Nie umieramy na zawsze

Krzysztof Błażyca

publikacja 04.01.2023 09:35

Papuasi zbierają się w Domu Płaczu i malują swoje twarze. Indianie Ajmara lepią z ciasta postaci mężczyzn i kobiet. Żegnają tych, którzy odeszli. Do innego życia...

 Papua-Nowa Gwinea składa się z kilkuset plemion, a każde inaczej przeżywa tradycje związane  z pożegnaniem zmarłych Papua-Nowa Gwinea składa się z kilkuset plemion, a każde inaczej przeżywa tradycje związane z pożegnaniem zmarłych
archiwumojca RobertA AblewiczA

Wiara w życie po śmierci jest obecna we wszystkich kulturach i religii. Ludzie żegnają zmarłych na różne sposoby. O tej różnorodności specjalnie dla „Małego Gościa” opowiadają misjonarze. O Papuasach – ojciec Robert Ablewicz, misjonarz Świętej Rodziny. O Indianach Ajmara – ojciec Tomasz Szyszka, werbista.

Odszkodowanie za śmierć

W Papui mieszkają różne plemiona. Każde ma swoją tradycję, każde inaczej przeżywa żałobę. – Nasi ludzie na przykład, kiedy jadą na pogrzeb, mają pomalowane twarze – mówi ojciec Robert pracujący w Papui-Nowej Gwinei. – Używają do tego gliny. Jasna glina to znak żałoby, cierpienia, przypomina ducha zmarłego – wyjaśnia misjonarz. – Jeśli są pomalowani na czarno, to jest to oznaka wojny. Kiedyś w naszej okolicy zabito chłopaka. We wsi z maczetami pojawili się ludzie z plemienia, z którego pochodził. Okazywali gotowość do walki, jeśli ta sprawa nie zostałaby rozwiązana. – Co to znaczy „rozwiązana”? – pytam. – To znaczy, że mieszkańcy wioski powinni zadośćuczynić śmierci chłopca, wynagrodzić za nią finansowo. Na szczęście udało się wtedy uniknąć wojny. W wiosce, gdzie ojciec Robert jest misjonarzem, istnieje zwyczaj, że kiedy przynoszą zmarłego, we wsi rozlega się płacz. Ludzie rzucają kwiaty, a nawet sami rzucają się na trumnę. – Pamiętam, na pierwszej misji po długiej chorobie zmarł młody chłopak – opowiada misjonarz. – Przynieśli go w trumnie bez wieka. Rozłożyli nad trumną plandekę. Usiedli pod plandeką. przy trumnie, wokół zmarłego. Wszyscy czekają też na tak zwanych mamalain. To krewni ze strony matki zmarłej osoby. Przychodzą bojowo nastawieni i żądają jakby odszkodowania za śmierć. Bo zmarł jeden z tych, których ich matka wykarmiła – tłumaczy misjonarz.

Szanowanie śmierci

W czasie pogrzebu przeprowadzana jest zbiórka darów, którymi rodzina dzieli się z ludźmi mamalain. – Rodzinie zmarłego niewiele zostaje. Bo tutaj ludzie wierzą, że człowiek należy do plemienia. Plemię jest jego zwierzchnikiem, ale i opiekunem. Jeśli ktoś chciałby go skrzywdzić, plemię przyjdzie z pomocą, ochroni – wyjaśnia misjonarz. – Choć pogrzeb to zawsze ból, tu nie ma strachu przed zmarłym. Kilka dni trwają obrzędy w Domu Płaczu. A złożenie do grobu nie kończy żałoby. Im ktoś jest wyżej postawiony, tym dłużej to trwa. To też okazja, żeby się spotkać, pokazać swój żal, swoją żałobę. Jeśli ktoś tego nie okazuje, ludzie mogą pomyśleć, że nie szanuje śmierci. Ojciec Robert wiele razy odprowadzał ludzi na wieczny spoczynek. – Najbardziej wzruszył mnie pogrzeb Dawida – wspomina misjonarz. – W Wielki Czwartek miał przyjść do kościoła, by po raz pierwszy jako dorosły mężczyzna przyjąć Komunię Świętą. Nie miał już sił. Odwiedziłem go w poranek wielkanocny. Wtedy przyjął Pana Jezusa. Niedługo potem zmarł. Płakałem na jego pogrzebie – przyznaje. – Dlatego, że zmarł taki młody człowiek, ale i ze szczęścia, że zdążył przyjąć Komunię, że nie umarł na zawsze.

Wdzięczni zmarli

W Andach w Ameryce Południowej listopad to szczególny miesiąc. Tu Indianie Ajmara uroczyście świętują Dzień Dusz. Przygotowują się do święta, pieką figury z ciasta chlebowego, które potem zdobią domowy ołtarz dla zmarłego. – Figury kobiety, mężczyzny, dziecka to symbole oczekiwanych dusz zmarłych. A figury lamy, psa, owcy, konia, ptaków, itp. przedstawiają jego gospodarstwo. Z ciasta chlebowego piecze się też korony, drabiny, łódki, słońce, księżyc jako symbol pośmiertnej wędrówki zmarłego. – Według wierzeń Indian Ajmara na początku listopada dusze zmarłych odwiedzają swoich bliskich – mówi ojciec Tomasz Szyszka, misjonarz werbista. – Rodziny zmarłych w ciągu ostatnich trzech lat czują się zobowiązane, by ugościć ich we własnym domu. Wyznaczona osoba wita przybywające dusze, zaprasza do środka zwracając się do nich z wielkim szacunkiem. Ludzie opowiadają zmarłym o swoich troskach i przekazują im specjalne dary. Oczekują, że zmarli odwdzięczą się i będą się opiekować bliskimi na ziemi – tłumaczy misjonarz. – A ponieważ Ajmarowie są rolnikami, najczęściej proszą, aby we właściwym czasie i miejscu spadły potrzebne deszcze.

Radość na cmentarzu

Ajmarowie do dzisiaj wierzą, że drugiego listopada dusze zmarłych przebywają na cmentarzu. Rodziny zmarłych przychodzą wtedy do kościoła. Przynoszą kwiaty i jakąś część ubioru zmarłego, a po błogosławieństwie wszyscy idą na cmentarz. – Tam dopiero zaczyna się prawdziwe święto – uśmiecha się misjonarz. – Rodziny siadają wokół grobów, modlą się. Witają się serdecznie z każdym, kto przychodzi, by pomodlić się przy grobie. Rozmawiają o tym, co dobrego zrobił zmarły, jak jego pomoc jest potrzebna na co dzień. Pomiędzy grobami krążą grupy muzykantów. Grają na fletach, bębenkach. Po południu wszyscy wracają do swoich domów. – Tradycja tak radosnego przeżywania święta zmarłych sięga dawnych wierzeń ludów andyjskich – mówi ojciec Tomasz. – Dlatego misjonarze pracujący w Andach wciąż stają przed trudnym pytaniem: jak głosić tajemnicę życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa wśród Indian Ajmara.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.