomotywa. Ma ponad 120 lat. – Do mosiężnego kotła wlewano wodę, podsuwano pojemniczek wypełniony spirytusem i zapalano knot. Woda zaczynała się gotować, a para wodna przez rurki trafiała do tłoka i… pociąg ruszał – wyjaśnia pani Maria. – Zabawki były takie, jak przedmioty codziennego użytku, tylko pomniejszone – dodaje. – Miały nie tylko bawić, ale i uczyć. Przygotowywały dziecko do dorosłego życia. Stolarz dla swoich dzieci robił miniaturowe narzędzia stolarskie, by w przyszłości umiały przejąć stolarnię po tacie.

Drewniane Lego
W rodzinie pani Marii jest podobnie. Zamiłowanie do zabawek przejęły córki, a one wciągnęły swoich mężów. W Kudowie-Zdroju na Dolnym Śląsku muzeum prowadzi córka Urszula wraz z mężem, a starsza, Anna, razem z mężem prowadzi filię tego muzeum w Krynicy-Zdroju w Małopolsce. – Ja projektuję wnętrza gablot – opowiada pani Maria – a mąż je wykonuje. Cała rodzina jest zaangażowana. Moja wnuczka gdy tylko nauczyła się chodzić, myła szyby w gablotach – śmieje się pasjonatka.
Dzisiaj zabawki związane są z postaciami z filmów czy kreskówek. W muzeum dolnośląskim i małopolskim znajdziemy misie i przytulanki, lalki z różnych epok, produkowane kiedyś z drewna klocki Lego, skarbonki, gry wideo. Są też miniaturowe kuchenki z palnikami spirytusowymi, gofrownice czy żelazko, którym można było wyprasować sukienkę dla lalki. W jednej z gablot znajduje się nawet zestaw „małego księdza”: miniaturowe naczynia liturgiczne i niewielki mszał napisany po łacinie. – Zabawka odzwierciedla to, co dzieje się w rzeczywistym świecie – tłumaczy pani Maria. – To świat w miniaturze – dodaje.

Dzięcioł z Czech
Gdy do muzeum trafiają nowe eksponaty, pani Maria cieszy się jak dziecko. I wciąż ma nowe marzenia. – Teraz marzę o karecie koronacyjnej Karola III i Kamili. Wiem, że firma Matchbox już ją wypuściła – mówi z błyskiem w oku. Kiedy pytam o najcenniejszą zabawkę w kolekcji, długo się zastanawia. – Za każdym razem z czego innego jestem dumna – przyznaje. – Teraz na przykład jest to lalka Bild Lilly, która była pierwszą w historii lalką z plastiku o kształtach kobiety. Cały świat zna Barbie, ale mało kto wie, że to właśnie Bild Lilly była jej pierwowzorem. Moja powstała prawdopodobnie w 1956 r.
Dlaczego muzeum zabawek w Kudowie? – To nie przypadek. Pod koniec XIX w. powstała tu niewielka fabryka produkująca zabawki – opowiada przewodniczka. – Te najtrudniej było zdobyć – przyznaje. – Pierwsza, malutki dzięcioł, który schodzi po patyku, trafiła do nas przez absolutny przypadek. Pewnego dnia przyszedł do nas młody mężczyzna. Mieszka kilka kilometrów stąd, w czeskim Nachodzie. Zapytał, czy przyjmiemy dzięcioła, bo jego babcia Helenka kupiła tę zabawkę 90 lat temu. Myślałam, że z radości głową sufit przebiję – opowiada pani Maria. – Dzisiaj podobnego dzięciołka każdy może zrobić sam podczas warsztatów prowadzonych w muzeum.

Misie pani Basi
W gablotach są zabawki oznaczone serduszkiem – to zabawki podarowane. Często mają niesamowite historie. – Niedawno na przykład pani z Łodzi przysłała małpę – dostała ją od swojego taty, który kiedyś pracował w Libii – opowiada pani Maria. – W Polsce taka zabawka była wtedy rarytasem. Ostatnio zadzwoniła pani Aleksandra. Prosiła, byśmy pomogli jej opróżnić mieszkanie po zmarłej mamie. Okazało się, że pani Barbara przez lata zgromadziła mnóstwo przedmiotów. Zaczęło się wyciąganie, wspominanie, łzy. Do naszej gabloty trafiły dwa misie zmarłej pani Barbary, bodajże z 1943 r.
Zabawka przypomina czasem dobry, czasem trudny czas. Przypomina rodziców, dom. – To najpiękniejsze chwile, gdy starsza osoba zobaczy w gablocie coś, co przypomniało jej przeszłość – wzrusza się pani Maria. – To piękne wspomnienia…

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.