Ministrant? Polecam!

ks. Rafał Skitek /Radio eM

publikacja 04.01.2023 09:26

Ministrantem został jako 6-latek, od razu po Wczesnej Komunii św. Przy ołtarzu służył aż do matury. Nie potrafi śpiewać ani grać na gitarze. Dostał inne, wyjątkowe talenty.

O. Tomasz Maniura od 15 lat organizuje wyprawy rowerowe NINIWA Team. Dotychczasowe trasy wiodły już przez 56 państw na trzech kontynentach O. Tomasz Maniura od 15 lat organizuje wyprawy rowerowe NINIWA Team. Dotychczasowe trasy wiodły już przez 56 państw na trzech kontynentach
z archiwum o. Tomasza Maniury

Do rodzinnego kościoła św. Stanisława Kostki w Lublińcu miał bardzo blisko, mieszkał naprzeciwko. Ojcowie oblaci byli jego najbliższymi sąsiadami. – Trochę nie miałem wyjścia. Musiałem wstąpić do tego zgromadzenia – uśmiecha się ojciec Tomasz Maniura, duszpasterz młodzieży. I wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Zakochany w Chrystusie, gromadzi wokół Niego tysiące młodych. Także ministrantów.

Msza, piłka i grabienie liści

– Do dziś pamiętam moją pierwszą służbę w kościele parafialnym – wspomina o. Tomasz. – Gdy tylko wszedłem do zakrystii, spotkałem dwóch starszych ministrantów. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo okazali się pomocni. Wszystko mi dokładnie wytłumaczyli i pokazali. To było wtedy dla mnie niezwykle ważne. W lublinieckiej parafii św. Stanisława posługiwało wtedy ok. 100 ministrantów. Na zbiórkach spotykali się regularnie, co sobotę. Oczywiście nie mogło zabraknąć sportu. Grali w piłkę, gdy tylko nadarzyła się okazja. Pomagali też w pracach przy kościele. – Grabiliśmy liście, zamiataliśmy w grocie, czyściliśmy chodniki. Bardzo to lubiliśmy… – przyznaje. Obowiązkowe służby, oprócz niedzieli, mieli wyznaczone dwa razy w tygodniu: na przemian o 7.00 rano i wieczorem o 18.30. – Przez kilka lat, uczęszczając jeszcze do szkoły podstawowej, pojawiałem się na porannej Mszy codziennie. Nikt mi nie kazał. Ani oblaci, ani rodzice. Sam tak czułem, tak postanowiłem. Nikt nie musiał mnie rano budzić. Sam nastawiałem sobie budzik – wspomina. – Sprawiało mi to ogromną radość. Cieszyłem się, że byłem taki samodzielny.

Słońce na plecach

Jest jeszcze inny powód, dla którego mały Tomek zrywał się tak wcześnie z łóżka i biegł do Kościoła. – Może to dziwne – uśmiecha się – ale zachwycałem się porannymi promieniami słońca, które podczas liturgii wpadały do kościoła. Słońce, które wdzierało się do wnętrza świątyni, opierało się na ministrantach. To było przepiękne. Wręcz zachwycające – dodaje. – Poza tym klimat porannej liturgii. Było w niej tyle ciszy i skupienia… W pewnym sensie to wtedy, tam uczyłem się modlić. Czułem, że Pan Bóg jest tak blisko. Zachęcam każdego do takiej regularnej, niespiesznej modlitwy rano. W ciągu dnia czy wieczorem jest zawsze więcej wrzawy i hałasu – przekonuje ojciec Tomasz. – Z całą pewnością ten codzienny udział w porannych Mszach przygotowywał mnie stopniowo do odkrywania powołania kapłańskiego – dopowiada. Ojciec Tomasz Maniura jest teraz duszpasterzem młodzieży, założycielem Oblackiego Duszpasterstwa Młodzieży NINIWA i twórcą oraz głównym organizatorem Festiwalu Życia. Tylko w tym roku w spotkaniu wzięło udział około tysiąca młodych ludzi.

Dobry uczeń

Od 15 lat organizuje też wyprawy rowerowe NINIWA Team. Swoją pasją zaraża innych. Rowerowe trasy wiodły już przez 56 państw na trzech kontynentach. Na tych wyjazdach pojawiają się też byli ministranci. – Pobudkę mamy ok. 5.00 rano, potem Msza, szybkie śniadanie i wskakujemy na rowery. Nie mam problemu z takim rytmem dnia – przyznaje ojciec Tomasz. – Jestem jednak przekonany, że samodyscyplina to też zasługa formacji ministranckiej, regularnego wstawania. To, czego nauczyłem się jako chłopak przy ołtarzu, w dorosłym życiu zaowocowało solidnością, punktualnością i rzetelnością. Dlatego każdemu polecam formację ministrancką. Ona stawia człowieka na nogi i kapitalnie przygotowuje do życia – przekonuje. Ojciec Tomasz ma wyjątkowy zmysł organizacyjny. Jest odpowiedzialny, opanowany; pracowity, wytrwały i kreatywny. – Nie mam talentów do języków obcych, nie potrafię śpiewać ani grać na gitarze – przyznaje. – Ale Bóg obdarował mnie innymi zdolnościami. – Samo bycie dobrym człowiekiem nie wystarcza – mówi na koniec. – Najważniejsza jest nasza relacja z Panem Bogiem. Tego też nauczyłem się jako ministrant, zwłaszcza podczas niezapomnianych porannych Mszy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.