Dobrze, że grób jest pusty

Katarzyna Jurków

publikacja 13.04.2023 09:58

Z jednej strony Grób Pański, z drugiej meczet i Ściana Płaczu. Różne religie, języki i tradycje. Wśród gwaru, straganów, budynków i labiryntu ulic jest Bóg.

Kaplica na Golgocie, miejsce ukrzyżowania Pana Jezusa. Prowadzą tu strome schody z bazyliki Grobu Pańskiego Kaplica na Golgocie, miejsce ukrzyżowania Pana Jezusa. Prowadzą tu strome schody z bazyliki Grobu Pańskiego
Katarzyna Jurków

Jerozolima to święte miasto. Łączy wyznawców trzech religii: chrześcijan, żydów i muzułmanów. Naszą pielgrzymkę zaczynamy w sercu Mea Szearim, jednej z najstarszych dzielnic żydowskich, zamieszkałej przez żydów ortodoksyjnych, czyli bardzo rygorystycznie przestrzegających zasad swojej religii. Tu czas się zatrzymał. Mężczyźni noszą czarne, długie chałaty, czyli rodzaj płaszcza, a kobiety długie spódnice, chusty bądź peruki zakrywające włosy. Można ich spotkać pod Ścianą Płaczu, najważniejszym miejscu dla wyznawców judaizmu, chociaż w tym miejscu kobiety i mężczyźni modlą się osobno. W Mea Szearim znajduje się Nowy Dom Polski, który prowadzą polskie siostry elżbietanki. Stąd przez kilka dni będziemy wyruszać do ważnych dla nas miejsc Ziemi Świętej.

Od pałacu Piłata

Spacer na Stare Miasto, pod Bramę Damasceńską, zajmuje nam niecałe 15 minut. Brama prowadzi do dzielnic chrześcijańskiej i muzułmańskiej. Wchodzimy w inny świat. W powietrzu unosi się zapach orientalnych przypraw, słychać bliskowschodnie melodie, a na stoiskach królują lokalne specjały. W tym klimacie, wśród straganów, głośnych sprzedawców, gwaru kupujących zaczynamy Drogę Krzyżową od pałacu Piłata. Idziemy. Wąskie uliczki czasem się wznoszą, czasem prowadzą po śliskich kamiennych stopniach – nawet dzisiaj, gdy mamy dobre buty i niewielkie plecaki, czujemy zmęczenie, a Jezus?… Szedł boso, kamienie raniły Jego stopy, na ramionach niósł ciężką belkę krzyża. Wchodzimy do więzienia. Tu przetrzymywano Zbawiciela. Tu, w celi, spędził ostatnie godziny swojego życia. Czy wyobrażałam sobie, że potraktowano Go jak największego zbrodniarza, że Jego nogi umieszczono w dołach i skuto kajdanami, by nie uciekł? Nie… Tym bardziej, że cela Barabasza, współwięźnia skazanego za bunt i zabójstwo (Mk 15,7; Łk 23,19), znajdująca się nieopodal, to po prostu zwykły dół.

 

Schodami na Golgotę

Przy każdej stacji Drogi Krzyżowej Jezusa towarzyszą nam okrzyki sprzedawców zachęcające do zakupów, tłumy turystów i mieszkańców zajadających falafele i hummus. W miejscu, gdzie dokonała się tak wielka zbrodnia – ukrzyżowanie niewinnego człowieka – toczy się zwykłe, codzienne życie. Tak samo chyba było ponad dwa tysiące lat temu… Ludzie kupowali ryby, daktyle, orzechy, przyprawy, a Jezus szedł. Drogą ku naszemu zbawieniu. Czasami tak jest, że największe wydarzenie, to, co najważniejsze, dzieje się po cichu, niemal niedostrzeżone… Pierwszego dnia droga do bazyliki Grobu Świętego zajmuje nam kilkadziesiąt minut. Gubimy się wiele razy w labiryncie straganów i uliczek. Najważniejsza dla chrześcijan świątynia mieści w sobie dwa miejsca: ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa – w środku znajdują się Golgota i Grób Pański. Już przy wejściu uderza nas zapach kadzidła, mirry i wonnych olejków. Przed nami Kamień Namaszczenia – na nim złożono ciało Jezusa. Wokół klęczą wierni. Modlą się i wylewają na kamień łzy i oleje namaszczenia. Idziemy w prawo. Strome schody prowadza na Golgotę, miejsce ukrzyżowania naszego Pana i – według tradycji – miejsce pochówku Adama, pierwszego człowieka.

W kolejce do Grobu

W końcu stajemy przed Grobem Pańskim. W kolejce do wejścia stoi może kilkaset osób. Każdy, bez względu na wyznanie, chce pokłonić się Chrystusowi. Słyszę pielgrzymów z Ukrainy. Przyjechali, by w tych świętych miejscach modlić się o pokój w swojej ojczyźnie. Opuszczamy Stare Miasto, idziemy do Ogrodu Oliwnego. Tu przed aresztowaniem modlił się Jezus. Rosnące tam drzewa oliwne mają ponad 2 tysiące lat. Wiele wskazuje, że to te same drzewa, przy których klęczał Chrystus. Do Ogrójca przylega kościół Wszystkich Narodów, zwany kościołem Konania. Mozaika w nawie głównej przedstawia Jezusa podczas modlitwy, a niżej łaciński napis przypomina to wydarzenie: „Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię”.

Dwie wyjątkowe groty

Następnego dnia jedziemy do Betlejem. Musimy przekroczyć tak zwany mur bezpieczeństwa, zbudowany między Izraelem a terytorium byłej Palestyny. Pół godziny zajmuje nam podróż autobusem. Do bazyliki Narodzenia Pańskiego drugie tyle idziemy pieszo. Niskie drzwi prowadzą do środka. Naszym oczom ukazuje się piękny ołtarz i… kolejka wiernych do Groty Narodzenia. Z bazyliki idziemy w lewo. Droga prowadzi do groty zwanej Mleczną. To tu według tradycji upadła kropla pokarmu Maryi karmiącej małego Jezusa i zabarwiła skałę na biało. Dlatego pielgrzymują tu kobiety z całego świata, nie tylko chrześcijanki, by wyprosić dar nowego życia. A potem, gdy dziecko przyjdzie na świat, przysyłają listy albo wracają, by opowiedzieć, że medycyna, lekarze byli bezradni, a Matka Boża wyprosiła dla nich u swojego Syna cud. To była moja podróż życia. Kolejny raz przekonałam się, że dostajemy nie to, czego chcemy, a to, czego potrzebujemy. Przeżywałam wzruszenie w miejscach, w których się tego nie spodziewałam: ogromne strapienie w Ogrójcu i pocieszenie w Betlejem. A na zakończenie pielgrzymki, stojąc po raz piąty przed Grobem Pańskim, czułam radość, że jest pusty, bo Jezus jest wśród nas, jeśli tylko zechcemy Go dostrzec.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.