Nauczyciel odporności

Adam Śliwa

publikacja 28.12.2020 09:43

Jak dobry trener uczy technik obrony przed atakiem, tak szczepionka uczy organizm człowieka walki z wirusem. Do pokonania jest bardzo groźny przeciwnik: SARS-CoV-2.

Dzięki koronawirusowym kolcom, znajdującym się na powierzchni, wirus może przykleić się do komórki i zaatakować. Ten mechanizm postanowili wykorzystać twórcy szczepionki Dzięki koronawirusowym kolcom, znajdującym się na powierzchni, wirus może przykleić się do komórki i zaatakować. Ten mechanizm postanowili wykorzystać twórcy szczepionki
We Are Covert /wikimedia

Rok temu z Chin przybył wirus, który przewrócił cały nasz świat do góry nogami. Okazało się, że to, co dotąd było normalne – spotkanie z drugim człowiekiem, podanie ręki na powitanie – stało się ryzykowne dla naszego zdrowia. Nadzieją na powrót do normalności było wynalezienie szczepionki. Ogromna praca tysięcy naukowców przyniosła efekt. Po raz pierwszy do budowy szczepionki wykorzystano kawałek cząsteczki RNA tego wirusa. Niedługo mają rozpocząć się szczepienia dorosłych. Przez gąszcz skomplikowanych terminów prowadzi nas mikrobiolog, pani dr n. med. Magdalena Kawalec-Segond.

Udawana choroba

Szczepionka udaje zakażenie. Dzięki temu układ odpornościowy organizmu człowieka ma czas na rozpoznanie wroga i wyprodukowanie przeciwciał, zanim pojawi się u jego wrót prawdziwy wirusowy nieprzyjaciel. Dzięki tzw. pamięci immunologicznej, gdy zaatakuje prawdziwy wirus, organizm wie, jak walczyć z intruzem. Zdusi go, zanim choroba zdąży się rozwinąć. Ciekawie pokazano to w serialu animowanym „Było sobie życie” na przykładzie szczepienia przeciw tężcowi. Układ odpornościowy zaszczepionego chłopca potrafił rozpoznać, co zaatakowało organizm, i szybko wysłać do walki odpowiednie przeciwciała. U chłopca, który nie był zaszczepiony, choroba się rozwijała, zanim powstały odpowiednie przeciwciała. A może spowodować śmierć.

Fałszywy kolec

Do walki o nową szczepionkę ruszyły tysiące naukowców. Najbardziej obiecujące są wyniki szczepionek genetycznych. Wykorzystują one fragment RNA wirusa odpowiedzialny za powstawanie białka zwanego koronawirusowym kolcem, który znajduje się na powierzchni wirusa; w wielu kopiach przypomina szpileczki. To dzięki niemu wirus potrafi zaatakować, bo to nim przykleja się do naszych komórek. Gdy wirus się pojawia, nasz układ odpornościowy spotyka się najpierw z nim. Dlatego to ten kawałek RNA wybrali uczeni, by skonstruować szczepionkę. Jest on zatopiony w pęcherzykach tłuszczowych zwanych liposomami (takie same pęcherzyki są np. w kremach do twarzy). Gdy człowiek dostaje szczepionkę, liposom łączy się z błoną naszej komórki, a RNA trafia do jej wnętrza, gdzie powstaje wirusowe białko kolca. Czyli dzieje się to samo, co podczas zakażenia wirusem. Ale w komórce nie ma groźnego wirusa, tylko samo RNA, co w żaden sposób nie może jej zaszkodzić. Dlatego szczepionka doskonale udaje zakażenie, ale nim nie jest. Obce białko jest produkowane tylko przez kilka dni. Potem RNA się rozpada, bo to bardzo nietrwała cząsteczka. Dlatego właśnie szczepionki trzeba przechowywać w zamrażarce, i to dość specjalnej, o bardzo niskich temperaturach – aby obecne w nich RNA się nie rozpadało. Układ odpornościowy w kontakcie z obcym białkiem uczy się je rozpoznawać, by potem, gdy tylko pojawi się w naszym organizmie, pokonać wirusa pokrytego tym białkiem.

Odporność zbiorowa

Szczepionki starej generacji składają się z całego wirusa, ale osłabionego lub „zabitego”. Wirusy nie są ani żywe, ani martwe, co oznacza, że wirus raczej nie może zacząć namnażać się w naszym organizmie. U zdrowych osób szczepionki nie mogą wywołać choroby, ale u osób ze słabym układem odporności bywa, że czasami pojawiają się komplikacje. Takie „klasyczne” rozwiązanie przeciw koronawirusowi też jest obecnie testowane. Jakakolwiek jednak byłaby szczepionka, wirus jest niszczony, jeśli trafi na osobę zaszczepioną. Gdy więc zaszczepi się wystarczająco wiele osób, wtedy chroni ona nie tylko zaszczepionego, ale i osoby, które z powodu stanu zdrowia, różnych chorób lub wieku nie mogą być zaszczepione. Szczepionki przeciw COVID-19, rozważane dziś do zastosowania w Unii Europejskiej i USA, nie chronią jednak przed zainfekowaniem. Osoby zaszczepione same nie zachorują, jednak prawdopodobnie nadal będą roznosić wirusa. Oznacza to, że wciąż trzeba by nosić maseczki i bardzo starannie, wiele razy dziennie myć ręce. Naukowcy na 90 procent ustalili skuteczność tej szczepionki, jeśli chodzi o niedopuszczanie objawów choroby COVID-19. To oznacza, że 9 na 10 chorych nie poczułoby nawet, że są zakażeni.

Skutki szczepienia

Nowy wirus jest z nami nieco ponad rok. Różne preparaty szczepionek przeciw niemu pojawiły się stosunkowo niedawno. To za krótko, by wiedzieć, jak długo nasz układ odporności będzie pamiętał zarówno wojnę z koronawirusem podczas choroby, jak i przygotowujące do niej manewry, czyli szczepienie. Testy każdej nowej szczepionki obejmują badania przedkliniczne na zwierzętach oraz trzy fazy badań klinicznych, czyli prowadzonych na ludziach – ochotnikach. Nowe szczepionki przeciw COVID-19, choć w krótkim czasie, zostały dokładnie przetestowane. Natomiast z oczywistych względów nie wiemy, jakie (jeśli jakiekolwiek) byłyby długofalowe skutki ich podania. Uczeni ciągle zadają kolejne ważne pytania. W sytuacji jednak, w jakiej świat obecnie się znajduje, możemy nie mieć czasu, by czekać na odpowiedzi. W Polsce umiera codziennie kilka razy więcej ludzi niż zazwyczaj w tym samym okresie roku. Szpitale nie wytrzymują naporu chorych, lekarze nie są w stanie wszystkim pomóc we właściwy sposób. Nie jest zatem wykluczone, że dorośli (bo dzieci nie będą szczepione) odważnie podejmą niewielkie w świetle dotychczasowych badań, ale jednak ryzyko szczepienia. Pomyślcie – jak odważni byli ci, którzy zgłosili się jako pierwsi ochotnicy na samym początku pandemii i pomogli naukowcom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.