Coraz bliżej nieba

Agata Ślusarczyk

publikacja 17.06.2022 17:09

Antek chciałby być pilotem samolotów pasażerskich, Wiktor chce latać samolotami wojskowymi a Tymek będzie mechanikiem albo... awionikiem. Wszyscy są ministrantami.

Co roku ministranci  wraz ze swoimi ojcami wyjeżdżają na integracyjny spływ kajakowy Co roku ministranci wraz ze swoimi ojcami wyjeżdżają na integracyjny spływ kajakowy
Archiwum parafii w Józefosławiu

W parafii św. Józefa Opiekuna Pracy w podwarszawskim Józefosławiu działa jedna z liczniejszych grup ministranckich w archidiecezji warszawskiej. Wśród 80 ministrantów Antek Hodor, Wiktor Welon i Tymek Fuliński wyróżniają się swoimi zainteresowaniami – marzą, by w przyszłości być pilotami!

Antek i Józef, jego patron

– Jak zaczęła się twoja przygoda z lataniem? – pytam. – Chyba trochę przez przypadek… – śmieje się Antek Hodor. – Nigdy nie sądziłem, że będę chciał zostać pilotem. Podczas wakacji tata dał mi do przeczytania książkę o sterowaniu samolotami. Niewiele z niej zrozumiałem, ale coś się we mnie zapaliło. Myślę, że to Duch Święty podsunął mi taką myśl. Potem był pierwszy lot szybowcem i… złapałem bakcyla. Spodobała mi się ta wolność i to, że na wszystko mogę spojrzeć z góry. W drugiej klasie liceum Antek poszedł na kurs szybowcowy i teraz ma już za sobą pierwsze szkoleniowe loty i pierwsze egzaminy, m.in. z meteorologii, łączności, planowania lotu. – Zostały mi jeszcze nawigacja, prawo lotnicze, zasady lotu i wiedza o statku powietrznym – mówi. – Jak wszystko pójdzie dobrze, we wrześniu rozpocznę kurs na awionetki. Chciałbym kiedyś pilotować samoloty pasażerskie. Ale teraz muszę się dobrze uczyć, by dostać się na wymarzony kierunek. Bo pasja to nie tylko przyjemność, ale też wysiłek – dodaje. Antek wie, o czym mówi. Bo żeby z podwarszawskiego Józefosławia dojechać na kurs na lotnisko Warszawa-Babice, musi wstać najpóźniej o 4.30 rano. – Miałem już taki moment, żeby się poddać – przyznaje. – Byłem tak zmęczony dojazdami i nie widziałem postępów w lataniu... Wieczorami modliłem się do mojego patrona z bierzmowania św. Józefa z Kupertynu, który jest opiekunem lotników, astronautów, pilotów i… studentów zdających egzaminy – wyjaśnia Antek. – W pokoju mam też zdjęcie, jak lecę w szybowcu i jestem na nim bardzo szczęśliwy – dodaje. – To mnie też motywuje, by jednak się nie poddawać.

Wiktor i jego akrobacje

Na co dzień mieszka w internacie. Wiktor Welon jest uczniem II klasy Liceum Lotniczego w Dę- blinie. Do domu przyjeżdża w piątki. Wtedy może iść na ministrancką zbiórkę, a w niedzielę służy do Mszy św. Jego pasją jest modelarstwo. – Z tatą sklejam modele samolotowe. W ciągu roku złożyłem ich ponad 10. Większość to zdalnie sterowane styropianowe modele do walk powietrznych – wyjaśnia Wiktor. W zeszłym roku na zawodach modelarskich zdobył trzecie miejsce w Pucharze Polski ACS w kategorii I wojna światowa. – Zawodnicy wzbijają się w powietrze maszynami, do których mają przyczepione wstążki. Bitwę powietrzną wygrywa ten, kto śmigłem lub skrzydłem zetnie je przeciwnikowi. Trzeba być bardzo precyzyjnym i mieć odrobinę szczęścia – wyjaśnia. Wiktora ma modele maszyn zarówno z I wojny światowej – Nieuport, jak i II wojny światowej – popularnej MiG 3. – Mam też zwrotny i lekki samolot do akrobacji w powietrzu, i dwusilnikową maszynę do lotów rekreacyjnych, która osiąga prędkości do 100 km na godzinę. To historyczny niemiecki bombowiec Heinkel model He-111. Maszyna jest bardzo głośna, kiedy przelatuje nad głową, można się wystraszyć – mówi ministrant. Wiktor marzy, by w przyszłości zostać pilotem wojskowym. – Za pół roku będę już ćwiczył skoki ze spadochronem, a potem po raz pierwszy usiądę za sterem szybowca – cieszy się. – Lubię to. Kiedy samolot startuje, patrzę w górę, jestem coraz bliżej nieba...

Tymek zszedł na ziemię

Samoloty często przelatują nad jego głową. Tymek Fuliński mieszka niedaleko Okęcia. Kiedy był małym chłopcem, marzył, by zostać kosmonautą w NASA. – Potem zszedłem na ziemię – śmieje się. – Na razie chodzę do II klasy Technikum Lotniczego nr 9 w Warszawie. A potem będę mechanikiem samolotowym lub awionikiem, to znaczy będę odpowiadać za działanie elektroniki na pokładzie – wyjaśnia. Ale to nie koniec marzeń Tymka. Ministrant z Józefosławia chciałby ukończyć kurs szybowcowy i zrobić licencję na pilotowanie samolotów turystycznych. – A kiedyś będę pilotem samolotów pasażerskich – uśmiecha się. – Takie szkolenie jest bardzo drogie, dlatego muszę dostać się na dobre studia – mówi. – Codziennie proszę Pana Boga, by mi pomógł wytrwać, bym dobrze się uczył, i o bezpieczeństwo podczas lotu.

Ministranci razem

W parafii w Józefosławiu jest 80 ministrantów. – Mimo że najmłodsi są w trzeciej klasie podstawówki, a najstarsi już założyli rodziny, wszyscy się znamy – mówi ks. Kamil Piaszczak, opiekun ministrantów. – To nasza siła – dodaje. – Razem, ojcowie i synowie, podczas wakacji wyjeżdżamy na kajaki, co tydzień na wycieczki rowerowe, razem wychodzimy na gokarty, do parku trampolin, do teatru, bierzemy udział w ministranckich rozgrywkach piłkarskich. To już tradycja, że mecze piłki nożnej odbywają się w naszej parafii. Dwa, trzy razy na semestr ministranci z Józefosławia jadą do Łodzi na modlitewne spotkanie Uwielbieniowa Łódź Ratunkowa. A w trzecie czwartki miesiąca podobne spotkania organizują w swojej parafii. – Bardzo mi zależy, żeby chłopcy odważnie przyznawali się do Pana Boga – mówi ksiądz. – I żeby z Nim szli w dorosłe życie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.