Arka Noego w ogrodzie

Krzysztof Błażyca

publikacja 17.06.2022 17:10

Lubi się kąpać. Ma 44 lata i waży 6 ton. Jest tatą 16 dzieci i dziadkiem 12 wnucząt. Urodził się w Izraelu, do Polski przyjechał na… emeryturę.

W tunelach oceanarium W tunelach oceanarium
rYS. aleksandra skórka

W łódzkim zoo, na terenie starych wybiegów dla garn (gazele indyjskie) i danieli mezopotamskich, powstało Orientarium. Siedem i pół hektara przeznaczono dla zwierząt Azji Południowo-Wschodniej, zwanej strefą Orientu. Są tu słonie, kopytne i małpy różnego gatunku. – Samych ryb w trzech zbiornikach słodkowodnych i siedmiu oceanicznych mamy już prawie 200 gatunków – i wciąż ich przybywa… – mówi pan Michał Gołędowski z działu edukacyjnego łódzkiego zoo. – Jak Noe zbierał do arki różne gatunki zwierząt podczas powodzi, tak my zbieramy gatunki wymierające. Dziś ogrody zoologiczne to taka biblijna arka – dodaje nasz przewodnik. Pierwsi zwiedzający Orientarium pojawią się w Łodzi jeszcze tej wiosny.

Słoń na emeryturze

Aleksander to jeden z pierwszych mieszkańców Orientarium. Jego imponujący cios (kieł) robi wrażenie. – W zoologicznych rankingach światowych Aleksander zajmuje dziesiąte miejsce jako tata słoń. W całej Europie, w Kanadzie i USA żyje 16 jego dzieci i 12 wnucząt – mówi pan Michał. – Jego ojciec Motek dochował się 26 młodych i zajmuje czwarte miejsce, a jego mama Warda to już rekordzistka, numer jeden w światowych statystykach – jest matką 10 słoniąt. Aleksander urodził się w Izraelu, w Tel Awiwie, a do Łodzi na „emeryturę” trafił z niemieckiego Münster. Tu będzie przywódcą stada samców. Gdy samce przetestują nowe miejsce, przyjadą samice, a samiec zostanie tylko jeden. Rodzina Aleksandra to słonie indyjskie. W środowisku naturalnym zagrożone wyginięciem. Ogrody zoologiczne to dla nich ratunek. – Tu nie tylko pokazujemy zwierzęta. Tu też przychodzą one na świat, by kiedyś mogły wrócić na wolność – wyjaśnia zoolog. – Ostatnio na przykład urodzony u nas lemur wari pojechał na Madagaskar.

Żywe ściany

Przechodzimy obok basenu. Okazuje się, że to też teren Aleksandra. – Nie każdy wie, że słonie lubią się kąpać – uśmiecha się przewodnik. – Ale Aleksander będzie miał towarzyszy – różne gatunki ryb słodkowodnych: gurami olbrzymie czy bardzo rzadkiego karpia giganta. Kiedyś tylko w Kambodży rocznie odławiano 200 ton tych ryb – dodaje pan Michał. Blisko dna pływają wielkooki olbrzymie. To drugi bardzo cenny gatunek ryb. Daleki kuzyn pangi. Praktyczne ryby, bo wspomagają system filtracji i rozdrabniają odchody słoni. Trasa po Orientarium wiedzie i dołem, i górą. Nad słoniami latać będą różne gatunki ptaków azjatyckich. Tak jak w naturze – rewiry zwierząt będą się przenikać. Zwierzęta kopytne mają „żywe ściany” z roślinami. – Tu mamy wybieg dla małych bawołów, anoa nizinnych z wyspy Celebes – wskazuje zoolog. – Będą też jeżozwierze palawańskie i makaki wanderu, inaczej makaki lwie, z obszernymi grzywami.

Na dnie oceanu

Nagle wchodzimy w… ciemność. Ocean to trzecia strefa. Pełno tu barwnych ryb ławicowych i koralowców. Są rekiny, lucjany garbate i sumiki koralowe zbite razem, poruszające się jak wielka kula. „Ocean” oglądamy z trzech perspektyw przez potężne akrylowe okna. Na dnie spoczywa wrak japońskiego samolotu z czasów II wojny. Nad nim pływają żarłacze rafowe czarnopłetwe. – Przygotowujemy je, by inne ryby mogły żyć razem z nimi. Jeśli są karmione przez opiekunów, może się to udać. Młody rekiny wpuszczamy do akwarium i przyzwyczajamy do ryb, które w prawdziwym oceanie mogłyby paść ich ofiarą. – tłumaczy pan Michał. – Nasze żarłacze na razie mają pół metra długości. Szklanym tunelem o długości 28 metrów, najdłuższym takim w Polsce, idziemy dalej. Nad głową przepływa barakuda wielka, potencjalnie niebezpieczna. – Te ryby rzadko atakują człowieka – zapewnia pan Michał. – Przez ostatnich 10 lat zdarzyło się to 6 razy. Miodowe lata Na koniec poznajemy niedźwiedzia malajskiego zwanego miodowym. Sundaj ma ciekawą historię. Uratowany w Kambodży z rąk przemytników, najpierw razem z bratem trafił do Edynburga, a potem przez Holandię do Polski. – Po latach ten gatunek niedźwiedzia wrócił do naszego łódzkiego zoo – mówi zoolog. Niedźwiedź malajski jest niewielki, ale ma silne pazury. Lubi mięso, ale też najchętniej spośród wszystkich niedźwiedzi zajada się roślinami i… miodem. Dlatego jego angielska nazwa to honeybear. Ponieważ jego ulubionym miejscem są korony drzew, nie brakuje mu ich też w łódzkim Orientarium.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.