Uparty jak Janek

Agata Ślusarczyk

publikacja 18.05.2023 14:24

Został wyrzucony ze szkoły, bo… nie umiał alfabetu. Zawziął się tak bardzo, że do szkoły wrócił, skończył studia i został… świętym. I to jakim!

Św. Stanisław miał  dar wskrzeszania zmarłych,  znana jest historia przywrócenia do życia kilkunastoletniej dziewczynki Św. Stanisław miał dar wskrzeszania zmarłych, znana jest historia przywrócenia do życia kilkunastoletniej dziewczynki
materiały producenta filmu

C zy ktoś słyszał o naszym wielkim świętym? Jeśli nie, to zapraszam na film – mówi ks. Jan Rokosz do pielgrzymów w sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego w Górze Kalwarii. – To historia Janka Papki, syna kowala z Podegrodzia, który przeszedł długą drogę, żeby zostać świętym. Musiał pokonać wiele trudności: w szkole, na studiach, a potem w dorosłym zakonnym życiu, już jako o. Stanisław Papczyński, by osiągnąć ten cel – wyjaśnia ksiądz Jan i zaprasza szczególnie młodzież i dzieci do sali kinowej w Muzeum św. Stanisława Papczyńskiego na projekcję. – Film nosi tytuł: „Jak zostać świętym. Historia św. o. Stanisława Papczyńskiego”, bo to zadanie dla każdego z was – dodaje ksiądz.

Ocalony

Historia Janka Papki, syna kowala, zaczyna się w XVII w. Podegrodziu, w jednej z najstarszych małopolskich wsi na południu Polski, leżącej na lewym brzegu Dunajca. Od początku jego życie naznaczone było wieloma cudami. Kiedy mama nosiła Janka pod sercem, podczas przeprawy na drugą stronę rzeki wpadła do rwącego, lodowatego Dunajca. Bliska utonięcia, wzywała Jezusa i Maryję, prosząc o ratunek dla niej i mającego urodzić się dziecka. Ocalony cudownie Janek szczęśliwie przyszedł na świat 18 maja 1631 r., jako ósme dziecko Tadeusza i Zofii. Opatrzność Boża wiele razy potem nad nim czuwała, ratując z różnych opresji. Kiedyś zamarznięty Dunajec załamał się pod ciężarem wozu ciągniętego przez konie. Janek w ostatniej chwili zdążył wyskoczyć z wozu. Innym razem spadł z wysokiej drabiny. Wydawało się, że tego upadku nie przeżyje. Bliskiemu śmierci chłopcu, rodzina i sąsiedzi wybłagali zdrowie. Gdy Polskę nawiedzały w XVII wieku epidemie, Bóg dwa razy ocalił życie Janka.

Obdarzony

– W trudnych chwilach swojego życia Janek nie załamywał się, ale prosił Boga o to, by mu pomógł – opowiada ksiądz Jan. – Także wtedy, gdy nie potrafił nauczyć się alfabetu albo gdy ogarniało go lenistwo. Wtedy o pomoc prosił Matkę Bożą. I jego postępy w nauce były imponujące. Zdobył solidne wykształcenie, które w tamtych czasach nie było tak oczywiste dla chłopaka ze wsi. Ale Janek nie chciał być sławny, chciał tylko służyć Bogu. Przywdział zakonny habit i otrzymał nowe imię – Stanisław od Jezusa i Maryi. A ponieważ był zdolny i bardzo pracowity, dostał zadanie, by kandydatów do kapłaństwa nauczać retoryki, czyli sztuki pięknego mówienia. Gdy w Warszawie głosił kazania, tłumy przychodziły go słuchać, a do konfesjonału ustawiały się kolejki. Z jego rad korzystali też król Jan III Sobieski i przyszły papież Innocenty XII. Pan Bóg obdarzył ojca Stanisława niezwykłymi darami. Ktoś widział, jak zatopiony w modlitwie unosił się ponad ziemią. Miał też dar leczenia różnych chorób, a nawet wskrzeszania zmarłych. Kiedy mamy przynosiły do niego chore dzieci, robił znak krzyża i mówił: „Krzyż i imię Pana Jezusa Chrystusa niech będzie uzdrowieniem dla twej duszy i twego ciała”. Miał także dar widzenia wydarzeń, które dokonywały się gdzieś daleko. Kiedyś, gdy głosił kazanie, miał wizję zwycięskiej bitwy nad Turkami pod Chocimiem, która tego dnia rozgrywała się setki kilometrów od kościoła.

