Jezus i ja

Gabriela Szulik

publikacja 24.04.2022 20:41

O spotkaniach i rozmowach z Panem Jezusem, o spełnianiu próśb Pana Jezusa w rozmowie ze świętą Siostrą Faustyną

Jezus i ja Roman Koszowski

Mały Gość: Kiedy Siostra po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa?

Święta Faustyna: Byłam z jedną z sióstr swoich na balu. (…) W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: Dokąd Mnie zwodzić będziesz? W tej chwili umilkła muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja.

Powiedziała Siostra o tym koleżankom i siostrze?

Usiadłam obok swej drogiej siostry, pozorując to, co zaszło w duszy mojej, bólem głowy. Po chwili opuściłam potajemnie towarzystwo i siostrę, udałam się do katedry Św. Stanisława Kostki [w Łodzi]. (…) Prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać, co mam czynić dalej.

Co odpowiedział Pan Jezus?

Usłyszałam te słowa: Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru. Wstałam od modlitwy i przyszłam do domu, i załatwiłam rzeczy konieczne. Jak mogłam, zwierzyłam się siostrze z tego, co zaszło w mojej duszy, i kazałam pożegnać rodziców, i tak w jednej sukni, bez niczego przyjechałam do Warszawy.

Odważnie. Nie bała się Siostra?

Kiedy wysiadłam z pociągu i spojrzałam, że każdy idzie w swoją stronę, lęk mnie ogarnął. Co z sobą robić? Gdzie się zwrócić, nie mając nikogo znajomego? – I rzekłam do Matki Bożej: Maryjo, prowadź mnie, kieruj mną. (…)

I co Siostra robiła w Warszawie?

Na drugi dzień raniusieńko weszłam do pierwszego kościoła, jaki spotkałam, i zaczęłam się modlić (…) Podczas jednej Mszy świętej usłyszałam te słowa: Idź do tego kapłana i powiedz mu wszystko, a on ci powie, co masz dalej czynić. Po skończonej Mszy świętej poszłam do zakrystii i opowiedziałam wszystko, co zaszło w duszy mojej, i prosiłam o wskazówkę, gdzie wstąpić, do jakiego klasztoru.

Kapłan ten zdziwił się w pierwszej chwili, ale kazał mi bardzo ufać, że Bóg zarządzi dalej. – Tymczasem ja cię poślę do jednej pobożnej pani, u której się zatrzymasz, dopokąd nie wstąpisz do klasztoru. Kiedy się zgłosiłam do tej pani, przyjęła mnie bardzo życzliwie.

Skąd Siostra wiedziała, że ma wstąpić do Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia?

Szukałam klasztoru, jednak gdzie zapukałam do furty, wszędzie mi odmówiono. (…) Aż wreszcie zapukałam do naszej furty. Kiedy [wyszła] do mnie matka przełożona (…) po krótkiej rozmowie każe mi iść do Pana domu i zapytać się, czy mnie przyjmie. Zrozumiałam zaraz, że mam się zapytać Pana Jezusa.

Co powiedział Pan Jezus?

Poszłam do kaplicy z wielką radością i zapytałam Jezusa: Panie domu tego,

czy mnie przyjmujesz? Tak mi kazała się zapytać jedna z tych sióstr. – I usłyszałam głos taki: Przyjmuję, jesteś w sercu Moim.

Kiedy wróciłam z kaplicy, Matka Przełożona najpierw zapytała: No, czy Pan przyjął cię? – Odpowiedziałam, że tak. – Jeżeli Pan przyjął, to i ja przyjmę.

To była Warszawa. Potem był jeszcze Kraków, Wilno i inne miejsca… A w Płocku Pan Jezus poprosił o coś wyjątkowego. Siostro, proszę o tym opowiedzieć.

Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady (…) Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie.

(…) Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia.

Trzy lata czekał Pan Jezus na obraz. Kto Siostrze pomógł spełnić prośbę Jezusa?

Nadszedł tydzień spowiedzi i ku mojej radości ujrzałam kapłana, którego już znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go w widzeniu. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: Oto wierny sługa Mój, on ci dopomoże spełnić wolę Moją tu na ziemi. Jednak nie dałam się mu poznać tak, jako życzył sobie Pan. I przez jakiś czas walczyłam z łaską. (…) W pewnej chwili powiedział mi Pan: Dałem ci go wpierw poznać, nim cię tutaj przełożeni przysłali (…). Jeżeli będziesz się ukrywać
przed nim, to i Ja ukryję się przed tobą, i pozostaniesz sama.

I ten ksiądz znalazł odpowiedniego malarza. Czy Jezus na obrazie był taki jakim Go Siostra widziała?

Kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz, i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu
głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, Matka Przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? – Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej.

Widziała potem jeszcze Siostra Pana Jezusa takiego, jak wtedy w Płocku?

W piątek, [w Wilnie] kiedy szłam z wychowankami z ogrodu na kolację, było to dziesięć minut przed szóstą godziną, ujrzałam Pana Jezusa nad naszą kaplicą w takiej postaci, jako Go widziałam pierwszy raz, takim, jak jest namalowany na tym obrazie. Te dwa promienie, które wychodziły z Serca Jezusowego, okrywały naszą kaplicę i infirmerię, a potem całe miasto i rozeszły się na świat cały. Trwało to może do czterech minut i znikło.

Widział to ktoś jeszcze?

Jedna z dzieci [dziewcząt], która szła razem ze mną trochę za innymi, widziała także te promienie, ale nie widziała Jezusa i nie widziała, skąd te promienie wychodzą. Przejęła się bardzo i opowiedziała innym dziewczynkom. Dziewczynki
zaczęły się z niej śmiać, że jej się coś przywidziało, a może było światło z aeroplanu, ale ona silnie obstawała przy swoim zdaniu i mówiła, że jeszcze nigdy takich promieni w życiu swoim nie widziała. Kiedy jej jeszcze zarzucały dziewczynki, że to może reflektor, ona jednak odpowiedziała, że zna światło reflektora. Takich promieni nigdy nie widziała.

Ale namalowanego obrazu wciąż nie widzieli wszyscy ludzie. A Pan Jezus tego żądał…

Jak Pan żądał, tak się stało. Pierwszą cześć, jaką obraz ten odebrał
od tłumów, było to w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Przez trzy dni był wystawiony na widok publiczny i odbierał cześć publiczną. Ponieważ był umieszczony w Ostrej Bramie [w Wilnie], w szczycie okna, dlatego było go widać z bardzo daleka.

Pamięta Siostra pierwszą Niedzielę Miłosierdzia? Pan Jezus też prosił o to święto.

Kiedyśmy poszły na tę uroczystość, serce mi biło z radości. Prosiłam Boga o miłosierdzie dla dusz grzesznych. Kiedy się kończyło nabożeństwo i kapłan wziął Przenajświętszy Sakrament, aby udzielić błogosławieństwa, ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jako jest na tym obrazie. Udzielił Pan błogosławieństwa i
promienie te rozeszły się na cały świat. Wtem ujrzałam jasność (…) i wszedł Jezus w takiej postaci, jako jest na tym obrazie (…) Cieszyłam się niezmiernie dobrocią i wielkością Boga.

Na podstawie „Dzienniczka” św. Siostry Faustyny, © Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia