Jestem tylko gościem

Krzysztof Błażyca

publikacja 20.05.2021 09:45

W Indiach uciekał przed nożownikiem, w Turcji przed trzęsieniem ziemi. W Nepalu, gdy osuwała się lawina błotna, widział, jak samochody przed nim spadały w przepaść.

 Pisarz ze swoją pierwszą podróżniczą książką „Sen pod baobabem”  oraz ostatnią  „Wyspy niepoliczone” Pisarz ze swoją pierwszą podróżniczą książką „Sen pod baobabem” oraz ostatnią „Wyspy niepoliczone”
Tadeusz Biedzki

To było najstraszniejsze. Staliśmy nad przepaścią całą noc. Nie wierzyłem, że przeżyjemy – przyznaje pan Tadeusz Biedzki, podróżnik i autor książek o czterech stronach świata. A jednak udało się. Jak i wtedy, gdy obok jego łodzi przepłynął 11-metrowy rekin. I gdy walczył z wojownikiem Dajaków, który w młodości ściął pięć głów swoich wrogów. – Na szczęście moja walka była na niby. Inaczej pewnie i moja głowa dołączyłaby do tych zasuszonych, które wojownik trzymał w domu – śmieje się podróżnik, który kilkakrotnie żegnał się z życiem. Nie zliczy miejsc, w których był. Od Amazonii, przez afrykańskie dżungle i pustynie, po Himalaje i wyspy Pacyfiku. – Świat jest fascynujący – błyska łobuzersko okiem

Tylko nie hotel

A wszystko zaczęło się na... Białostocczyźnie. – Byłem młodym dziennikarzem. Trafiłem do wsi jak z XIX wieku – opowiada. – Co drugi dom miał bocianie gniazdo. Pomyślałem, że trzeba to wszystko opisać. Wtedy poczułem też, że chcę poznawać świat i pisać książki – opowiada. W tamtych czasach podróże po świecie nie były tak łatwe jak dziś. Bardzo trudno było o paszport. Jeździłem więc po Polsce. Pierwsza wycieczka zagraniczna to była nagroda ze studiów, do Włoch. Poza Europę, do Tunezji, po raz pierwszy pojechał z żoną i przyjaciółmi w 1990 r. Po trzech dniach w hotelu wszyscy mieli już dość. – Wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy w kraj – wspomina. – I zobaczyłem dziesięć razy tyle. I tak postanowiłem poznawać świat. Od tamtego czasu z żoną przedzieramy się przez dżungle i pustynie – uśmiecha się podróżnik. W Afryce Zachodniej byli nawet wtedy, gdy panowała tam epidemia gorączki krwotocznej, czyli eboli. Po tej wyprawie pan Tadeusz napisał wstrząsającą książkę reportaż „W piekle eboli”, za którą dostał nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera.

Upał, brud i pijawki

Jako uczeń pan Tadeusz pasjonował się geografią. – Czytałem na okrągło książki podróżnicze. Uwielbiałem powieści Alfreda Szklarskiego. Wtedy nawet nie marzyłem o podróżach. Było tylko palcem po mapie. – Moje poznawanie świata jest zawsze fascynujące i często baaardzo wymagające – przyznaje. – To życie w wielkim upale, czasami w brudzie i smrodzie. Czasem z pijawkami gryzącymi do krwi. Albo wśród ludzi, którzy mają kompletnie inne zwyczaje. Pan Tadeusz podczas wypraw rozmawia, zapisuje, fotografuje. – Na świecie jest tyle ciekawych zwierząt, piękne krajobrazy. Ale najciekawsi i najważniejsi są ludzie. Zawsze warto do nich dotrzeć, posłuchać ich opowieści – mówi podróżnik. – Zawsze gdy jestem w jakimś afrykańskim kraju, ciągnie mnie do wiosek. Mieszkam wtedy wśród ludzi, poznaję ich codzienne życie, a oni wtedy zaczynają mi ufać i opowiadają coraz więcej o sobie, o swoich zwyczajach – opowiada. Czasami to niezwykłe historie, czasami bardzo trudne, jak te o czarownikach w Beninie, którzy porywają dzieci dla swoich magicznych obrządków. – Tak porwali syna mego przyjaciela – mówi pan Tadeusz. – Do dziś go nie odnalazł...

Srebrniki Judasza

Żeby być pisarzem, trzeba mieć pasję, wyobraźnię i oczy szeroko otwarte na otaczający świat. – Trzeba umieć docierać do ludzi, „wyciągać” z nich opowieści. No i trochę umieć pisać – uśmiecha się autor „Wysp niepoliczonych”. To jego ostatnia książka, o Indonezji. Pan Tadeusz napisał w sumie kilka książek podróżniczych oraz dwie powieści sensacyjne. Jedną o srebrnikach Judasza i tajemniczej szkatułce, którą otrzymała jego żona. W „Ostatnich srebrnikach” prawda miesza się z fikcją. Trudno rozwikłać zagadkę. Pytamy o przepis na książkę. Jak zacząć pierwsze zdanie? – Musi być wstrząsające – przyznaje pisarz podróżnik. – A potem już tylko mocniej, by przyciągnąć uwagę – podpowiada żartobliwie. – Każda książka ma ciekawsze i mniej ciekawe momenty. I zawsze jest coś, co można poprawić. Ja unikam wszystkiego, co mogłoby spowolnić akcję, na przykład przymiotników, gdy nie są potrzebne. Jeśli napiszę: „Zobaczyłem piękną, kolorową, ozdobioną esami-floresami firanę”, to niby opiszę tę firankę – mówi, wskazując na okno. – Ale czy nie lepiej brzmi proste zdanie: „Zobaczyłem firanę”? Niech czytelnik sam ją sobie wyobrazi. Jednak pewnie do szkolnego wypracowania to nie najlepsza rada... – dodaje, uśmiechając się.

Najważniejsze lekcje

Najciekawszy dla pana Tadeusza jest świat daleki. – W Londynie, Paryżu czy w Warszawie jest podobnie. Ale gdy budzę się w chacie afrykańskiej czy nad brzegiem Amazonki, to zupełnie inny świat – mówi z pasją. – Podróże wiele wnoszą do życia i sporo uczą, przede wszystkim szacunku do innych. Ludzie są tak różni... Każdy człowiek jest inny i tak samo ważny, a wszyscy razem tworzymy ten świat. Dlatego druga najważniejsza lekcja: nie oceniać. Coś, czego ja nie rozumiem, dla drugiego może być wartością – podkreśla podróżnik. – Jeśli częstują mnie robakiem, to choć mnie to brzydzi, pamiętam, że dla nich to przysmak. A jeśli ktoś wierzy w Boga inaczej niż ja, szanuję jego religię, bo on się taki urodził i tak wychował. I tysiące rzeczy jeszcze można tak porównywać – wymienia pisarz. – A najważniejsze, czego nauczyłem się w czasie podróży, jest to, że kiedy spotykam ludzi, to w ich świecie ja jestem tylko gościem, a oni są gospodarzami. I to ja, gość, muszę się dostosować do gospodarzy. Trzeba doceniać wartość innych cywilizacji i kultur – podkreśla pisarz podróżnik.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.