Cuda w Ełku

Ostatnie 24 lata ojciec Stanisław spędził w Górze Kalwarii, służąc pielgrzymom, którzy tu przybywali. Do dziś pielgrzymi przynoszą tu swoje intencje, prosząc go o wstawiennictwo u Boga. W 2001 r. pani Urszula z Ełku spodziewała się dziecka. W czasie jednej z wizyt lekarskich badanie wykazało, że maleństwo umarło. Jeszcze tego dnia chrzestny pani Urszuli, wielki czciciel św. Stanisława Papczyńskiego, błagał o łaskę życia dla niego. Podczas kolejnego badania zdumiony lekarz stwierdził: „Serce dziecka bije! Czegoś podobnego jeszcze nigdy nie spotkałem”. Kiedy sześć lat później, 16 października 2007 roku, papież ogłaszał, że Stanisław Papczyński jest błogosławionym, sześcioletni Sebastian – ocalone dziecko – niósł podczas Mszy św. dary do ołtarza. Kilka lat później w Ełku wydarzył się drugi cud. W jednej z rodzin nagle zachorowała młoda kobieta. Lekarze byli bezradni, nie potrafili postawić diagnozy. Rodzina błagała o pomoc bł. ojca Papczyńskiego. Zaczęli odmawiać nowennę w intencji umierającej dziewczyny. Po kilku dniach zdrowie zaczęło wracać, objawy ustąpiły, po chorobie nie było śladu. Lekarze nie potrafili tego wytłumaczyć. Drugi cud otworzył drogę, by założyciela marianów ogłosić świętym.

Pomoc w nauce

Do niewielkiego sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego w Górze Kalwarii pielgrzymują dziś tysiące osób. Przyjeżdżają rowerami z Warszawy i autokarami z różnych zakątków Polski. Niektórzy, jak choćby uczniowie pobliskiej szkoły budowlanej, przychodzą pieszo. – Bardzo mi zależy, żeby młodzież poznała historię, która wydarzyła się tak blisko. Wierzę, że kiedy poznają ojca Stanisława, będą go prosić o pomoc w nauce i upór, który jest potrzebny, by osiągnąć cel – mówi pani Elżbieta Smereczyńska, dyrektorka szkoły budowlanej z Góry Kalwarii. – Obok sanktuarium jest też muzeum, gdzie znajdują się pamiątki po świętym i informacje o tym szczególnym miejscu. Bo Góra Kalwaria budowana na wzór Jerozolimy, w XVII w. nazywana była Nową Jerozolimą. A jedyna pozostałość po dawnym mieście to kościół Wieczerzy Pańskiej, w którym znajduje się grób o. Papczyńskiego. Do grobu założyciela marianów przyjeżdżają też małżeństwa, prosząc o łaskę zdrowia dla swoich dzieci. – Kiedy byłam w 20. tygodniu ciąży, moja córeczka Julia nagle przestała rosnąć. Było ryzyko, że umrze. Modliłam się gorąco do św. Stanisława, by ją ocalił. Urodziła się zdrowa, co – jak powiedzieli lekarze – było prawdziwym cudem – wspomina pani Lucyna. – Przyjeżdżają tu też rodzice, którzy nie mogą mieć dzieci. Często nadają im potem imię na cześć św. Stanisława – uśmiecha się ks. Jan Rokosz i pokazuje stos próśb i podziękowań, które ludzie zostawiają przy grobie świętego. – To prawdziwe cuda, które dokonują się tu za przyczyną naszego założyciela – dodaje.

Marianie

Święty Stanisław Papczyński w 1670 r. ałożył pierwsze na ziemiach polskich męskie zgromadzenie zakonne ku czci Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, potocznie nazywane marianami. Zakonnicy mieli dwa zadania: szerzyć cześć dla Matki Bożej i modlić się za zmarłych. „Byłem w czyśćcu, widziałem dusze zmarłych, bracia, módlcie się za zmarłych, bo ogromne męki cierpią” – mówił do swoich współbraci ojciec Stanisław. Marianie osiedlili się w Puszczy Korabiewskiej (Mariańskiej), a potem w Górze Kalwarii, ok. 40 km na południe od Warszawy. Dziś są obecni w 20 krajach świata, m.in. Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Kamerunie, Indiach, Wietnamie, na Filipinach i w całej Europie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.