Nie modlę się o zwycięstwo

Ks. Rafał Skitek/ Radio eM

publikacja 22.02.2023 11:43

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” – to jego ulubiony fragment z Biblli. Bóg jest po mojej stronie i to daje mi siłę – mówi.

Nie modlę się o zwycięstwo Podczas debiutu olimpijskiego w Tokio Dawid Tomala wywalczył złoty medal w chodzie na 50 km. Kimimasa Mayama/EPA/East News

Dawid Tomala nie był ministrantem, ale nie wyobraża sobie życia bez Eucharystii  i modlitwy. Należy do parafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach na Górnym Śląsku. – Odkąd pamiętam, w kościele zawsze odnajdywałem spokój – mówi mistrz olimpijski w chodzie na 50 km.

Mocna podstawa
– Bardzo ceniłem sobie te rozmowy z Bogiem w zupełnej ciszy i wsłuchiwanie się w samego siebie. Było to dla mnie niezwykle ważne, nawet jeśli w młodości nie służyłem przy ołtarzu jako ministrant, choć – muszę przyznać – pragnienie to nosiłem w sercu, odkąd pamiętam. Być może to, że nie zostałem ministrantem, miało związek z moimi treningami, których w pewnym momencie życia było coraz więcej...
Dawid pochodzi z pobożnej katolickiej, śląskiej rodziny. Tata jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii św., dziadek był organistą. – Dla nas zawsze ważne było to, by rodzinnie spędzać święta, razem iść na niedzielną Mszę czy nabożeństwo np. Drogi Krzyżowej – opowiada. Rodzice Dawida należą też od lat do Ruchu Światło–Życie. Brali udziału w rekolekcjach. – Dla mnie takimi „rekolekcjami” były obozy sportowe – uśmiecha się chodziarz. – Moim drugim domem i niejako drugą parafią stał się Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Spale. Tam wśród sportowców jest zawsze nasz kapelan ks. Edward Pień, salezjanin. Był z nami też podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. To bardzo umacnia.

 

Specjalna dedykacja
Dawid nie wyobraża sobie życia bez wiary. To zawsze było dla niego ważne. Dlaczego wierzę? – Bo wiara w Boga dodaje mi wiary w siebie. Wiem, że Bóg jest po mojej stronie, i to daje mi siłę – mówi. Najbardziej poczuł to przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio. Codziennie czytał fragment Pisma Świętego. – Wcześniej też sięgałem po Boże słowo, ale rzadziej. Podczas igrzysk to mnie bardzo wyciszało  – przyznaje. Jego ulubionym fragmentem są słowa św. Pawła z Drugiego Listu do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (4,7), a życiowe motto brzmi: „Nie szukać problemów na siłę, ale docenić wszystko, co się ma”.
Swoje starty dedykuje Panu Bogu. Zawody stara się rozpoczynać znakiem krzyża. –  Nigdy nie proszę Pana Boga o zwycięstwo, ale o to, by dał mi siły – mówi. – By Opatrzność nade mną czuwała. Bym umiał dać z siebie wszystko, co wytrenowałem.  Bo każde zwycięstwo w zawodach, choć cieszy, nie jest czymś najważniejszym. O wiele ważniejsze jest to, że mam co zjeść i gdzie spać. Za to wszystko jestem Panu Bogu bardzo wdzięczny.

Chodzenie pod prąd
Lubi chodzić pod prąd. Od zawsze. Nie z przekory, ale świadomie. Dlaczego? – Wiem, że młodym ludziom trudno dziś przyznać się do Pana Boga, zwłaszcza  wśród rówieśników. Boją się niezrozumienia, wyśmiania – mówi. – Jako sportowiec mam taką wewnętrzna chęć, by udowodnić, że się mylą. Lubię chodzić pod prąd, nawet jeśli jest to dużo trudniejsze. Przecież wygodniej pójść łatwiejszą drogą, jak większość. Jednak odważne pójście za głosem serca, nieraz drogą bardziej wyboistą, to klucz do prawdziwego szczęścia – podkreśla.
A jaki jest Twój największy życiowy sukces? – dopytuję mistrza olimpijskiego z Tokio. – Nic spektakularnego nie przychodzi mi do głowy – zastanawia się. – Oczywiście mógłbym wymienić wyniki sportowe: zwycięstwo w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w  Ostrawie na 20 km w 2011 roku czy na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio  w  2021 roku. Albo to, że ukończyłem studia, że jestem trenerem, ale myśląc o sukcesie życiowym, mam przed oczyma coś, a raczej kogoś: moich bliskich i przyjaciół. Oni we mnie wierzą, a ja wierzę w nich. Wspieramy się we wszystkim. To relacje pełne miłości i zaufania, są moim największym sukcesem życiowym. Zresztą dla mnie każdy dobrze przeżyty dzień to wielki sukces. Jeśli pod koniec dnia jestem szczęśliwy, uważam, że osiągnąłem sukces.

Odkrywanie pasji
Czy zachęca ministrantów do uprawiania chodu sportowego albo robienia kariery sportowej? – Nie zamierzam – odpowiada. –  Chciałbym raczej, żeby odkryli swoje pasje. Dlaczego to takie ważne? Bo często ktoś, na przykład kolega z ławki szkolnej, może chcieć od tej pasji odciągnąć. Od wiary też. Tymczasem jeśli wierzymy w Boga, uwierzymy też w swoje możliwości. Jeżeli nie utracicie wiary, będziecie ją pielęgnować i strzec, będziecie mogli osiągnąć w życiu wszystko, o czym tylko marzycie – przekonuje.
Dawid Tomala,  mistrz olimpijski w chodzie na 50 km z Tokio, przygotowuje się teraz do nowego sezonu. Przed nim Mistrzostwa Polski w Chodzie na 35 km, później na 20 km. Następnie mityngi i drużynowe mistrzostwa Europy w Czechach oraz najważniejsze – Mistrzostwa Świata w Budapeszcie w sierpniu, jeszcze w tym roku.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.