Ale Kosmos!

Krzysztof Błażyca

publikacja 20.05.2021 09:45

Na Księżyc trzeba lecieć 18 godzin. Na Marsa – około pół roku. Statek kosmiczny Arhadion 5 leci… 2 godziny.

Podczas lotu Arhadionem poznacie tajemnice Galaktyki Podczas lotu Arhadionem poznacie tajemnice Galaktyki
krzysztof błażyca /foto gość

W Czernicy koło Rybnika na Górnym Śląsku mają swoją bazę astrohuntersi, czyli łowcy gwiazd. O Kosmosie wiedzą chyba wszystko i zarażają pasją innych. – Wszystko powiązane jest z Kosmosem – mówią Michał Witek i Dawid Barteczko. – Jesteśmy jego częścią. Pan Michał jest pedagogiem, pan Dawid – inżynierem informatyki. Najpierw w szkołach i przedszkolach organizowali pokazy nieba, spadających gwiazd i… latali w Kosmos. Dziś wysyłanie dzieci w Kosmos to ich podstawowe zajęcie. Lecimy więc z nimi!

W środek galaktyki

Za kokpitem siada pan Dawid. Odpala Arhadiona. W statku jest zupełnie ciemno. Świecą tylko kontrolki. Przemierzamy galaktyki. – Poza galaktyką gwiazd właściwie nie ma. Jest wielka pustka – tłumaczą astrohuntersi. – Teraz lecimy w sam środek galaktyki. Tam, gdzie najjaśniej i najwięcej gwiazd. Przemierzamy Drogę Mleczną. Zbliżamy się do pierścieni Saturna. Wchodzimy w coś, co przypomina hiperprędkość z filmów SF. – Tylko w naszej galaktyce jest około 350 miliardów gwiazd – wyjaśnia pan Dawid. – Część z tych gwiazd ma swoje planety, a planety mają swoje księżyce. Odkryto już ponad 6 tys. takich planet – dodaje i zwraca uwagę, że gwiazdy z naszego otoczenia to zaledwie drobniutka część naszej galaktyki. A do tego dochodzą jeszcze ogromne odległości miedzy gwiazdami... – W 1977 roku wystrzelono dwie sondy Voyager, które wciąż… lecą. Przez ten czas pokonały odległość 20 godzin świetlnych. A rok świetlny to nie czas, tylko odległość – tłumaczy łowca gwiazd. – Gdyby te sondy leciały do najbliższej Słońcu gwiazdy, odległej o 4,38 lat świetlnych, to zajęłoby im to 128 tysięcy lat. Takie są odległości, z jakimi my, jako ludzie, musimy się zmierzyć, by podróżować w Kosmosie – podpowiadają astrohuntersi.

Arhadion czy Bulbulator

Jakieś cztery lata temu znaleźli pusty budynek – świetne miejsce na budowanie statku. W komputerze stworzyli jego animację, a potem pokazali grupie znajomych – byli zachwyceni. No to wystartowali… – Misja Apollo 2020 dla szkół to była rewelacja – przyznają. – Jedna grupa dzieci zamykała się na godzinę w statku. Druga była w sali multimedialnej (Centrum Kontroli Lotów) – opowiadają. – Komunikowali się z inżynierami i pilotami zamkniętymi w kokpicie. Dzieci prowadziły obliczenia, a wyniki podawał przez radio nawigator. Odbiorca wydawał polecenie inżynierom i tak przechodzili przez każdy etap misji kosmicznej. – Tu każdy przycisk ma swoją funkcję – pokazują. – A kiedy pojawiały się awarie, centrum kontroli rozwiązywało problem – opowiada z pasją pan Michał. Gdy pojawiła się pandemia i wszyscy zostali w domu, tym bardziej dzieci trzeba było wysyłać w Kosmos. – W naszych głowach zapaliły się wszystkie lampki – śmieją się łowcy gwiazd. – Na naszym fanpage’u ogłosiliśmy konkurs na nazwę statku. Wygrał 5-letni Staś. Zaproponował nazwę Arhadion 5. Drugie miejsce zajął Bulbulator. Ale to mało kosmicznie brzmiało…

Praca dla NASA

Fascynuje ich science fiction, ale nie są fanami „Gwiezdnych wojen”. Wolą „Star Treka”. – To bardziej science, a „Gwiezdne wojny” to bardziej fiction – tłumaczy pan Michał. – A nam zawsze chodziło o naukę, i tego się trzymamy – dodaje. A zaczęło się dawno temu. – Gdy miałem 6 lat, spoglądałem w niebo – wspomina. – Pamiętam, jak pewnego wieczoru zobaczyłem bardzo jasny punkt na niebie. Zapytałem tatę, jak wielka jest ta gwiazda. Powiedział, że jak nasze dwa domy złączone razem. Dziś wiem, że to nie była gwiazda, ale planeta Wenus, nasza sąsiadka, najjaśniejsza zaraz po Słońcu i Księżycu. Gdy miałem 11 lat, dostałem pierwszą lornetkę. Potem, na 18. urodziny, teleskop – i wtedy pierwszy raz zobaczyłem pierścienie Saturna, pasy chmur na Jowiszu, góry księżycowe, cienie rzucane przez ściany kraterów uderzeniowych. Dziękowałem Panu Bogu, że mogłem zobaczyć to, co dotychczas widziałem tylko w atlasach… – pan Michał opowiada z pasją. Za pierwszą wypłatę kupił poważny teleskop. Zapisał się jako jeden z pierwszych do programu organizowanego między innymi przez NASA. Przez internet mógł analizować prawdziwe zdjęcia z teleskopu kosmicznego Hubble’a. Przez pięć lat był jedną z pierwszych osób w Polsce, które sklasyfikowały najwięcej galaktyk.

Nauka z wiarą

Pan Dawid, inżynier z zamiłowania i pasji, Kosmosem zafascynował się 9 lat temu, kiedy kolega pokazał mu elektroniczny atlas nieba. – Nasz statek kosmiczny to dzieło Dawida – mówi z uznaniem pan Michał. – Pan Bóg tak go pięknie uzdolnił… A potem z Michałem postanowili z Kosmosem wyjść do ludzi. Chcieli też pokazać, że nauka nie stoi w kontrze wobec wiary, że te rzeczywistości się nie wykluczają. – I tak powstał projekt astroewangelizacji – opowiadają. – To też chcieliśmy robić – uśmiecha się Dawid i opowiada o astronautach, którzy wracali z wyprawy w Kosmos pełni żywej wiary, podziwu dla dzieła Stwórcy. – Papież Jan Paweł II pokazywał, że wiara i rozum są jak lecący ptak – dodaje Michał. – Wiara jest jednym skrzydłem, rozum drugim. Wiara wskazuje świat niewidzialny. To jak promieniowanie, które nas otacza. Nie widzimy go, ale ono jest. Kto chce polecieć w Kosmos, niech zajrzy na: www.astrohunters.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.