W górach jest pod górkę

Krzysztof Błażyca

|

MGN 05/2021

publikacja 22.04.2021 09:11

– Nawet struganie patyka może się przydać w życiu – powtarzał Dzikiemu dziadek.

Niewidomi i  niepełnosprawni też mogą zdobywać górskie szlaki, zapewnia ratownik, który dla nich szlaki tworzy i z nimi po nich wędruje Niewidomi i niepełnosprawni też mogą zdobywać górskie szlaki, zapewnia ratownik, który dla nich szlaki tworzy i z nimi po nich wędruje
z ARCHIWUM BOGUMIŁA KANIKA

Kocha góry. Tam się wychował. Od lat pomaga je zdobywać niewidomym i niepełnosprawnym. Kiedyś od jednej z tych osób usłyszał: „Dziękuję panu”. „Za co?” – zapytał zdziwiony. „Za nadzieję…”. Dzięki „Pograniczu bez barier”, fundacji, którą z myślą o nich założył Dziki, czyli pan Bogumił Kanik, ratownik górski i harcerz, mogą cieszyć się górskimi wyprawami.

Nasze Himalaje

Najpierw z przełęczy Glinka na Rysiankę i Lipowską stworzyli szlak skitourowy dla niewidomych. – „Najbardziej brakuje mi chodzenia po górach” – usłyszałem od kogoś, kto stracił wzrok – opowiada pan Bogumił. – I to był impuls, żeby spróbować. Potem pojawił się pomysł, by pomagać też niepełnosprawnym ruchowo. Nawet kilkaset osób jeździło z nami… Chcę wyciągać z domu ludzi, którzy myśleli, że już nigdy nie wyjdą w góry – dodaje. Razem zdobywają Beskidy, Tatry czy Góry Stołowe, a pan Bogumił dba, by szlaki były przystosowane dla niepełnosprawnych. – To nasze Himalaje, które wspólnie zdobywamy – uśmiecha się. – Bo największe bariery mamy w głowach. A „jeżeli da się w góry, to da się wszędzie” – to nasze motto. Bo w górach mamy wszystko, co najtrudniejsze. Szlaki, podjazdy i zmienną pogodę. Ale osoby  niepełnosprawne w przeciwieństwie do wielu pełnosprawnych podchodzą do gór z respektem.

Niewidzialna ręka

Pan Bogumił razem z rodzeństwem dorastał w górach. Dziadkowie prowadzili schronisko w Beskidzie Małym. – Zimą musieliśmy do nich przedzierać się przez zaspy – opowiada. – Bo w górach, jak mówią górale, zawsze jest pod górkę. Ale ruch, akcja, zdobywanie szczytów to moja pasja. W domu Kaników było kilkoro dzieci. – Rodzice uczyli nas, że trzeba sobie nawzajem pomagać – przyznaje pan Bogumił. – To daje szczęście. Gdyby każdy troszczył się tylko o siebie, świat byłby bardzo nieszczęśliwy… – zamyśla się. Pan Bogumił był też harcerzem. – Mieliśmy takie akcje jak „Niewidzialna ręka” – opowiada. – Każdy miał swój numer i pomagał innym tak, żeby nikt tego nie zauważył. Bezinteresownie i bez rozgłosu. Przez jakiś czas służyłem też do Mszy jako ministrant. Pismo Święte to dla mnie instrukcja życia – przyznaje.

Masz? To daj

– W dorosłym życiu, gdzie czasem ludzie tylko rywalizują, gdzie liczy się, ile masz, a nie to, kim jesteś, bardzo mi harcerstwa brakowało – mówi ratownik górski. – To był też piękny czas istotnych pytań i ważna szkoła formowania charakteru – wspomina. – Tam poznałem historie harcerzy, którzy narażali życie, roznosząc podczas wojny pocztę czy dostarczając ważne informacje w czasie powstania warszawskiego… Bo tu chodzi o służbę. Nie może być tak, że w życiu najważniejszy jest pieniądz – mówi. – Kiedyś z chłopakami spotkaliśmy starego druha – wspomina. – Miał może osiemdziesiąt lat. Kiedy zobaczył nas, młodych harcerzy, powiedział: „O, witam bratnie dusze!”. Takiego braterstwa nie ma chyba nigdzie… Obowiązki drużynowego przejął dziś Paweł, syn pana Bogumiła. On sam zachęca, by pomagać drugiemu człowiekowi, wykorzystując swoje pasje. – Dziel się tym, co masz w sobie – mówi. – Bo trudno dać coś, czego nie masz. Jeśli twoją pasją jest kajak, weź niepełnosprawnego na kajak. Jeśli rower, jedźcie razem na tandemie. Jeśli masz pasję, możesz skutecznie pomagać – przekonuje. – A nawet uratować życie, jeśli na przykład, jak ja, zostaniesz ratownikiem górskim. – Trzeba się starać być najlepszym – mówi na koniec. – Ale nie lepszym od innych. Najlepszym w dawaniu siebie innym. Więcej o działaniach pana Bogumiła na: pograniczebb.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.