Dynastie na boisku

Piotr Sacha

publikacja 21.10.2021 10:05

Andri strzelił pierwszego gola w reprezentacji. Jak kiedyś tata i dziadek. Daniele jest w składzie Milanu. Jak kiedyś tata i dziadek. Marcos wygrał Ligę Mistrzów. Jak kiedyś dziadek… Tata przegrał w finale.

Dynastie na boisku www.sefutbol.com (2x); Peter Morrison /AP Photo/East news

Chyba każdy lubi wcielić się na moment w detektywa. I tropić… ślady rodzinnych historii sprzed lat. Może się na przykład okazać, że jaki ojciec, taki syn, a jaki syn, taki wnuk. A wszyscy trzej zasłynęli z tego samego powodu. Poznajcie znane rodziny piłkarskie z Islandii, Włoch i Hiszpanii.

Całus od taty

Andri Gudjohnsen ma 19 lat. Na co dzień gra w młodzieżówce Realu Madryt. Kiedy 5 września zdobył swoją pierwszą bramkę w reprezentacji Islandii, tacie i dziadkowi Andriego zabiły mocniej serca. Obaj panowie również strzelali gole dla swojego kraju. Eidura Gudjohnsena (tatę 19-latka) kibice uważają za najlepszego piłkarza w całej historii islandzkiego futbolu. Grał między innymi w Chelsea i w Barcelonie. Piłkarską karierę zakończył po Euro 2016 we Francji, gdzie Islandia skradła serca kibiców całej Europy. Debiutowała wtedy w mistrzostwach jako piłkarski Kopciuszek, a potem utarła nosa Anglikom w 1/8 finału. Dziś Eidur Gudjohnsen pracuje jako asystent trenera. Gdy Andri po raz pierwszy wybiegał z islandzkiej ławki rezerwowych na boisko, Eidur dał mu ojcowskiego całusa w prawy policzek. I tak historia zakreśliła koło… Bo w kwietniu 1996 r. doszło do podobnej sytuacji. Zupełnie wyjątkowej. Eidur zmienił w meczu towarzyskim… swojego ojca Arnora. Gdy pojawił się na murawie, również dostał ojcowskiego całusa, również w prawy policzek. Dziadek Arnor w drużynie narodowej Islandii zagrał 73 razy i strzelił 14 bramek. Tata Eidur wystąpił w 88 meczach i trafił do siatki przeciwnika 26 razy. Ciekawe, czy Andri pobije osiągnięcia taty i dziadka.

1000 meczów w jednym klubie

Najsłynniejszą rodziną piłkarską – a już na pewno najsłynniejszą we Włoszech – jest rodzina Maldinich. Jaki ojciec, taki syn… i wnuk. To właśnie historia o nich. Cesare Maldini – legenda Milanu. Te cztery słowa Włosi wypowiadają na jednym oddechu. Był podporą obrony, superkapitanem, czterokrotnym mistrzem Włoch, zanim jeszcze zaczęła się w Polsce epoka Orłów Górskiego. Później jako świetny trener – w klubach i włoskiej reprezentacji – wprowadzał do wielkiej piłki swojego syna Paola. Paolo Maldini – legenda Milanu. Tu Włosi również się nie zająkną. Powtórzył (a nawet przebił) sukcesy ojca: był podporą obrony, superkapitanem, siedmiokrotnym mistrzem Włoch, zanim jeszcze w polskiej drużynie zaczął strzelać Robert Lewandowski. Paolo zaczął kopać w klubie swojego taty już jako 10-latek. Skończył karierę w wieku 41 lat, kiedy jego synowie Christian i Daniele trenowali w młodej akademii Milanu. Dziś wszyscy panowie o nazwisku Maldini mają na swoim koncie ponad 1000 rozegranych meczów w AC Milan. 19-letni Daniele Maldini przebił się już do pierwszego składu. On jednak, inaczej niż tata i dziadek, gra w ofensywie. Za to starszy brat Christian pozostał wierny rodzinnej tradycji, czyli pozycji obrońcy. Teraz występuje w klubie z trzeciej ligi.

Tata z Barcy, dziadek z Realu

Historia o trójce piłkarzy o tym samym imieniu i nazwisku zaczyna się w hiszpańskim mieście Santander. Tu urodził się i trenował w miejscowym klubie Racing Marcos Alonso, znany bardziej jako Marquitos. Potem długie lata tworzył obronę słynnej ekipy Realu Madryt sprzed sześćdziesięciu lat. Kiedy Marquitos czwarty rok z rzędu całował z kolegami z Realu klubowy Puchar Europy, pod sercem jego żony biło serce maleńkiego Marcosa juniora. Jako chłopiec Marcos nasiąkał domową atmosferą wielkiej piłki. Trenował intensywnie jak tata. I jak tata zaczynał dorosłą przygodę z piłką w Racingu. Ale później, zamiast jak tata trafić do Realu, stał się silnym punktem Barcelony. Kiedy kończył piłkarską karierę, na świecie pojawił się Marcos Alonso trzeci, czyli wnuk Marquitosa. Jako 9-latek chłopiec trafił do Realu, klubu słynnego dziadka, gdzie trenował kilkanaście kolejnych lat. Dziś można go znaleźć w składzie Chelsea. Niedawno otrzymał nawet nominację do nagrody dla najlepszego zawodnika miesiąca w angielskiej ekstraklasie. W tym roku wygrał też Ligę Mistrzów – jak kiedyś dziadek. Tata Marcosa był o krok od zdobycia tego trofeum. Przegrał jednak finał z Barceloną. – Dziadek jeszcze żył, kiedy zaczynałem grać w akademii Realu. Był na paru moich meczach – wspomina najmłodszy z Marcosów na stronie internetowej Chelsea. – Każdy chciał sobie zrobić z nim zdjęcie… zamiast patrzeć, jak gramy. Byłem bardzo dumny z mojego dziadka – dodaje Hiszpan.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.