Razem zawsze lepiej

Szymon Zmarlicki

publikacja 17.03.2022 11:30

Trzy wioski, trzy kościoły, 60 ministrantów i ministrantek. Jedna parafia. I wszystko działa.

Zbiórka w kościele w Rachowicach Zbiórka w kościele w Rachowicach
Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Rachowice to niewielka wieś koło Gliwic na Górnym Śląsku. Jeszcze kilka lat temu było tam zaledwie 15 ministrantów. To niewiele, bo do parafii Trójcy Świętej w Rachowicach należą jeszcze Sierakowice i Goszyce. Każda miejscowość ma swój mały kościół. W styczniu tego roku do grona Liturgicznej Służby Ołtarza dołączyło kolejnych… 16 osób!

I młodsi, i starsi

Niedawno do rachowickiej parafii przyszedł ksiądz Mariusz Setlak. Najpierw, przed święceniami kapłańskimi, był tu jako diakon, teraz jest wikarym. Od początku zachęcał młodsze dzieci, by dołączyły do grupy ministranckiej, a starszych przekonywał, by nie odchodzili po ukończeniu podstawówki. – Nie było łatwo – przyznaje ksiądz. – Kiedyś ministranci i ministrantki (w parafii Trójcy Świętej służą też dziewczyny) z trzech kościołów nie spotykali się razem. Podobno czasem nawet ze sobą konkurowali. Stwierdziłem, że tak być nie może – mówi ks. Mariusz. – I zacząłem od… wyjazdu. Pojechała większość. Teraz raz w miesiącu spotykamy się na wspólnych zbiórkach. Kuba z Sierakowic wspomina, jak to było dawniej. – Wtedy właściwie byliśmy osobno i to nie było fajne. Teraz jest dużo lepiej… – uśmiecha się. – Kiedyś byliśmy sami, a spotkania w kościele prowadzili starsi ministranci – dodaje Jola. – W święta staraliśmy się w Sierakowicach wypaść lepiej niż ministranci w Rachowicach. Odkąd mamy wspólne zbiórki, jesteśmy razem, bo przecież w służbie nie chodzi o rywalizację…

Z dziewczynami

Jola lubi być ministrantką. A chłopaki? Nie narzekają na towarzystwo dziewczyn. – Uzupełniamy się w różnych zadaniach – przyznają. Jedną z najstarszych dziewczyn ministrantek jest Paulina z Goszyc, teraz studentka ekonomii. – Kiedy byłam młodsza, przychodziłam służyć bardziej po to, żeby spotkać się z koleżankami i kolegami – przyznaje. – Im jestem starsza, tym lepiej rozumiem, jaka wartość i odpowiedzialność się z tym wiążą, że to też świadectwo wiary. Znajomi różnie reagują. Mój chłopak dawniej nie chodził na Msze, ale kiedyś zaproponowałam, by chodził ze mną, i teraz już sam przyjeżdża do naszego kościoła. Mam nadzieję, że nie tylko posłuchać, jak czytam, ale że odzyskał wiarę – uśmiecha się Paulina. – To chyba dobry przykład na to, że ministranci mogą być wzorem dla innych...

Jak apostołowie

Ostatnio mieli kurs lektorski. – Żebyśmy jeszcze lepiej rozumieli Pismo Święte i i lepiej czytali podczas Mszy – mówi Szymon z Rachowic, ministrant z 10-letnim stażem. W soboty rano widać ich przy kościele. Przychodzą, by wokół posprzątać, pograbić liście, pozamiatać czy odgarnąć śnieg. Poza służbą w kościele ministranci z rachowickiej parafii razem z księdzem jeżdżą też czasem na wycieczki. Do parku trampolin, latem na spływ kajakowy. – Trzeba łączyć dobrą zabawę z modlitwą – mówi ksiądz Mariusz. – To najlepszy sposób, by do służby angażowało się ich coraz więcej. Młodzi widzą księdza nie tylko przy ołtarzu albo w zakrystii. Mają okazję do rozmowy i wspólnej zabawy. Często im powtarzam. że skoro podczas Mszy kapłan jest jak Pan Jezus, to oni są jak apostołowie. Nawet jeśli ktoś siedzi w pierwszej ławce, nie jest tak blisko Jezusa jak oni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.