Ławki muszą być

Krzysztof Błażyca

publikacja 12.07.2021 09:16

W jednej klasie jest nawet dwustu uczniów. Uczą się na zmiany. Cykady rozpoczynają koncert, a w szkole, przy słabym świetle, wciąż trwają lekcje.

W stolarni Sundaya w Pabo W stolarni Sundaya w Pabo
Krzysztof Błażyca /foto gość

Sunday ma mały zakład stolarski tuż przy głównej ulicy w miasteczku Pabo na północy Ugandy. Gdy usłyszał o „Małym Gościu” uśmiechnął się. – Ja mam na imię Sunday – powiedział. Czyli po angielsku Niedziela. Sunday to w Ugandzie popularne imię, podobnie jak Piątek czy Poniedziałek, mówią mi tutejsi przyjaciele. Jako jedyny w Pabo Sunday robi stoły, szafy i... szkolne ławki. Odwiedziliśmy stolarza w święto Józefa Robotnika. Zamówiliśmy u niego kolejnych dziesięć. Bo gdy ławek brak, uczniowie siedzą na… ziemi.

Lekcje przez radio

Rok szkolny w Ugandzie podzielony jest na trzy części. Zaczyna się w lutym, a kończy w listopadzie. Potem dwa miesiące wakacji. Grudzień i styczeń to pora sucha, najgorętsze miesiące. W tym roku było inaczej. Z powodu koronawirusa szkoły przez cały rok były zamknięte. Nauczyciele jeździli do wsi, by prowadzić zajęcia w małych grupach. Były też lekcje przez radio. Ale w buszu niełatwo uczyć się zdalnie. Trudno tam dotrzeć nauczycielom i nie ma sygnału radiowego. Dopiero w marcu dzieci wróciły do szkół. Tym razem rok szkolny zakończy się w lipcu. – To będzie podsumowanie tych kilku miesięcy – mówi ks. David Okullu, proboszcz z Pabo. Szkoła znajduje się tuż przy kościele. Uczy się w niej około 2 tys. dzieci. W jednej klasie nawet dwustu uczniów. Przychodzą na zmiany. – Wszystkie naraz by się nie pomieściły – tłumaczy ksiądz. – Lekcje trwają do wieczora. Jedni wychodzą ze szkoły, inni przychodzą na lekcje. Na dworze jest już ciemno, cykady rozpoczynają koncert, a w szkole, przy słabym świetle, wciąż trwają lekcje. Szkoła u taty Sundaya odwiedzamy akurat gdy kończy kolejną ławkę. Pokazuje swój warsztat. Pozbijany z desek i blachy. Jedna ściana jest murowana. Wraz ze swymi pomocnikami pracuje najczęściej na zewnątrz. Teraz jest akurat pora deszczowa. Często są burze. W miasteczku co drugi dzień nie ma prądu. Bywa, że przez kilka godzin. – To najbardziej utrudnia pracę – przyznaje. – Bo narzędzia przecież muszą mieć zasilanie. Nie jest łatwo, ale lubię tę pracę – dodaje. Stolarstwa nauczył go tata. Sunday ma trzymiesięcznego synka. – Jak dorośnie, też go tego nauczę – uśmiecha się.

Krawcowe i fryzjerki

Dwieście kilometrów dalej, w Kakooge, też jest warsztat stolarski. Wybudowali go i prowadzą polscy franciszkanie przy zespole szkół technicznych im. św. Jana Pawła II. Tu uczą się dzieci z całej Ugandy. – Nie tylko stolarstwa – mówi o. Piotr Mpiima Dąbek, franciszkanin. – Dzieci uczą się u nas różnych zawodów. Dla chłopaków są te techniczne, np. stolarka, budownictwo, spawanie. A dziewczęta uczą się krawiectwa albo zostają fryzjerkami. W szkole jest pracownia komputerowa. A od zeszłego roku… farma ekologiczna. – Nasi uczniowie uczą się też rolnictwa – dodaje o. Mpiima. – Mamy również program dla kobiet z HIV, czyli z wirusem, który może wywołać AIDS. W tym roku 150 kobiet zdało egzaminy. To wielka radość widzieć, że potrafią coś nowego, coś, co ułatwi im życie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.