Ona tu sprawy załatwia

Agata Ślusarczyk

|

MGN 12/2021

publikacja 09.12.2021 14:10

W otwartych ramionach Matki Bożej, tuż pod Jej sercem, jaśnieje 20-centymetrowa Hostia. Przed Nimi modlitwa trwa dzień i noc.

Ona tu sprawy załatwia Marek BAZAK /East News

Niezwykła figura wykonana ze srebra, postać Matki Bożej naturalnej wielkości, znajduje się w kaplicy adoracji przy sanktuarium w Niepokalanowie. Stoi w centrum ołtarza. Srebro, złoto, kryształ w połączeniu z promieniami słońca robią wrażenie nieziemskie. Artyści tworzący to dzieło nie mieli pojęcia, że… właśnie spełnia się wielkie marzenie św. Maksymiliana Kolbego.

Odnaleziony list

Kiedy prace nad ołtarzem ado- racji w Niepokalanowie były już na ukończeniu, w zakonnych archiwach przypadkiem odnalazł się list o. Maksymiliana z 1934 r. Na 84 lata przed powstaniem kaplicy pisał, że w wielkim ołtarzu wyobraża sobie piękną figurę Niepokalanej, a na jej tle między rozłożonymi rękami monstrancję, i że ciągle wystawiony jest Najświętszy Sakrament: „Kto zagląda do kościoła, pada na kolana, adoruje, spogląda na twarz Niepokalanej, odchodzi, a Ona z Panem Jezusem jego sprawę załatwia”. – To wielkie proroctwo św. Maksymiliana na naszych oczach się spełniło – mówi o. Andrzej Sąsiadek, franciszkanin z Niepokalanowa. – Za każdym razem, kiedy opowiadam tę historię, mam gęsią skórkę – przyznaje. Kaplica jest ósmym z 12 planowanych na całym świecie miejsc modlitwy o pokój. Tylko w pierwszym roku po jej otwarciu na spotkanie z „Mamusią Niepokalaną” – jak nazywał Matkę Bożą św. Maksymilian – kamera zarejestrowała 300 tysięcy (!) wejść.

Ziemia Maryi

W każdą pierwszą sobotę miesiąca przybywają tu tłumy na zawierzenie Niepokalanemu Sercu Maryi „Oddaj się Maryi”. W ostatni weekend wakacji młodzież z całej Polski przyjeżdża na MaxFestiwal. Raz do roku swoje spotkanie w Niepokalanowie mają też dzieci. Franciszkańskie archiwa mają już pierwsze świadectwa, że w tym miejscu Niepokalana załatwia u Jezusa wiele ludzkich spraw – uzdrawia z chorób, przywraca pokój i zgodę w rodzinach, wyprasza nawrócenie. – To święta ziemia – mówi ojciec Andrzej. – Wybrała ją sama Matka Boża. W 1927 roku, kiedy św. Maksymilian przybył tu razem z 20 braćmi, było w tym miejscu szczere pole. Pierwsze, co zrobił, to postawił figurę Matki Bożej i powiedział: „Ta ziemia jest Twoja”. Na niej Matka Boża ma odbierać szczególną cześć, dlatego nazwał ją Niepokalanowem. Chciał także, by takie miejsca powstały w każdym państwie.

Drewniana kaplica

To najstarszy budynek w klasztorze. Dziś sanktuarium św. Maksymiliana. Tu święty modlił się, odprawiał Msze św., głosił konferencje. Tu swoje śluby zakonne składali bracia, a za czasów św. Maksymiliana mieszkało w Niepokalanowie 700 zakonników. Największy męski zakon w Europie powstał tu w trzy lata! Tuż przy zakrystii drewnianej kaplicy można zobaczyć celę św. Maksymiliana. Mieszkał w niej trzy lata, od założenia Niepokalanowa w 1927 r. aż do 1930 r. Przed kaplicą od strony ulicy do dziś stoi figurka Niepokalanej, którą św. Maksymilian postawił na pustym polu.

Cela nr 19

Znajduje się na pierwszym piętrze domu noszącego obecnie imię św. Maksymiliana. Tu przez jakiś czas mieszkał. Prowadzą do niej strome schody. Niewielką celę odwiedzili kiedyś papież Jan Paweł, a także II i matka Teresa z Kalkuty. Na środku stoi duże biurko, a nad nim figurka Niepokalanej, która towarzyszyła św. Maksymilianowi w pracy. W gablotach obejrzeć można przedmioty, których codziennie używał: pióra, habit czy drewnianą łyżkę. W tym pokoju 17 lutego 1941 r. został aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu w Oświęcimiu.

