Szukanie Światła

Krzysztof Błażyca

publikacja 18.01.2023 14:10

Nie będzie kolorowych lampek. Przy świątecznym stole zabraknie bliskich. Niektórzy będą przeżywać ten czas bardzo daleko od siebie.

Zniszczone rosyjskie pojazdy wojskowe w Kijowie.  Każde zwycięstwo nad wrogiem  jest jak święto Zniszczone rosyjskie pojazdy wojskowe w Kijowie. Każde zwycięstwo nad wrogiem jest jak święto
Andre Luis Alves /Anadolu Agency /ABACAPRESS.COM /East news

Niedawne wyzwolenie Chersonia spod rosyjskiej okupacji było jak święto. – To bardzo wzmocniło nadzieję wśród ludzi – przyznaje ojciec Jakub Gonciarz, dominikanin z klasztoru w Kijowie. – Mieszkańcy Ukrainy mocno wierzą, że mimo zniszczeń, mimo śmierci niewinnych ludzi zwyciężą rosyjskiego barbarzyńcę. I trwają. Są gotowi znosić najgorsze warunki tak długo, jak będzie trzeba, byle tylko odzyskać cały kraj.

Niepewność

Rosyjskie rakiety spadają na osiedla mieszkalne. Pociski uderzają w drogi, mosty, domy, szpitale i place zabaw. Ostatnio nawet w punkty energetyczne dostarczające ciepło i prąd. – Na początku września wydawało się, że z dala od frontu wszy- stko wraca do normy – mówi ojciec Jakub. – Kijów zaczął żyć swoim rytmem. Rozpoczął się rok szkolny, mnóstwo mam z dziećmi i studentów wróciło na Ukrainę. Ale potem zaczęły się naloty, wczoraj kolejna seria. Wszystko się zmienia. To, co wydawało się oczywiste, jak na przykład prąd, teraz jest trudno dostępne – mówi zakonnik. – Po pierwszych nalotach w Kijowie elektryczność pojawiała się co parę godzin, dlatego zajęcia w szkołach ograniczono. Nawet w Użhorodzie, na samym krańcu Ukrainy, tuż przy granicy ze Słowacją, nie było elektryczności – dodaje. – Trudno w takich warunkach przewidzieć, jak będą wyglądały święta Bożego Narodzenia…

W ciemności

Po rosyjskim ostrzale Kijowa, uszkodzeniach elektrowni i linii przesyłowych w stolicy zarządzono, żeby nie podświetlać dekoracji i choinek na ulicach. Mer Kijowa zapowiedział, że władze miasta postarają się chociaż o jedną wielką choinkę i postawią ją w centralnym miejscu. Jeszcze rok temu ojciec Jakub fotografował świąteczną stolicę. Kolorowe lampki, błyskające girlandy, choinki, dekoracje, uśmiechnięte twarze mieszkańców, szczęśliwe rodziny z dziećmi… – Dziś te miejsca są ciemne. Po zmroku ulice rozświetlają jedynie światła samochodów i piesi idący z latarkami czy telefonem w ręku. To bardzo ponury, przygnębiający obraz – przyznaje zakonnik. – Ale ludzie chcą przetrwać. Robią, co mogą. Kupują generatory prądu, które wytwarzają energię elektryczną, a mieszkania ogrzewają wolnostojącymi piecami zwanymi „burżujkami”. To jest niezwykłe.

Dwa razy święta

Choć w mieście nie czuć świątecznej atmosfery, w kościołach od początku Adwentu trwają przygotowania do Bożego Narodzenia. – Na Ukrainie dwa raz obchodzi się Boże Narodzenie – tłumaczy ojciec Jakub. – Pierwszy raz 25 grudnia. Wtedy według kalendarza gregoriańskiego świętują nieliczni tu katolicy rzymscy i protestanci. Większość mieszkańców Ukrainy to prawosławni. Przeżywają święta trzynaście dni później, 7 stycznia, zgodnie z kalendarzem juliańskim. Natomiast 25 grudnia to dla wszystkich dzień wolny od pracy. Arcybiskup Epifaniusz, który stoi na czele Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, ogłosił, że jeżeli parafie prawosławne chciałyby świętować Boże Narodzenie 25 grudnia, to on nie ma nic przeciwko – dodaje. Trzeba wiedzieć, że na Ukrainie są dwie Cerkwie prawosławne: Cerkiew Ukrainy i druga, związana z Patriarchatem Moskiewskim. Cerkiew Ukrainy wyraźnie zajmuje pozycję patriotyczną, zaangażowaną w obronę kraju przed najeźdźcą. Moskiewska – przeciwnie – czasami sprzyja najeźdźcy. Choć obecnie, jak mówi dominikanin, jest „wyciszona”. Wielu żołnierzy ukraińskich należy do jednej lub do drugiej Cerkwi. Ale to nie ma dla nich większego znaczenia. Bo to oczywiste, że trzeba bronić kraju i najbliższych.

Szukając odpowiedzi

A jak wojnę przeżywają dzieci? – pytam na koniec. – Trudno prosto odpowiedzieć na takie pytanie – przyznaje ojciec Jakub. – Niektóre zachowują się bardzo zwyczajnie: uczą się, grają w piłkę czy bawią się na podwórku. A w środku pewnie jest w nich wiele niepewności, strachu, braku poczucia bezpieczeństwa – zamyśla się o. Jakub. – Inna jest sytuacja dzieci, które mieszkają z tatą i mamą, inna tych, które wiedzą, że ojciec jest na froncie i że jego życie jest zagrożone… A jeszcze inna tych, które w ostatnich miesiącach straciły rodziców i zostały same. Młodzież pyta o sens życia, o sens tych okrutnych, niesprawiedliwych wydarzeń. Dominikanie prowadzą w Kijowie Instytut Nauk Religijnych św. Tomasza. – Myśleliśmy, że z powodu wojny trzeba będzie ograniczyć działalność. Bo kogo w tym czasie zainteresuje filozofia czy teologia? – uśmiecha się ojciec Gonciarz. – Tymczasem okazało się, że zgłosiła się największa od lat liczba studentów! Mówią, że przychodzą, by pytać o sens. Chcą odnaleźć sens w tym wszystkim, co się dzieje, zrozumieć, dla kogo lub czego w tym świecie warto żyć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.