Ich życiowa przygoda

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 30.09.2022 12:44

– Ważne, żeby oni po prostu się lubili – mówi ks. Stanisław Wiechowski, opiekun ministrantów w kołobrzeskiej parafii św. Wojciecha.

Część kołobrzeskiej  grupy ministranckiej  przed kościołem parafialnym pw. św. Wojciecha Część kołobrzeskiej grupy ministranckiej przed kościołem parafialnym pw. św. Wojciecha
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Wygląda na to, że naprawdę się lubią. Jest ich ponad 40. Są w różnymi wieku – niektórzy dopiero co przyjmowali I Komunię Świętą, inni są świeżo po maturze. Chodzą do różnych szkół, mają rozmaite zainteresowania, ale łączy ich jedno. – Człowiekowi chce się tu przychodzić – mówi Mateusz, 15-latek, który ministrantem jest od lat ośmiu.

Różnymi drogami

Ministranci ze św. Wojciecha trafiali do grupy w różny sposób. – Ostatnio jeden z chłopców przyprowadził kolegę. Przyszli na trening piłkarski, a kolega… postanowił zostać na dłużej – opowiada ks. Stanisław. Są też i tacy, którzy podczas Mszy św. zainteresowali się liturgią. Czasami ten pierwszy zachwyt jest bardzo prosty i niepozorny. – Chciałem dzwonić gongiem – przyznaje Aleks, 9-latek, kandydat do grupy ministranckiej. Ksiądz Stanisław wraz z rodzicami, którzy angażują się w prowadzenie grupy, stara się stworzyć takie warunki, żeby bycie ministrantem stało się życiową przygodą chłopaków. Dlatego kołobrzescy ministranci na brak zajęć narzekać nie mogą. Dwa razy w tygodniu mają treningi piłkarskie. – W sztabie trenerskim są ojcowie naszych ministrantów. Dbają, żeby treningi miały odpowiedni poziom. Ćwiczymy na pobliskim orliku albo w jakiejś sali – mówi ks. Stanisław. Grupa często wyjeżdża. Czasem nad jezioro na Kaszuby, innym razem do Rzymu. – W planie mamy Ziemię Świętą – dodaje ksiądz. Niedawno podczas wycieczki do Słupska, oprócz Mszy św. i zwiedzania miasta, w programie znalazły się takie atrakcje jak: paintball, gokarty i wspólne oglądanie w kinie meczu Ligi Mistrzów. Na wakacje zaplanowali już kilka wypraw rowerowych. Zbiórki odbywają się w określonym porządku. – W pierwszą sobotę miesiąca spotykają się wszyscy. Wtedy omawiamy sprawy organizacyjne i chłopcy mogą się wyspowiadać – wyjaśnia ks. Stanisław. – W drugą sobotę przychodzą ministranci starsi, w trzecią – młodsi, a w czwartą – kandydaci.

Na łączach z oceanu

Codzienne spotykają się online na wspólnej modlitwie. – Odmawiamy dziesiątkę Różańca – wyjaśnia ks. Stanisław. – Spotykamy się o 19.01. Ta minuta jest dla spóźnialskich – wyjaśnia duszpasterz. – Ten zwyczaj został z nami z czasów pandemii – uśmiecha się. W modlitwę włączają się nieraz całe ministranckie rodziny. – Naprawdę czekamy na ten czas – mówi pani Aneta, mama jednego z ministrantów. – To dla nas, rodziców, bardzo ważne. Modlimy się za naszych chłopców – przyznaje. W codziennym spotkaniu bierze udział nawet kilkadziesiąt osób. Czasami poszczególne osoby odmawiają po jednym „Zdrowaś, Maryjo”, a czasami uczestników jest tylu, że zdrowaśki wypowiadają poszczególne rodziny. – Kiedy wyjeżdżam w dzień wolny, łączę się z samochodu albo z jakiegoś innego miejsca – mówi ksiądz. – Ale nie tylko ja. Mamy ministranta, którego tata jest kapitanem statku. Jednego razu łączył się z nami z Oceanu Indyjskiego.

To coś więcej

8-letni Miłosz twierdzi, że odkąd dołączył do grupy, a stało się to kilka miesięcy temu, lepiej idzie mu w szkole. Poza tym dodaje: – Bardzo mnie interesuje religia. Jeśli chodzi o liturgię, podobnie jak Aleks najbardziej lubi gong. 15-letni Mateusz po ośmiu latach służby przy ołtarzu widzi znacznie więcej. – Gdy służę podczas Mszy św., lepiej przeżywam Eucharystię. Kiedy zdarzy się, że się spóźnię i siedzę w ławce, jest mi trudniej – przyznaje. – Kiedy przychodzę na Mszę św., nie myślę, żeby tylko odbębnić tę godzinę i wrócić do domu. To wszystko więcej dla mnie znaczy – dodaje nastolatek. Kołobrzeska grupa w tym roku odpowiada za przygotowania czerwcowych Mistrzostw Polski Liturgicznej Służby Ołtarza w Piłce Nożnej. Na imprezę zgłosiło się ponad sto drużyn z całego kraju. – Bez zaangażowania chłopaków i ich rodziców takie przedsięwzięcie byłoby niemożliwe do zrealizowania – przyznaje ks. Stanisław.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.