Prymas i Matka

Piotr Kordyasz

publikacja 21.10.2021 10:13

Wielka przyjaźń wielkich ludzi aż po wspólną beatyfikację.

Po co Kościół niektórych ludzi ogłasza świętymi? Przede wszystkim po to, aby pokazać, jak naśladować ich miłość do Boga i drugiego człowieka. Zanim ktoś zostanie ogłoszony świętym, najpierw dokładnie bada się jego życie. Droga na ołtarze bywa bardzo długa. Chociaż na przykład św. Antoni z Padwy na ogłoszenie świętości czekał tylko 11 miesięcy, a św. Jadwiga Andegaweńska, królowa Polski, która umarła w opinii świętości, dopiero 600 lat po śmierci została ogłoszona świętą. Kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski, który 12 września 2021 r. w Warszawie razem z matką Różą Czacką ma być ogłoszony błogosławionym, na beatyfikację czekał 40 lat, a matka Czacka dokładnie 60 lat. Dlaczego tych dwoje jednego dnia ma zostać ogłoszonych błogosławionymi?

Dom w Laskach

Prymas Wyszyński i matka Czacka znali się niemal czterdzieści lat. Mimo różnicy wieku (matka Czacka była starsza o 25 lat) doskonale się rozumieli. Prymas poznał ją jako młody ksiądz, gdy studiował w Lublinie na KUL-u. Do podwarszawskich Lasek, gdzie matka Elżbieta razem z siostrami prowadziła ośrodek dla niewidomych, zabrał go kierownik duchowy ks. Władysław Korniłowicz. To był początek wielkiej przyjaźni. „Matka była dla nas wszystkich źródłem pokoju, równowagi i gotowości służenia. Była niewidoma, ale miała szczególny wewnętrzny wzrok” – mówił prymas po jej śmierci. „Jej twarz wyręczała oczy, jej twarz mówiła… To była wymowna twarz! Odsłaniała i zdradzała tajemnice służebnicy dobrej i wiernej”. Prymas chętnie jeździł do Lasek. Tam prowadził rekolekcje, odpoczywał, spotykał się z matką. „Mam nadzieję, że Ekscelencja uważa Laski za swój dom i że przyjedzie odpocząć, gdy tylko będzie miał możność, serdecznie i gorąco o to proszę. My ze swej strony obiecujemy, że zupełnie nie będziemy naszymi sprawami męczyć jego Ekscelencji, tak by odpoczynek mógł być zupełny” – pisała matka Czacka w jednym z listów do prymasa.

Zwyczajnie nadzwyczajni

Matkę Czacką wiele łączyło z Prymasem Tysiąclecia. Znane jest powiedzenie prymasa, że całe jego życie było drogą Wielkiego Piątku. Życie matki Czackiej również naznaczone było tajemnicami bolesnymi. Jako młoda dziewczyna straciła wzrok. „Do nieba idzie się przez krzyż” – powtarzała potem siostrom ze zgromadzenia, które założyła. Do dziś w Laskach znane jest pozdrowienie: „Przez krzyż do nieba”. Przyszły prymas z kolei w młodości ciężko chorował i długo obawiano się o jego życie. Mimo kruchego zdrowia oboje wiele od siebie wymagali. „Słowo nie mogę nie istnieje w słowniku osoby czynu” – mówiła matka Czacka. Wśród obowiązków, które na nich spadały, umieli zachować pogodę ducha i dystans do siebie. Matka Czacka kiedyś podczas odwiedzin kuzynów poprosiła z uśmiechem: „Sami weźcie sobie krzesła, bo ja taka niezdara, nic nie widzę…”. Pochodziła z arystokracji, założyła zgromadzenie zakonne i była jego przełożoną, ale nigdy nie wzbraniała się przed najprostszymi pracami. Razem z siostrami siadała na przykład do obierania ziemniaków. Prymas podobnie. Kiedyś jeden z górali ze wzruszeniem wspominał, jak ujrzał go grabiącego siano. Oboje umieli rezygnować. Prymas na przykład miał zwyczaj wstawać od posiłku nienajedzony, a innym często podsuwał najlepsze kawałki. Matka Czacka z kolei nie grzała wody do kąpieli. „Czasem woda była tak zimna, że aż wiatr szedł od niej” – wspominała jedna z sióstr. Oboje mieli ogromny szacunek dla drugiego człowieka. Prymas Wyszyński każdemu starał się pomóc. Kiedyś napisał do niego chłopczyk, prosząc o znaczek pocztowy z Watykanu. Prymas spełnił i jego prośbę. Innym razem dziewczynka nie mogła zdobyć jakiejś książki, prymas miał ją w swojej bibliotece, więc jej przekazał.

Wielkie serca

Po śmierci prezydenta Bolesława Bieruta, który kiedyś kazał go aresztować, odprawił Mszę św. w jego intencji, prosząc Boga o życie wieczne dla niego. O nikim źle nie mówił. Matka Czacka również miała serce pełne dobroci dla innych. „Bądź łaskawa i zanieś ten list…”; „Przepraszam, że trudziłaś się dla mnie…”; „Czy możesz jeszcze i to załatwić…” – zwracała się do sióstr jako przełożona. I prymas Wyszyński, i matka Róża Czacka wyróżniali się wewnętrznym pokojem. Gdy podczas powstania warszawskiego w Laskach w domu rekolekcyjnym urządzono prowizoryczny szpital powstańczy, przyszły prymas był tam kapelanem. „Obecność ks. Profesora miała wpływ na chorych, na pracowników i na niewidomych. Jego niesłychany spokój, wiara, że wszystko się skończy dla szpitala pomyślnie, były stałym zastrzykiem optymizmu, gdy groziło niebezpieczeństwo. To działało na wszystkich; jego łagodność, cierpliwość, wyrozumiałość w stosunku do najbardziej nawet nieznośnych pacjentów” – wspominali pracownicy szpitala. Prymas w każdym człowieku widział Boga, dlatego kazania zawsze rozpoczynał słowami: „Kochane dzieci Boże…”. A matka tłumaczyła, że człowiek o tyle może być wielki, o ile Bóg w nim jest wielki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.