Niemożliwe nie istnieje

Agata Ślusarczyk

publikacja 18.05.2023 14:35

Zwiedził 71 lotnisk i odbył 154 loty. Był w fabryce Airbusa we Francji, w Los Angeles i w Azerbejdżanie. Czasami tylko zwiedzał lotnisko i wracał. Oczami wyobraźni widział siebie za sterami samolotu.

Filip w kokpicie samolotu Filip w kokpicie samolotu
zdjęcia Archiwum prywatne Filipa Stasiaka

Filip Stasiak ma 20 lat i po- chodzi z Kluczborka na Opol-szczyźnie. Regularnie przyjeżdża do Warszawy i Piotrkowa Trybunalskiego. Szkoli się w szkole pilotów Polskich Linii Lotniczych LOT Flight Academy. – Od dziecka marzyłem, żeby usiąść za sterami statku pasażerskiego – mówi. – Na pierwszy rzut oka plan wydawał się mało realny, bo nie dość, że do najbliższego lotniska mam 100 kilometrów, to jeszcze nauka w takiej szkole jest bardzo kosztowna – przyznaje. – Ale niech mi pani uwierzy, ani przez sekundę nie zwątpiłem, że zostanę pilotem! – Filip zaprasza do szkoły pilotów, którą w tym roku rozpoczął.

Lot na sucho

Zajęcia teoretyczne w szkole odbywają się w weekendy. Nauka do zdobycia licencji pilota liniowego trwa dwa, trzy lata. Studenci poznają konstrukcję i działanie maszyny, jej budowę i lotnicze procedury. – Na początku na małych, szkoleniowych samolotach uczymy się latać, także w nocy – wyjaśnia Filip. – W Lot Flight Academy studiuje około 200 osób. Wiele z nich to pasjonaci, którzy od dziecka patrzyli w niebo i marzyli o lataniu – mówi pan Jacek Rzeszowicz z lotniczej akademii. – Po ukończeniu naszej szkoły wielu znajduje zatrudnienie w Polskich Liniach Lotniczych LOT i w innych liniach. To bardzo dobrze wyszkolona kadra, ceniona w kraju i za granicą – dodaje. Zanim piloci usiądą za sterami prawdziwego samolotu, szkolą się w nowoczesnym Centrum Symulatorowym. – To urządzenia zainstalowane w hali, na których piloci i personel pokładowy mogą „na sucho” przećwiczyć na przykład lądowanie na wodzie czy awaryjne otwieranie drzwi Boeinga B737, B787, Embraera 190, typów samolotów znajdujących się we flocie naszego narodowego przewoźnika – wyjaśnia pani Anastazja Woitiul z LOT Flight Academy.

Pytania do pilota

Najbardziej ekscytującym urządzeniem Centrum Symulatorowego jest kokpit, czyli kabina pilotów. Naszpikowana elektroniką, pozwala odbyć lot w dowolne miejsce na ziemi. Nic więc dziwnego, że za wolant Boeinga 737 chwytają tu nie tylko przyszli piloci, ale i pasjonaci lotnictwa. – W naszej akademii mamy ofertę „Be a pilot for one day” (Zostań pilotem na jeden dzień), w ramach której każdy chętny może zasiąść za sterami samolotu w profesjonalnym symulatorze lotu i to pod okiem najlepszych polskich pilotów – mówi pani Anastazja. – W czasie treningu można dowiedzieć się, jak wystartować i „posadzić” maszynę na pasie startowym, prowadzić korespondencję lotniczą, można też zadać pytanie pilotowi. – Jakie pytania zadawane są pilotom najczęściej? – pytam. – Skąd wiedzą, gdzie mają lecieć – uśmiecha się pani Anastazja, – Ale zdarzały się też pytania o to, co jedzą podczas lotu albo gdzie trzymają czapkę. Wiele osób jest zaskoczonych na przykład tym, że piloci lądują, patrząc do ostatniej sekundy na... komputer pokładowy, a nie na pas startowy.