Eteroplan i inne wynalazki

W budynku, w którym kiedyś były pralnia i stolarnia, znajduje się Muzeum św. Maksymiliana. Pośród licznych zdjęć i eksponatów (m.in. pierwszych cudownych medalików wybijanych do dziś w Niepokalanowie) uwagę przyciąga kartka z zeszytu, a na niej odręcznie wykonany projekt… eteroplanu. Co to takiego? To maszyna umożliwiająca loty między planetami. To dzieło św. Maksymiliana. Znany jako ten, który oddał życie za ocalenie współwięźnia Franciszka Gajowniczka i zginął w obozie w Oświęcimiu, był też matematycznym geniuszem i wynalazcą! W seminarium w lot rozwiązywał zadania, które innym zajmowały wiele godzin. A w wolnym czasie projektował… wynalazki. Wymyślił na przykład „piszący telegraf”, urządzenie, które zamienia mowę w tekst.

Strażacy w habitach

To też dzieło św. Maksymiliana. „To, co otrzymujemy od ludzi, nie jest nasze, wszystkie budynki i całe wydawnictwo należy do społeczeństwa, dlatego też musimy czuwać, aby się coś nie zniszczyło. Dobrze byłoby pomyśleć i stworzyć coś w rodzaju straży, gdyż pożar na naszym terenie może powstać bardzo łatwo” – powtarzał braciom założyciel Niepokalanowa. Staż pożarna gasiła pożary nie tylko na terenie klasztoru, ale pomagała też okolicznej ludności. Jeszcze do niedawna zakonnicy w habitach wyjeżdżali na akcję. Dziś jednostka ma profesjonalny sprzęt, a zakonnicy – strażacy nie odróżniają się od swoich kolegów po fachu. W Muzeum Ochotniczej Straży Pożarnej zachowały się samochód Minerva z 1925 r., który służył jako wóz strażacki, i ręczne pompy z XIX w.

Szaleniec Niepokalanej

Tak nazywano ojca Maksymiliana. Dla Niepokalanej chciał zdobyć cały świat. Do dziś istnieje utworzone przez niego wydawnictwo. Przed wojną czasopismo „Rycerz Niepokalanej” ukazywało się w nakładzie 1 miliona egzemplarzy, a „Mały Dziennik” średnio w 150 tys. egzemplarzy dziennie. Wykorzystując zdobycze techniki, w 1938 r. uruchomił pierwszą katolicką rozgłośnię radiową w Polsce, dziś znaną jako Radio Niepokalanów. Planował też budowę telewizji, studia filmowego, a nawet… lotniska. Jego zapał był tak wielki, że dziś „Rycerza Niepokalanej” wydaje się w… Japonii. Czasem nazywano go „głupim Maksiem”, bo szalone pomysły ojca Maksymiliana nie mieściły się w głowach.

Figurki Niepokalanej

Trudno policzyć, ile jest ich w Niepokalanowie. Święty Maksymilian chciał, by figurka Niepokalanej była w każdej celi zakonnej i miejscu pracy. Nie dla ozdoby. Miała przypominać, dla kogo trudzą się zakonnicy. Pierwszą figurkę kupił za swoje oszczędności. Gdy przyniósł ją do domu, mama poprosiła, by ją ucałował i nigdy o niej nie zapominał. Odtąd Rajmund – takie imię nosił od chrztu ojciec Maksymilian – wszędzie zabierał ją ze sobą. To był jego przenośny ołtarzyk. Jej powierzał swoje dziecięce kłopoty, nawet to, że czasem mama się na niego gniewała. Święty Maksymilian wiele zawdzięczał Maryi. Wierzył, że dwa razy został uzdrowiony przez wstawiennictwo Matki Bożej z Lourdes.

Dwie korony

Jedna była biała, druga czerwona. Mały Rajmund zobaczył je w kościele św. Mateusza w Pabianicach. Któregoś dnia, klęcząc przed obrazem Matki Bożej, zapytał: – Matko, co ze mną będzie? Często bowiem, kiedy mama gniewała się na syna, mówiła: – Oj, Mundziu, Mundziu, co z ciebie będzie?... Zapytał więc o to Matkę Bożą. Podniósł oczy i zobaczył, że Niepokalana trzyma w rękach dwie korony. – Co to znaczy? – zapytał. – To jest czystość i męczeństwo. A potem – niebo. Którą chcesz? – zapytała Matka Boża. – Chcę obie! – powiedział Rajmund. Korony otrzymał 10 października 1982 r. gdy papież Jan Paweł II ogłaszał go świętym. Do dziś w Niepokalanowie przechowywany jest więzienny pasiak obozowy, w którym św. Maksymilian dobrowolnie poszedł na śmierć ocalając życie innego człowieka.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.