ZOObacz!

Krzysztof Błażyca

publikacja 17.03.2022 11:32

Czy lew chodzi do lekarza? Po czym lemur rozpoznaje człowieka? Ile razy dziennie je małpa i kiedy słonie dostają owoce?

Lemurzyca Fabia rozpoznaje swoją opiekunkę, panią Anię Lemurzyca Fabia rozpoznaje swoją opiekunkę, panią Anię
Krzysztof Błażyca /foto gość

Śląski Ogród Zoologiczny w Chorzowie liczy ponad 60 lat. Niedawno zamieszkały tu pingwiny peruwiańskie. W zeszłym roku nowy dom otrzymały pantery śnieżne. W miejscu starej żyrafiarni powstaje pawilonem lasu deszczowego Ameryki Południowej. Będą tu leniwce, wyjce, kapibary, różne gady i płazy. Odwiedzamy zoo „od kuchni”. Podjeżdża elektryczny meleks. – Wskakujcie! – zaprasza pani Daria Kroczek, z działu edukacyjnego zoo. – Mamy trochę do przejechania.

Małpi talerz

W śląskim zoo mieszka ponad 2 tysiące zwierząt. Każdego dnia czekają na swoje przysmaki, dlatego kuchnia to miejsce, gdzie pracę zaczyna się najwcześniej. Tu przygotowuje się zestawy „dla każdego coś dobrego”. W wielkich garach gotuje się mięso, warzywa – co kto lubi. Zawsze świeże. – Zwierzęta mają różne diety – mówi pani Daria. – Drapieżniki na przykład mają dni głodówki. W naturalnym środowisku przecież nie polują codziennie – wyjaśnia pani przewodnik. – Dlatego dbamy, żeby przyzwyczaiły się do zasady „dzisiaj nic nie upolowałem”. W kuchni dla małp witają nas trzy panie. – Małpy jedzą trzy posiłki dziennie. Są albo wszystkożerne, albo tylko roślinożerne – tłumaczą. – Teraz akurat przygotowujemy przysmaki dla mięsożernych mandryli. Zjedzą wszystkiego po trochu. I trochę zieleniny, i gotowane warzywa, i mięso. Porcje dla nich są większe. Pigmejce natomiast, najmniejszej małpce na świecie, nie możemy na przykład dać połówki jabłka w całości – tylko pokrojone na kawałeczki.

Życie w sekcjach

Zoo podzielone jest na sekcje hodowlane: ptaki, małpy, ssaki drapieżne, ssaki kopytne – a wśród nich sekcja: słoni, żyraf i antylop. Są też akwaria i terraria. Każda sekcja ma swoich opiekunów. – Nie wszyscy ukończyli weterynarię czy zoologię – zaznacza pani Daria. – Ludzie pracujący w zoo to pasjonaci, którzy kochają zwierzęta. Studia, owszem, pomagają, ale najważniejsze są wiedza i doświadczenie. To praca przez siedem dni w tygodniu i trzeba być gotowym na wszystko. Są brzydkie zapachy, zwierzęta mają swoje humory… przez siedem dni w tygodniu – podkreśla. – Ale ta praca daje wiele satysfakcji. Każdy dzień jest tu inny – dodaje nasza pani przewodnik. Opiekun zwierząt w ogrodzie zoologicznym musi je obserwować, próbuje łączyć je w pary. – Teraz oswajamy pantery śnieżne – mówi pani Daria. – Najpierw poznają się przez ogrodzenie. A my patrzymy, jak na siebie reagują. Potem łączy się je na kilka chwil. I tak z czasem coraz dłużej, aż się do siebie przekonają. Instynkt mówiący „to mój teren” jest u nich bardzo silny – tłumaczy przewodniczka.

Wizyty domowe

Dojeżdżamy do magazynów z jedzeniem. Tu czeka na nas pan Michał Robak. Pokazuje chłodnie pełne ryb i mięsa, warzywa poszatkowane lub w całości, zboża, papryka… – To taka kuchnia jak dla ludzi, tylko nieco większa – uśmiecha się. – Słonie trzeba czasem przekupić owocami. Bo nie zawsze chcą współpracować. Dzisiaj mamy dla nich orzeszki i morele – dodaje. Następnie jedziemy do ambulatorium. W tym miejscu zawsze ktoś czuwa. Akurat trwa zabieg. Musimy poczekać. – U nas większość zwierząt nie jest w stanie przyjść do gabinetu weterynarza tak jak pies czy chomik. To lekarz musi iść do nich – tłumaczy weterynarz, pan Michał Załuski. – Takie wizyty domowe – żartuje. Weterynarza najczęściej wzywa opiekun, który obserwuje zachowanie zwierząt. Czasem zdarzają się między nimi bójki, i to poważne, więc potrzebna jest pomoc. – Kiedyś w cyrku przez kraty pogryzły się lwice – wspomina weterynarz. – Zrobiły to tak mocno i zaciekle, że jedna drugiej wyrwała palec. A tu, w zoo, operowałem lwicę chorującą na nowotwór. Kiedy dzikim zwierzętom trzeba pobrać krew albo zrobić USG, najpierw należy je znieczulić. Strzałki napełnione lekiem i środkiem usypiającym wyrzuca się za pomocą sprężonego powietrza z wiatrówki z odległości około 30 metrów. Na co chorują zwierzęta? – pytam. – Często mają pasożyty, choroby przenoszone przez ptaki, no i problemy z żołądkiem albo z jelitami, najczęściej po weekendowym dokarmianiu zwierząt – przyznaje lekarz.

Lemury i akwarium

Na koniec zaglądamy do lemurów, a potem do akwarium. Opiekuje się nimi pani Anna Śliwa. Lemurzyca warri, zwana Fabią, z daleka rozpoznaje swoją opiekunkę. Pani Ania zaopiekowała się nią, kiedy Fabia została odtrącona przez matkę. – Karmiłam ją mlekiem od dzieciństwa. Jest jak moja kolejna córka – śmieje się opiekunka. – Lemur jest jak kot i pies w jednym. Rozpoznaje człowieka i jest bardzo wrażliwy na zapachy, na przykład na szampon do włosów. Fabia urodziła się z bliźniąt, ale rodzeństwo nie przeżyło. Teraz ma 7 lat i niedługo zostanie mamą. – Czekam na wnuki! – żartuje opiekunka. Akwaria to wielkie zbiorniki wodne. – Mamy tu ryby żyjące ponad 20 lat – oprowadzają nas panowie Jakub Jagielski i Zbigniew Sitnik. – Tu na przykład jest ryba dwudyszna – pokazuje pan Zbyszek. – Oddycha skrzelami i rodzajem płuca przypominającym worek. To prapłetwiec, drapieżnik – tłumaczy. W takim dużym akwarium może żyć tylko jeden osobnik. Ten ze śląskiego zoo ma 15 lat. Prapłetwce przypominają nam, że życie wyłoniło się z wody.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.