M. To my!

Agata Ślusarczyk

publikacja 17.06.2022 17:13

Do Polski przyjechali uczyć się, studiować, pracować. Teraz organizują potrzebne rzeczy, szukają noclegu i uczą… polskiego.

Wyjazd w góry to doskonały sposób na integrację klubowiczów Wyjazd w góry to doskonały sposób na integrację klubowiczów
zdjęcia klub możliwości

Telefon zadzwonił o 5.00 rano. – W Ukrainie wybuchła wojna! – usłyszał Robert Zalikhov, założyciel Klubu Możliwości, który prawie dziesięć lat temu do szkoły w Warszawie przyjechał z Uzbekistanu oddalonego od Polski o ponad 4 tysiące kilometrów. Dobrze wie, co to znaczy przyjechać do obcego kraju, bez dobrej znajomości języka, często nawet bez dokumentów. Natychmiast powołał sztab kryzysowy, by pomóc walczącemu narodowi i przyjeżdżającym do Polski uchodźcom z Ukrainy.

Razem łatwiej

Poznali się w liceum dla Polonii, w Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie. – Ale po maturze nasze kontakty się pourywały, każdy szedł swoją drogą, na studia albo do pracy – przyznaje Robert Zalikhov. – Wchodząc w dorosłe życie, byliśmy trochę samotni, nasze rodziny i przyjaciele zostali tysiące kilometrów stąd. Sami musieliśmy sobie radzić – mówi. – Żebyśmy dalej mogli się uczyć, trzeba było w urzędach załatwiać różne formalności, składać wnioski o stypendia… I postanowiliśmy stworzyć takie miejsce, gdzie będziemy razem i pomożemy innym, którzy przyjeżdżają do Polski. I tak trzy lata temu powstał Klub Możliwości – wyjaśnia Robert. W jednej z kamienic na drugim piętrze w samym centrum Warszawy spotykają się raz w miesiącu. Zapraszają zwykle ciekawych gości: polityków, biznesmenów, dziennikarzy, historyków. – Dowiadujemy się na przykład, jak napisać dobre CV, jak zaplanować swoją karierę zawodową– mówi Robert.

Z plaży na politechnikę

Do klubu należy ponad 300 osób z przeszło 10 krajów. Większość pochodzi ze Wschodu: z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Litwy, Uzbekistanu, Kazachstanu, Armenii czy Gruzji. – Nasi rodzice mają polskie korzenie – mówi Robert. Spotkania w klubie to również wspólne wyjazdy, siatkówka, planszówki czy tzw. wieczory twórczości, kiedy uczestnicy mogą zaprezentować swoje talenty. Chcieliby w Warszawie uruchomić Centra Możliwości, w których odbywałyby się lekcje polskiego czy angielskiego albo nauki programowania, a pracodawcy mogliby zgłaszać swoje oferty dla młodych. Już wiele osób dzięki Klubowi Możliwości znalazło lepszą pracę albo zmieniło mieszkanie. – Na przykład Wadim z Ukrainy, który wydawał leżaki na miejskiej plaży w Wilanowie – opowiada Robert. – Kiedy dołączył do nas, zaczął studiować, skończył Politechnikę Warszawską i teraz pracuje jako inżynier.

Pierogi i drony

Natalia Tochyn pochodzi z Chodorowa w obwodzie lwowskim. Jej tata zginął prawie 10 lat temu w walce o wolną Ukrainę na Majdanie. – Tata był Polakiem i bardzo kochał swój kraj – mówi Natalia. – Każdego ranka rozmawialiśmy w domu po polsku. Bardzo mu zależało, żeby nam przekazać polską kulturę. Często razem odwiedzaliśmy rodzinę we Wrocławiu – wspomina studentka. – Gdy tata zginął, postanowiłam że będę się uczyć w Polsce, a potem tu rozpocznę studia. Miałam wtedy 15 lat… Teraz Natalia, razem z innymi z Klubu Możliwości, organizuje pomoc dla Ukrainy. – Znam tam wielu ludzi – mówi. – Także znajomych mojego taty, którzy walczą z okupantem. Wysyłamy im paczki. Moja mama i siostra, które zostały na Ukrainie, też pomagają. Lepią pierogi i wysyłają na front, a czasem przekazują dalej nasze dary – dodaje Natalia. Już kilka tirów z żywnością i potrzebnymi rzeczami trafiło do walczących. W paczkach znalazły się nawet termowizory i dron dla ukraińskiej armii.

Kolejka na lekcje

Klubowicze organizują też pomoc dla ludzi z Ukrainy, którzy do Polski uciekli przed wojną. Z granicy polsko-ukraińskiej zorganizowanym przez siebie transportem przywieźli ich już około 10 tysięcy i znaleźli im miejsce do zamieszkania w Warszawie i okolicznych miastach. – Rozmawialiśmy z burmistrzami, samorządowcami, biznesmenami oraz prywatnymi osobami i przekonywaliśmy, by udzielili im pomocy. Nasi wolontariusze pomagali jako tłumacze języka ukraińskiego – mówi Robert. Klubowicze proponują też zajęcia z języka polskiego. Uczestniczy w nich ponad 400 osób. – A w kolejce czeka 2,5 tysiąca – uśmiecha się Robert. – Szukamy miejsc, gdzie mogłyby się odbywać takie zajęcia. Pomagają nam przedsiębiorcy, którzy pozwalają prowadzić lekcje w biurach, z których już nie korzystają, i prywatne osoby, które zgadzają się na takie zajęcia w swoich mieszkaniach. Tu sprawdza się nasza klubowa zasada: razem możemy więcej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.