Szlak wyznacza rzeka

Ilona Lorenz

publikacja 26.08.2021 10:16

Woda nierzadko sięga kolan, a w niektórych miejscach trzeba nawet zanurzyć się po szyję.

Szlak korytem rzeki Virgin to nie brodzenie w płytkim strumieniu. Nierzadko woda sięga kolan, a nawet wyżej Szlak korytem rzeki Virgin to nie brodzenie w płytkim strumieniu. Nierzadko woda sięga kolan, a nawet wyżej
marek kolano

To najstarszy park narodowy w stanie Utah w Stanach Zjednoczonych. Mniejszy i mniej znany niż Grand Kanion czy Yellowstone. Park Narodowy Zion to kolejny cel na mapie naszej podróży. Swoją nazwą nawiązuje do biblijnego Syjonu. Do wyboru mamy kilka szlaków i najbardziej rozpoznawalne: Angels Landing (powietrze) i The Narrows (woda).

Kauczukowe skarpety

Na jeszcze pustawym parkingu przed wjazdem do parku, tuż obok samochodów, nie zważając na ludzi, łania karmi swe nowo narodzone cielę – to pierwsze zaskakujące spotkanie z parkową przyrodą. Ruszamy na szlak The Narrows. W sennym jeszcze miasteczku Springdale wypożyczamy wodoodporne buty, neoprenowe, nieprzemakalne skarpetki i długie kije. Szybko się przebieramy, bo do parkowego autobusu, który zawiezie nas na początek szlaku, ustawiła się już spora kolejka. The Narrows nie jest typowym szlakiem. Nie ma tu znaków. Kierunek marszu wyznacza koryto rzeki Virgin, do której trzeba… wejść. Na specjalnej tablicy tuż obok przystanku parkowi strażnicy umieszczają aktualne informacje o temperaturze wody czy możliwych błyskawicznych powodziach. Jest piękny, słoneczny dzień. Ostatnie dni czerwca. Woda w rzece ma temperaturę około 10 stopni C.  Przy Temple of Sinawava rozpoczyna się pierwszy odcinek trasy: Riverside Walk. Szlak biegnie najpierw drogą wzdłuż rzeki – nawet ogromny pająk wybrał się tutaj na spacer pod skalnym nawisem. Potem zaczyna się przygoda. Wchodzimy do rzeki. Buty momentalnie wypełniają się wodą. Czyżbym coś źle zrozumiała? Na szczęście neoprenowe skarpetki zrobiły swoje. Dzięki nim chłód wody nie jest tak mocno odczuwalny. Pod nogami kamienie. Wszystkie śliskie. Trudno byłoby utrzymać równowagę bez kija.

Najpierw plecak

Narrow znaczy „wąski”. Kanion utworzony przez rzekę Virgin w najwęższych miejscach ma ok. 6 metrów szerokości. Rzeką idzie strumień ludzi. Nie wszyscy dotrą do źródła Big Springs. Większość zawróci po dotarciu do ok. 40-metrowego wodospadu Mystery Falls albo w połowie drogi do Big Springs przy ujściu strumienia Orderville, gdzie zaczyna się The Wall Street, najbardziej malownicza część głównego kanionu. Można też na chwilę zboczyć z głównego szlaku, żeby zobaczyć chociaż kawałek wąwozu Orderville. Korzystamy z tej opcji i przez pół godziny wędrujemy bocznym kanionem, po czym wracamy do rzeki Virgin. Tu faktycznie można poczuć się jak na Manhattanie – pionowe skały sięgają 600 metrów. Im dalej w górę rzeki, tym mniej ludzi i tym częściej trzeba się porządnie zmoczyć. Wędrówka korytem rzeki Virgin to nie brodzenie w płytkim strumieniu. Nierzadko woda sięga kolan, a nawet wyżej. W jednym miejscu trzeba nawet zanurzyć się po szyję. A woda w górskiej rzece o kamienistym dnie płynie wartko. Niektórzy po prostu przepływają ten odcinek. Nie potrafię pływać. Waham się chwilę, ale… od czego są przyjaciele. Mój towarzysz przenosi najpierw mój plecak, po chwili wraca, żeby mi pomóc. Kurczowo trzymając się skały, krok za krokiem przesuwam się do przodu. Mokrzy, ale szczęśliwi idziemy dalej. I tylko z tyłu głowy tłucze się myśl, że trzeba będzie jeszcze tędy wracać…

Śliskie kamienie

Po krótkim odpoczynku na jednym z nielicznych miejsc, gdzie można przejść suchą nogą, idziemy w stronę Big Springs. To około pięciu godzin wędrówki. Tu wita nas soczysta zieleń. Stąd zawracamy. Jeszcze tylko kilka pamiątkowych fotek, które, jak się potem okazało, były ostatnimi zdjęciami ze szlaku. W poszukiwaniu idealnego ujęcia… potykam się na śliskim kamieniu i zażywam nieplanowanej kąpieli w zimnej wodzie. Ociekający wodą sprzęt odmawia współpracy. Na szczęście karta pamięci pozostała sucha. Wraca nadzieja, choć aparat nie działa, stłuczona kostka i niezagojone pęcherze dają znać o sobie. Zimna woda jednak działa jak znieczulający kompres. Idziemy z prądem rzeki, wydaje się, że poziom wody jest trochę wyższy. Około godz. 18 docieramy do Riverside Walk. Na parkingu wciąż jest młody jelonek. A mój aparat? Woda w rzece Virgin okazała się bardzo czysta, niemal jak destylowana. Nie uszkodziła elektroniki. Aparat wysechł i po dwóch dniach znów mogłam robić zdjęcia. Działa do dziś .

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.