Domowy symulator

– A jak zaczęła się twoja przygoda? – pytam Filipa. – Kiedy miałem siedem lat, pojechaliśmy z rodzicami na lotnisko w Pyrzowicach koło Katowic i tam po raz pierwszy zobaczyłem samolot –  opowiada. – Poczułem wtedy coś, czego nie da się opisać, radość i pragnienie, by kiedyś usiąść za sterami takiej maszyny. W moim mieście nie ma aeroklubu, informacje więc zacząłem zdobywać sam. Na szczęście jest internet… – uśmiecha się. Filip pochłaniał artykuły, oglądał w sieci filmiki, dyskutował na eksperckich forach internetowych, a nawet rozmawiał z pilotami, których profile znalazł w mediach społecznościowych. Skompletował też domowy symulator lotów. – W szkole wykorzystywałem każdą okazję, by dowiedzieć się czegoś o samolotach: na lekcję francuskiego przygotowałem prezentację o lotniskach we Francji, na religii opowiadałem o lotniskowych kaplicach, a na chemii o składzie paliwa lotniczego i jego wpływie na środowisko – wspomina. Wiedza, jaką zdobył, była na tyle duża, że jako uczeń liceum prowadził prezentacje na Politechnice Opolskiej na temat budowy kokpitu Boeinga 737 i jego systemów, a w rodzinnym mieście organizował warsztaty edukacyjne „Nie bój się latać”. – Zauważyłem, że lęk przed lataniem często wynika z niewiedzy – mówi Filip.

W fabryce Airbusa

– Pamiętasz swoją pierwszą samodzielną podróż samolotem? – pytam. – I to doskonale! W wieku 15 lat poleciałem po raz pierwszy bez rodziców do fabryki samolotów Airbus we Francji. To było fascynujące, oglądać linię produkcyjną z bliska! – opowiada z entuzjazmem. Od tego czasu Filip zwiedził 71 lotnisk i odbył 154 loty – także za ocean, do Los Angeles i Azerbejdżanu. – Wyszukiwałem tanie bilety i leciałem. Czasami tylko na kilka godzin, zwiedzałem lotnisko i wracałem szczęśliwy do domu – opowiada. – To zawsze była wielka przygoda, choć koledzy i koleżanki z klasy nie rozumieli, co może być ciekawego w oglądaniu lotnisk – uśmiecha się. – Kilka razy po wylądowaniu udało mi się porozmawiać z pilotami i usiąść za sterem statku powietrznego – dodaje. Skąd miał pieniądze na takie wycieczki? Brał udział w różnych konkursach, zdobywał stypendia i pisał listy do różnych instytucji, by pomogły mu zrealizować pasję. – Jednego razu wysłałem ich ponad 170 – mówi. – Nie poddawałem się. Oczami wyobraźni już widziałem siebie za sterami samolotu. To mi dawało siłę, żeby iść do przodu mimo trudności.

Po maturze

Nie lada wyzwaniem dla nastolatka z Kluczborka było zorganizowanie niebagatelnej sumy ponad 200 tys. zł, by móc się uczyć w wymarzonej lotniczej szkole. Od razu po maturze zdecydował, że poleci do pracy w Islandii. Rodzina nie była w stanie wyłożyć tak dużych pieniędzy na naukę Filipa. – Zatrudniłem się w islandzkich liniach lotniczych, pomagałem przy rozładunku bagażów, obsługiwałem pojazdy lotniskowe, wykonywałem też prace techniczne – wspomina. – Przygotowywałem nawet samolot, którym prezydent Islandii leciał do Londynu na pogrzeb królowej Elżbiety – dodaje. Filip pracował czasem nawet 19 godzin na dobę, na dwa etaty. – Ale byłem szczęśliwy, że mogę pracować na lotnisku, rozmawiać z pilotami i poznawać tajniki mojego przyszłego zawodu – przyznaje.

W przerwie obiadowej

Wymarzony cel pomogła Filipowi osiągnąć Fundacja Rafała Brzoski, która wspiera młodych ludzi z pasją. – Postanowiłem spróbować i przekonać komisję, że warto zainwestować w moją lotniczą pasję. Miałem na to... obiadową przerwę, bo pracując na Islandii, nie miałem ani jednego dnia wolnego. Pojechałem do swojego pokoju, szybko się przebrałem i… online zaczęło się spotkanie z komisją. Przedstawiłem siebie i moje dotychczasowe osiągnięcia i wróciłem do pracy. We wrześniu zadzwonił telefon: przyznano mi stypendium. Nie wierzyłem, moje marzenie się spełniło! W styczniu mogłem zacząć naukę w wymarzonej LOT Flight Academy! – cieszy się. W ramach stypendium Filipowi przyznano też dwóch mentorów: doktora i popularyzatora nauki Macieja Kaweckiego i pilota kapitana Marcina Chrząszcza. – To dla mnie wielki zaszczyt, że trafiłem pod ich skrzydła – cieszy się Filip. – Doktor Maciej zabrał mnie na największą na świecie konferencję technologiczną CES do Stanów Zjednoczonych. Tam poznałem wiele nowinek technicznych także z branży lotniczej, a kapitan Marcin udziela mi praktycznych wskazówek i podsyła materiały do nauki. Obydwaj są dla mnie autorytetami!

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.