Kilometry sznurka

Rozmawiał Krzystof Błażyca

publikacja 21.10.2021 10:04

Uciekli z Sudanu Południowego pogrążonego w wojnie. Mieszkają w sąsiedniej Ugandzie, w obozie dla uchodźców w Bidibidi. Około trzystu tysięcy osób. Większość to dzieci i młodzież. O nich i o różańcach, jakie wyplatają, mówi o. Andrzej Dzida, werbista, który jest z nimi.

Wyplatanie różańców. Pomaga siostra Dorotea, werbistka  z Indonezji Wyplatanie różańców. Pomaga siostra Dorotea, werbistka z Indonezji
Krzysztof Błażyca /foto gość

Mały Gość: Z czego powstają różańce wyplatane przez mieszkańców obozu?

Ojciec Andrzej Dzida SVD: Ze zwykłego sznurka. Zrobiliśmy już 5 tysięcy.

Ile sznurka zużyliście?

45 kilometrów. Na jeden różaniec potrzeba 9 metrów. Sznurek jest dość cienki, więc trzeba go zawijać podwójnie.

Jak to się robi?

Zaczyna się od trzeciej dziesiątki i idzie do środka. Siostra Dorotea, werbistka z Indonezji, uczy dzieci, jak robić takie różańce. Na dziesiątkach robi się inne węzełki, a na „Ojcze nasz”, dla odróżnienia, też trochę inne. Jeden różaniec powstaje nawet w trzy i pół godziny. Ten, kto ma wprawę, zrobi go w ciągu jednej godziny. Ale nie chodzi tylko o pracę. Zachęcamy też do modlitwy na różańcu, czyli „módl się i pracuj”. Ile dzieci się w to angażuje? To zależy od dnia i godziny. Mamy około 20 chłopców i dziewcząt. Najwięcej osób to młodzież 16–18-letnia. Zainteresowanych jest sporo, nawet setka dzieci chce robić takie różańce, ale brakuje im jeszcze systematyczności.

Co dzieje się potem z tymi plecionymi różańcami?

Są sprzedawane. To pewnego rodzaju pomoc dla nich. Część zebranych pieniędzy jest przeznaczona na szkołę, a część dla rodzin, na zakup książek, butów dla dzieci. Niektórzy też chcą uczestniczyć na przykład w warsztatach komputerowych, chłopcy chcą uczyć się mechaniki samochodowej – to wszystko kosztuje.

Próbował Ojciec zrobić taki różaniec?

Ja mam problemy manualne. (śmiech) No i trzeba mieć dużo cierpliwości i trochę czasu.

A gdzie kupujecie sznurek?

Z naszego obozu trzeba dojechać do miasteczka Arua. To 87 km. A czasem nawet do stolicy, do Kampali. To już ponad pół tysiąca kilometrów.

Czy sudańscy uchodźcy lubią modlić się na różańcu?

Bardzo. W czasie pandemii, gdy nie można było sprawować Mszy, organizowaliśmy małe grupy przy chatach. I tam z rodzinami odmawialiśmy jedną część Różańca. A że był rok słowa Bożego, to przed każdą dziesiątką czytaliśmy krótki fragment z Biblii dotyczący tej tajemnicy. Dzieci przedstawiały też często związane z nią scenki. I to się rozpowszechniło.

Podobno dzieci z Bidibidi należą też do Papieskich Dzieł Misyjnych.

Organizują tu, na terenie obozu, małe pielgrzymki różańcowe. A jak się spotykają w grupach, odmawiają Różaniec albo Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Czasem Litanię do Matki Bożej czy do św. Józefa. Niektóre dzieci znają je na pamięć.

O co my w Polsce możemy się modlić dla uchodźców z Bidibidi?

Przede wszystkim o to, aby odzyskali zaufanie do Boga i do ludzi. Dlaczego? Bo ci ludzie wiele razy uciekali w różne rejony. Starsi chrześcijanie, jeszcze zanim Sudan Południowy odzyskał niepodległość w 2011 r., uciekali przed islamem. Teraz, po powstaniu nowego państwa, problem jest wciąż ten sam.

Jeden konflikt się kończy, a drugi zaczyna?

Właśnie. I wtedy znowu zaufanie się załamuje. Dorośli, którzy kilka razy przez to przeszli, bardzo to pamiętają. Natomiast dzieci są bardzo ufne i oby wzrastały w mądrości, ale i w ufności do Boga i ludzi. I oby nastał pokój w Sudanie Południowym, by kiedyś mogły wrócić do swego kraju, do swojej ojczyzny.

Kto chce różaniec z Bidibidi?

☻ Wyjątkowy ☻ Zrobiony własnoręcznie przez dzieci z obozu dla uchodźców w Bidibidi ☻ Specjalnie dla czytelników „Małego Gościa” Wystarczy odpowiedzieć na pytanie:

Ile sznurka potrzeba, by wypleść jeden różaniec?

Odpowiedzi należy przesyłać na adres: redakcja@malygosc.pl (mamy do rozesłania 30 kopert, a w każdej 5 różańców)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.