Na końcu Polski

Adam Śliwa

publikacja 20.06.2023 12:17

Portowe miasta, nadmorskie kurorty, kaszubska ceramika i Półwysep Helski. Okno na świat, miejsce wyjazdów i powrotów.

Toczenie w glinie wydaje się proste, ale wymaga lat treningów. Garncarz sam także przygotowuje sobie glinę Toczenie w glinie wydaje się proste, ale wymaga lat treningów. Garncarz sam także przygotowuje sobie glinę
zdjęcia: Henryk Przondziono /foto gość

W  ostatnią wyprawę po polskich krainach historycznych wyruszyliśmy na Pomorze Gdańskie. Nie odwiedziliśmy jednak doskonale znanego Gdańska. Dotarliśmy za to do miejsca, dzięki któremu najłatwiej na mapie Europy czy świata znaleźć Polskę: na sam koniec Półwyspu Helskiego. Po drodze uczyliśmy się wyrabiać tradycyjną kaszubską ceramikę, odwiedziliśmy miejsce zaślubin z morzem, kilka rybackich portów i tajemnicze bunkry.

Szara glina

Malowniczą drogą wzdłuż jeziora wjeżdżamy do Chmielna. Stromy podjazd prowadzi przed warsztat kaszubskich ceramików. Tajniki tego zawodu – przygotowanie gliny, charakterystyczne zdobienia – przekazywane są w rodzinie Neclów już od 10 pokoleń. Teraz ceramiką zajmują się bracia Karol i Rafał, ale 11. pokolenie już uczy się trudnej sztuki garncarstwa. – Moja córka Magda ręcznie zdobi to, co wytwarzamy w naszym warsztacie – mówi pan Rafał. W pracowni na półkach schną szare kubki i miski. – W zależności od rozmiaru, minimum tydzień – wyjaśnia rzemieślnik. Na kole garncarskim pod czujnym okiem specjalisty uczniowie ze szkoły podstawowej w Kłodawie tworzą swoje prace. Zakład Neclów odwiedzają turyści, a w roku szkolnym uczniowie, by przyjrzeć się tradycyjnej pracy garncarza. – Wydaje się to proste, ale tak naprawdę to lata nauki – mówi rzemieślnik. – Formowanie na kole robi wrażenie, jednak to nie początek. Z bratem już jako dzieci podglądaliśmy pracę starszych, a zaczynaliśmy od… przygotowywania gliny – opowiada pan Rafał. – Najpierw kilka miesięcy musi leżeć na słońcu, deszczu, mrozie. Potem, żeby glina była jednorodna, musi być kilkukrotnie zmielona, podczas mielenia dodaje się tylko wodę. Dopiero potem wyschnięte szare naczynie ceramiczne trafia do pieca, a na samym końcu jest zdobione i odpowiednio malowane.

W piecu

Dawniej ceramikę wypalano w wielkim piecu opalanym węglem i drewnem. Dziś używa się pieców elektrycznych. Przy pierwszym wypalaniu temperatura dochodzi do 900 stopni Celsjusza. Rodzina Neclów od pokoleń do zdobienia swoich wyrobów używa siedmiu wzorów. To ich znak rozpoznawczy, a także symbol kaszubskiej ceramiki. Farby umieszczone są w ceramicznym pojemniku zakończonym dzióbkiem z gęsiego pióra. To tak zwany rożek. – Następnie część naczyń pokrywana jest białym proszkiem, czyli krzemionką – wyjaśnia garncarz. – Po drugim wypaleniu, tym razem w temperaturze 1060 stopni, zamieni się ona w szkliwo, zwane glazurą. To cienka szklana warstwa, która nadaje naczyniu połysk i zapewnia szczelność. Zaglądamy do dawnego ceglanego pieca. W środku półki szamotowe, czyli z gliny. Taki piec przez kilka dni zabudowywano półkami z naczyniami do wypalenia. Otwór zamurowywano i uszczelniano, a wypalanie trwało 12 godzin. Studzenie to również wielka sztuka. Pieca, także elektrycznego, nie można otworzyć od razu, bo ceramika mogłaby popękać. Cały proces zajmuje nawet 3 dni.

Zakrzywiony cypel

Zaopatrzeni w pamiątkowy koszyczek, taki sam, jaki wytwarzali pradziadek Franciszek i dziadek Leon widoczni na zdjęciu przy dużym wolnostojącym piecu, ruszamy dalej. W Jastrzębiej Górze odwiedzamy Gwiazdę Północy, najdalej na północ wysunięty fragment Polski. Do lat 60. na wysokim klifie była niezwykła atrakcja: jedyna na wybrzeżu winda, którą turyści zjeżdżali wprost na plażę. Jednak w czasie sztormu w późniejszych latach zabrała ją woda i dziś nie ma po niej śladu. We Władysławowie jest willa Hallerówka. Warto ją zwiedzić. Tu spędzał czas generał Haller, który w lutym 1920 roku platynowym pierścieniem zaślubił Polskę z morzem. Droga biegnie środkiem Półwyspu Helskiego. Teraz jest tu spokojnie. Hel, chętnie odwiedzany przez turystów, był kiedyś ważnym obszarem wojskowym, w dużej części niedostępnym dla cywilów. W czasie ostatniej wojny Hel bronił się aż do 2 października. Tu w porcie na dnie spoczęły dwa duże okręty: ORP „Wicher” i „Gryf”. Także tutaj Niemcy zamontowali gigantyczną armatę kalibru 406 mm.

Militarne pozostałości

Docieramy do czterech polskich schronów strzegących wjazdu na półwysep. Dwa znajdują się na plażach, od strony Zatoki Puckiej i od pełnego morza. Im bliżej do końca Półwyspu Helskiego, tym więcej w lasach betonowych śladów militarnej historii. Natrafiamy na opuszczone wieże kierowania ogniem, stanowiska radarowe, dalmierze niemieckie, rosyjskie i polskie. Niedaleko helskiej latarni morskiej docieramy do stanowisk największej przedwojennej polskiej baterii brzegowej. Bateria Laskowskiego skutecznie broniła tych terenów przed niemieckimi okrętami we wrześniu 1939 roku ze swoich dział Bofors, do których amunicje dowoziła świetnie zamaskowana kolejka wąskotorowa. Gdy wracamy jedyną drogą, z oddali widzimy światła najważniejszych miast regionu – Gdyni i Gdańska, gdzie atrakcji spokojnie starczyłoby na cały tydzień.

Pomorze Gdańskie

To kraina historyczna położona nad lewym brzegiem Wisły i Nogatu. W początkach formowania się polskiej państwowości ziemie te zamieszkiwali Pomorzanie. Od nich wywodzą się Kaszubi, ze swoim charakterystycznym językiem i kulturą. na tych terenach od wieków rywalizowali władcy polscy z książętami pomorskimi, Krzyżakami czy państwem niemieckim. Dzięki temu, że Gdańsk był portem zarówno morskim, jak i rzecznym, zawsze był niezwykle ważnym ośrodkiem. W czasie rozbiorów Pomorze aż do I wojny światowej znajdowało się w granicach Prus. Dopiero na mocy traktatu wersalskiego (1919 r.) kraina znalazła się w granicach odrodzonej Polski, ale za wyjątkiem Gdańska, który został wolnym miastem. W dwudziestoleciu między wojnami światowymi zaczęto budowę Gdyni, nowoczesnego portu i miasta. Po wojnie Pomorze Gdańskie stało się częścią Polski.

 
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.