Piękna i dobra

Gabriela Szulik

|

MGN 12/2021

publikacja 18.11.2021 12:52

Lekarka czy zakonnica? A może misjonarka…? Albo żona i mama…? Gdy poznała Guida, już wiedziała.

Piękna  i dobra facebook

W Rimini we Włoszech 24 października Sandrę Sabattini ogłoszono błogosławioną. Zwyczajna, wesoła, zawsze z szerokim uśmiechem i typowym dla Włochów ogromnym temperamentem. Z mnóstwem planów. Zawsze chętna do pomocy. Dziewczyna, która wśród tylu pasji znajdowała czas, by w ciszy adorować Jezusa.

Wyjątkowa przyjaźń

Mieszkała w Riccione na północy Włoch, tuż nad Adriatykiem. Lubiła spacerować brzegiem morza, chodzić po górach i zajadać lody truskawkowe. Z bratem grała w piłkę, trenowała biegi, uwielbiała tańczyć i śpiewać. I miała wielkie serce dla każdego, kto potrzebował pomocy – tak ją wspominają. Sporo ludzi Sandrę Sabattini wciąż pamięta, bo jej rówieśnicy są dziś sześćdziesięciolatkami. Sandra, wysiadając z samochodu, została potrącona przez inny samochód. Jej niespodziewana śmierć to był szok, choć jednocześnie ludzie mieli pewność, że zginęła wyjątkowa dziewczyna. Zawsze żyła blisko Boga. Wiara w domu Sabattinich była czymś bardzo naturalnym. Już jako dziecko Sandra często zasypiała, trzymając lalkę w jednej ręce, a różaniec w drugiej. Po pierwszej Komunii Świętej w tajemnicy zaczęła pisać dziennik, pamiętnik. Po czasie okazało się, że w pięciu zeszytach prowadziła zapiski o swojej wierze, o coraz większej przyjaźni z Jezusem. Duży wpływ na jej życie miał ks. Oreste Benzi. Sandra poznała go, gdy miała 12 lat. Kapłan ten założył Wspólnotę Jana XXIII, pomagał m.in. bezdomnym oraz byłym narkomanom. Do wspólnoty dołączyła też Sandra. „Dzięki temu księdzu poznałam Jezusa naprawdę” – przyznała.

Niespodziewane uderzenie

Jako czternastolatka razem ze wspólnotą i księdzem Oreste pojechała na obóz w Dolomity. Byli też z nimi niepełnosprawni, którymi wspólnota się opiekowała. „Nigdy nie opuszczę tych ludzi” – napisała po powrocie Sandra w dzienniku. Gdy zaczęła studiować medycynę na uniwersytecie w Bolonii, coraz częściej zastanawiała się, w jaki sposób ma służyć Bogu. Jako lekarka czy jako zakonnica? A może powinna pojechać do Afryki na misje? Albo ma być żoną i mamą…? I wtedy poznała Guida. Już wydawało się, że wszystko się układa, że już wie, kim będzie. Guido był w niej bardzo zakochany. Imponowała mu swoją szczerą wiarą, tym, że wszystko potrafiła odnosić do Boga. Zaręczyli się. Niedługo potem zdarzył się ten okropny wypadek. Tego dnia, rankiem 29 kwietnia 1984 r., Sandra razem z narzeczonym i przyjacielem jechali na spotkanie wspólnoty. Wysiadała z samochodu, gdy uderzyło w nią auto. Po trzech dniach w śpiączce, 2 maja 1984 roku, zmarła w szpitalu w Bolonii. Nie miała 23 lat. Dlaczego została błogosławioną? Bo zwyczajnie była wierna Panu Bogu. Bo była serdecznie dobra dla ludzi, których spotykała. Bo żyła z Bogiem wszędzie. I podczas treningu, i na spacerze, i na lekcji matematyki.

Jeden z przyjaciół Sandry:

„Wśród zdjęć Sandry, które zrobiłem, to kocham najbardziej. Byliśmy na placu 1 maja 1980 roku, domagaliśmy się prawa do pracy dla niepełnosprawnej dziewczyny. Sandra spotkała ją kilka lat wcześniej. Poprosiłem ją o uśmiech, bo była tak piękna w swojej prostocie, z jasnymi oczami i zawsze uśmiechnięta. Była piękna nawet w tym, jak trzymała gazetę. Dobrze nadawała się do reprezentowania nas wszystkich. Młodych ludzi, wrażliwych na niesprawiedliwość, którzy w szary poranek wyszli na ulice, by twierdzić, że praca dla niepełnosprawnych jest ich prawem”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.