Megawytrwali

Justyna Jarosińska

publikacja 09.12.2021 16:03

Mają od 9 do 19 lat i dobrze znają Dzieje Apostolskie. Są zachwyceni liturgią i uwielbiają być razem.

Chłopaki wiedzą,  że wysiłek daje satysfakcję. Chłopaki wiedzą, że wysiłek daje satysfakcję.
Justyna Jarosińska /foto gość

Niedziela godzina 9 to święta pora dla ministranta urszulańskiej parafii w Lublinie. Wtedy Liturgiczna Służba Ołtarza zbiera się na wspólną Mszę św. Nawet jeśli komuś bardzo się nie chce, bo w końcu to wolny dzień, to i tak wstanie i przyjdzie.

Dobry kierownik

Jest ich 35, choć – jak mówią – ciągle się to zmienia: przychodzą nowi, inni wyjeżdżają na studia, a jeszcze inni po prostu nie odnajdują w tej służbie swojego miejsca. – Każdy ma swoje powody, by zostać ministrantem – stwierdza Adam, który jest już ceremoniarzem i od przeszło 10 lat każdej niedzieli staje przy ołtarzu w kościele św. Urszuli. – W pewnym wieku nie robi się już tego, bo „mama każe albo prosi”. Człowiek przychodzi, bo chce, bo czuje się w tej wspólnocie dobrze. Chłopaki od św. Urszuli to od wielu lat wyjątkowo zgrana ekipa. Właśnie wybrali nowy zarząd. – Wprowadzę dużo ulepszeń – śmieje się 15-letni Filip, nowy prezes ministrantów. Adam, jego poprzednik, zdał maturę i wyjeżdża na studia. Zmienił się też wiceprezes, no i oczywiście skarbnik. Mimo różnicy wieku potrafią się dogadać. Niemała w tym zasługa ich opiekuna ks. Wojtka Lisieckiego. To on w każdą sobotę zaprasza ministrantów i lektorów najpierw na modlitwę, a potem na wspólną zabawę. – Z lektorami spotykam się w piątek wieczorem – mówi. – Omawiamy wtedy, co będziemy robić w najbliższym czasie, i przygotowujemy zadania dla ministrantów na sobotę. Każdy lektor ma swoją grupę. Do dziś pamiętają wspólne czytanie Dziejów Apostolskich. – Udało nam się nawet je omówić – zaznacza ks. Wojtek.

Brewiarz w busie

Godzinna zbiórka zwykle kończy się na sportowo. – Przeważnie gramy w piłkę nożną na pobliskim boisku – mówią ministranci. – To pasja chłopaków. Mamy nawet swoje stroje ligowe – chwali się ksiądz. – Niedługo będziemy grać w dekanalnych rozgrywkach ministranckich. Nie tylko na zbiórkach i Mszach św. są razem. – Chodzimy na pielgrzymki, jeździmy rowerami, zwiedzamy Polskę – wylicza ks. Wojtek. – Latem i zimą zazwyczaj ruszamy w góry. Pamiętam pierwszy nasz wyjazd na narty – opowiada Adam. – Jechaliśmy busem, ksiądz prowadził. A my razem głośno odmawialiśmy brewiarz. Zanim lubelska ekipa ministrancka po raz pierwszy ruszyła zimą w góry, zrobiła próbę letnią. – Zobaczyłem wtedy, że to nie są małe, nieporadne dzieci, o które cały czas trzeba się troszczyć – przyznaje ksiądz. – Chłopacy okazali się zdyscyplinowani, zaradni, a przede wszystkim megawytrwali. Wiele pomysłów udaje się zrealizować tylko dlatego, że są na wszystko chętni. Naprawdę – podkreśla opiekun. – Cokolwiek bym nie zorganizował, zawsze jest odzew. Zawsze są gotowi do działania. Są chętni i do pracy, i do zabawy.

Dumni i wierni

Ministranci od św. Urszuli są rozpoznawani w parafii. – Często szczególnie młodsi patrzą na nas z podziwem – nie kryje dumy Filip, nowy prezes grupy. – Ale i starsi parafianie gratulują nam postawy i zaangażowania. Chłopaki nie wstydzą się swojej wiary i chętnie manifestują ją nie tylko przez służbę przy ołtarzu. – Większość z nas chodzi do szkoły na osiedlu, która nosi imię błogosławionego kard. Stefana Wyszyńskiego. – Jesteśmy dumni, że mamy takiego patrona – mówi Filip. Chłopak wie, co mówi, bo ostatnio brał udział w przedstawieniu teatralnym poświęconym bł. kard. Wyszyńskiemu, wystawianym w szkole. Co zrobić, by wśród ministrantów była taka atmosfera jak u was? – pytam na koniec. – Podstawą jest wzajemny szacunek, bez względu na wiek – podkreśla ks. Wojtek. – No i oczywiście wspólne planowanie, tak jak u nas, przynajmniej miesiąc wcześniej – dodaje opiekun ministrantów, który zarezerwował już wyjazd narciarski, zaplanowany na koniec lutego przyszłego roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.