Wywaliło mi panią

Joanna Kojda

publikacja 21.01.2021 09:50

W piżamach, w kotłowni, z psem, kotem i… ptasznikiem. Czyli co nieco o zdalnym nauczaniu.

Wywaliło mi panią rys. monika juroszek-koc

Lekcje online – to nie lada wyzwanie. Bardzo dobrze wiedzą o tym uczniowie, nauczyciele i rodzice. Często jednak przynoszą sporo śmiechu. Oto kilka historii z czasów koronawirusa opowiedzianych przez trzy nauczycielki.

Które kolczyki, proszę Pani?

Pani Asia z Katowic, nauczycielka trzeciej klasy szkoły podstawowej. – Kamera i mikrofon włączone, minuta do rozpoczęcia lekcji i nagle słyszę: „Maamooo! Chodź mnie uczesać, zaraz zaczynam lekcję”, a do mnie: „Proszę pani, nie wiem, które kolczyki wybrać”, i przed kamerką uczennica prezentuje mi zestaw kolczyków. „Które dzisiaj będą pasowały do mojej sukienki?” – pyta. – Wygląd przed kamerką jest dla niektórych dzieci bardzo ważny – uśmiecha się nauczycielka. – Czasami podczas lekcji razem z dziećmi obecni są rodzice. Zdarza się, że to oni chętniej udzielają odpowiedzi. Tak było kiedyś na matematyce. Zadałam jakieś działanie do rozwiązania, a rodzice (nie wiedząc, że mikrofon jest włączony) podawali wynik – śmieje się pani Asia. – Podczas lekcji w domu uczniowie zachowywali się czasem, jakby byli w klasie. Pisali na czacie, czy mogą iść do toalety, albo podnosili wirtualne łapki i mówili: „Ja nie chcę odpowiadać na pytanie, chciałam zapytać, czy mogę iść do toalety…”. Ponieważ w domu zdalnie pracowali nie tylko uczniowie, ale i ich rodzice, czasem brakowało pomieszczeń, gdzie każdy mógłby być sam. Pewnego dnia jedna z uczennic łączy się z klasą, a za nią jakieś maszyny i półmrok. Włącza mikrofon i mówi: „Proszę pani, ja dzisiaj podczas lekcji będę w kotłowni”.

Klawiatura, woda i farbki?!

Pani Asia z Rybnika, nauczycielka plastyki i techniki w szkole podstawowej i liceum. – Szczególnie wdzięcznie uczy się młodsze dzieci. One wszystko potrafią pokazać do kamerki. Ostatnio na przykład zobaczyłam… ptasznika. Poza tym poznałam inne zwierzęta: psy, świnki morskie, koty… Innym razem zadzwonił do mnie uczeń tylko po to, żeby pokazać, że posprzątał swój pokój – uśmiecha się. – Pewnego razu w czasie lekcji zdalnej postanowiłam z uczniami wykonać ćwiczenie na kolorową szarość. Chciałam, żeby pobawili się mieszaniem farb i zobaczyli, co w ten sposób można uzyskać. Ledwo zaczęliśmy, a Jacek mówi: „Proszę pani, czy pani sobie myśli, że klawiatura, woda, farbki i dziecko to jest właściwe połączenie?!”. Młodsi uczniowie bardzo lubią rozmawiać ze sobą na Teamsie. Nawet gdy kończy się lekcja, proszą, żeby ich nie rozłączać. Opowiadają sobie o ważnych dla nich rzeczach, kontaktują się ze sobą. Kiedy więc zadałam pracę „Przyjemna scena z kwarantanny”, pewien uczeń powiedział: „A mógłbym namalować siebie, jak rozmawiam z Kasią przez Teamsa? To była taka fascynująca rozmowa!”.

Pani się u mnie wiesza

Pani Ewa z Chorzowa, nauczycielka m.in. biologii w szkole podstawowej. – Podczas moich lekcji notorycznie pojawia się hasło: „Wywaliło mi panią” albo: „Pani się u mnie wiesza”. Czasem uczniowie udawali, że mikrofon szwankuje i pojawiało się dziwne buczenie, szuranie, że niby jakieś zakłócenia, tymczasem doskonale było słychać… na przykład czyjąś siostrę z sąsiedniego pokoju. Kiedyś jako mama sama przeszkodziłam w lekcji swojemu synowi. Ponieważ mamy niewielkie mieszkanie, Błażej swoje lekcje miał w kuchni. Pewnego razu, widząc, że kończy lekcje i już zaczyna się pakować, zwróciłam mu uwagę: „Nie zapomnij uzupełnić ćwiczenia”. Nie wiedziałam, że mikrofon jest jeszcze włączony, i usłyszałam odpowiedź jego nauczycielki: „Tak, dokładnie Błażeju, pamiętaj o ćwiczeniach”. I ta nieszczęśliwa mina syna: „Mamo! Taki wstyd przy całej klasie!”. Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa zdalne nauczanie. Na pewno ten i poprzedni rok szkolny pozostaną w pamięci. Oby dobrych wspomnień, podobnie jak historii naszych nauczycieli, było o wiele więcej niż tych trudnych, nudnych i smutnych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.