Przez krzyż do nieba

Piotr Kordyasz

publikacja 20.05.2021 09:53

Wieczorami chodził do lasu, by spowiadać powstańców. Wyszukiwał rannych. Za dnia wychodził przed kaplicę i błogosławił walczącej Warszawie.

Ksiądz Wyszyński (w środku)  z wychowankami domu  dla niewidomych w Laskach Ksiądz Wyszyński (w środku) z wychowankami domu dla niewidomych w Laskach
Instytut Prymasowski

Laski, podwarszawska miejscowość na skraju Puszczy Kampinoskiej, to kolejne miejsce na mapie małych ojczyzn Prymasa Tysiąclecia. Od prawie 110 lat uczą się tu niewidomi. „Duży kawał mojego serca jest w Laskach” – przyznał prymas Stefan Wyszyński.

Ważne miejsce

Laski to dzieło sługi Bożej matki Elżbiety Róży Czackiej, dobrze wykształconej hrabianki, która jako 22-letnia dziewczyna straciła wzrok. Pochodziła z zamożnej rodziny, mogła żyć w miarę normalnie. Inni niewidomi nie mieli takiej możliwości. Często utrzymywali się z żebrania. Róża postanowiła to zmienić. Dzięki niej powstało miejsce, gdzie niewidome dzieci i młodzież mogły się uczyć, a w przyszłości podjąć pracę, założyć rodzinę i prowadzić samodzielne życie. Założyła też Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które do dziś prowadzą dom w Laskach. Ksiądz Wyszyński w 1926 r. przyjechał do Lasek, a właściwie do ks. Władysława Korniłowicza, który był kierownikiem duchowym jego i matki Róży Czackiej. „Ujęła mnie świętość tych ludzi” – powiedział po latach. Odtąd przyjeżdżał tam jak do swojego domu. Podczas II wojny światowej mieszkał w Laskach i jako kapelan uczył religii. „Wielokrotnie zadawaliśmy mu najtrudniejsze pytania, jakie tylko zdołaliśmy wymyślić. A ksiądz profesor cierpliwie (…) na nie odpowiadał, wzbogacając swe wyjaśnienia anegdotami, a czasem kawałami budzącymi ogólny śmiech” – wspominali po latach uczniowie ks. Wyszyńskiego.

Ważny ksiądz

Obecność księdza Wyszyńskiego w Laskach w czasie wojny okazała się opatrznościowa. Podczas bombardowań uspokajał często: „Nie bójcie się, Pan Bóg zawsze dba o swoje dzieci, a my jesteśmy dziećmi Boga”. – Któregoś dnia, gdy nadleciało dużo samolotów, ciężkich bombowców, ludzie zaczęli zastanawiać się, gdzie mają się schronić. Ksiądz Wyszyński powiedział: „Proszę wszyscy wchodzić do kaplicy. Tutaj nam się nic nie stanie. Matka Boża Śnieżna przykryła Laski swoim płaszczem (…). A samoloty sobie odlecą” – wspomina pani Helena Zygar. I tak było. Wszyscy schowali się do kaplicy, a ksiądz dalej Mszę św. odprawiał. Nawet podczas najgorszych bombardowań ksiądz Wyszyński nigdy nie musiał przerwać odprawianego nabożeństwa. – Kiedyś poszedł do Niemców i prosił, by mógł odprawić Mszę św. dla więźniów tymczasowego obozu, który był na terenie zakładu – wspomina pani Helena. – Nie bał się, mimo że sam był ścigany przez gestapo i mogli go aresztować. Niemcy zgodzili się i sami zajęli tylne miejsca w kaplicy.

Ważna kartka

W czasie powstania warszawskiego ksiądz Wyszyński został kapelanem szpitala powstańczego i okręgu wojskowego Żoliborz. Wieczorami chodził na skraj lasu spowiadać powstańców. A gdy dowiedział się, że w lesie były jakieś bitwy, szedł tam i wyszukiwał rannych. Kiedyś natknął się na łączniczkę poważnie zranioną w nogę. Leżała w zaroślach niedaleko cmentarza. Ksiądz wziął ranną na plecy i zaniósł do szpitala powstańczego. Dziewczyna miała przy sobie ważne rozkazy. Prosiła, by ksiądz jak najprędzej doręczył je dowódcy. W Laskach często słychać było złowrogie strzały. W niedalekich Palmirach w lesie odbywały się egzekucje. Ksiądz Wyszyński zawsze wtedy organizował modlitwę za tych, których zabijają. „Chodźmy się modlić, bo tam ludzie giną” – mówił. W pierwszych dniach powstania warszawskiego zginął 16-letni Janek. „Spowiadałem go i przygotowałem na śmierć” – wspominał prymas. „Śpiewał pieśni do Matki Bożej. (…) Z tym śpiewem umarł. Pochowałem go na cmentarzu pod Izabelinem na górce, w piasku, bez trumny, bo już trumien nie było”. Często wychodził przed kaplicę i błogosławił walczącej Warszawie. Gdy powstanie upadało, miasto płonęło, wiatr przyniósł niedopaloną kartkę papieru. Była niemal doszczętnie spalona. Czytelne były tylko dwa wyrazy: „Będziesz miłował”. Ksiądz Wyszyński przyniósł ją ostrożnie i złożył w kaplicy jak największą relikwię. „Nic droższego nie mogła nam przysłać ginąca stolica” – powiedział do sióstr. „To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament: »Będziesz miłował«”.

Ważne ślady

Już jako prymas, głosząc rekolekcje w Lakach, powiedział: „W tym miejscu wyspowiadałem wielu rannych powstańców. Czekali na operację, leżeli na noszach albo na jakimś kocu. Dużo krwi wsiąkło w podłogę, na której teraz siedzimy…”. Z kaplicy domu rekolekcyjnego weszliśmy do mieszkania ks. Władysława Korniłowicza. Nieraz nocował tam, będąc w Laskach, ks. Stefan Wyszyński. Po kierowniku duchowym prymasa zostały pamiątki: klęcznik, stolik, płaszcz, buty, teczka na dokumenty i stroje liturgiczne, których używał. Na koniec jeszcze odwiedzamy cmentarz, na którym spoczywają ludzie związani z Laskami. Warto odwiedzić to szczególne miejsce, położone na skraju Puszczy Kampinoskiej. Miejsce, gdzie zostało wiele śladów obecności ludzi wielkiej wiary, sług Bożych: Prymasa Tysiąclecia, ks. Władysława Korniłowicza i matki Elżbiety Róży Czackiej. Miejsce naznaczone trudną historią Polski, cierpieniem, ale i pokojem i miłością, gdzie mieszkańcy i pracownicy pozdrawiają się słowami pełnymi nadziei: „Przez krzyż do nieba!”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.