Cztery cuda świata

Joanna Kojda

publikacja 20.05.2021 09:40

Teoś miał rozśmieszać malucha. Samuel postanowił czuwać nad temperaturą wody do kąpieli. Marysi bracia przydzielili… wyrzucanie pampersów.

Roman Koszowski /Foto Gość  Roman Koszowski /Foto Gość

Zanim Józek przyszedł na świat, rodzeństwo podzieliło się obowiązkami. – Taka brudna robota dla jedynej siostry? – pytam. – Jak ona była mała, my zajmowaliśmy się wyrzucaniem pampersów, teraz jej kolej – mówią zgodnie bracia. Każde z dzieci w tej rodzinie jest wielkim cudem i prezentem Pana Boga. Jesteśmy w Rybniku, gdzie pysznym ciastem z galaretką i truskawkami częstują nas Marta i Łukasz Boberowie, rodzice wesołej gromadki.

Bóg wysłuchał i darował

Najstarszy, Teoś, urodził się kilka lat po ślubie. Zanim przyszedł na świat, rodzice dużo się modlili i długo leczyli się u specjalisty. Samuela i Marysi mama Marta nie nosiła pod sercem. Dzieci zostały adoptowane. Józek z kolei urodził się całkowicie niespodziewanie. Jest o dziesięć lat młodszy od najstarszego brata. Teodor, którego imię znaczy „darowany przez Boga”, chodzi do czwartej klasy. Kiedy był małym chłopcem, był przekonany, że kiedyś zostanie strażakiem. Dziś zamiast gaszeniem pożarów woli zająć się… hodowlą mrówek. Lubi historię, plastykę, przyrodę, jazdę na rowerze i nurkowanie. Ma też talent muzyczny – gra na trąbce. Kiedy Teoś po raz pierwszy poszedł do szkoły muzycznej, jego przesłuchanie trwało dziwnie krótko. – „Co powiedzieli?”, pytaliśmy zniecierpliwieni. „Pięknie, przepięknie!”, odpowiedział Teoś, ale nam coś nie pasowało – wspomina jego mama. – Na parkingu Łukasz zapytał Teodora: „Mów, jak na spowiedzi, naprawdę tak powiedzieli?!”. „Nie, ale bardzo chciałem to usłyszeć” – odpowiedział Teoś, który i tak dostał się do szkoły muzycznej. Samuel, którego imię znaczy „Bóg wysłuchał”, jest tylko o rok młodszy od Teosia. – Bóg wysłuchał Samuela i nas: my chcieliśmy syna, a Samuel chciał rodziców – tłumaczy pani Marta. Kiedy Samuel był małym chłopcem, marzył o pracy w policji, ale już jako czterolatek zdecydował, że woli zostać księdzem. I zostało mu do dziś. Na razie chodzi do trzeciej klasy, lubi informatykę, religię i grę w piłkę. Podobnie jak brat ma zacięcie muzyczne – gra na większym od siebie puzonie.

Wyczekane i wyproszone

Marysia jest w zerówce. Czyta, pisze, liczy… i uwielbia zwierzęta. Nie boi się ani myszy, ani jaszczurki. W przyszłości zostanie… mamą. Uwielbia malować. Jej rysunki pokrywają rodzinną lodówkę. To pierwsza wystawa Marysi. Józek ma zaledwie miesiąc i nie potrafi jeszcze powiedzieć, kim zostanie w przyszłości. Widać, że lubi towarzystwo, ale najlepiej czuje się w bezpiecznych ramionach mamy i taty. Rodzeństwo bardzo kocha najmłodszego brata. Kiedyś przez chwilę zostali sami ze śpiącym Józiem. Kiedy maluch niespodziewanie się przebudził, od razu zorganizowali smoczek i włączyli suszarkę, której odgłos zwykle go uspokajał. W tym ciepłym domu poznajemy też pluszowych przyjaciół dzieci, figurki żołnierzyków, które kolekcjonuje Teoś, obrazki ulubionych świętych i różańce przywiezione z różnych części Polski i świata. – Każde z nich jest totalnie różne – mówią rodzice – i każde zachwyca na swój sposób. Można je kochać, ale nie można porównywać jednego z drugim. Wszystkie nasze dzieci są wyczekane i wyproszone – przekonują. Teoś urodził się w uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Począł się po pieszej pielgrzymce do Częstochowy. Kiedy pani Marta i pan Łukasz otworzyli swoje serca i swój dom na adopcję, bardzo szybko dostali Marysię i Samuela. – Trwało to szybciej niż ciąża – uśmiechają się. – Józek też jest cudem – dodaje mama. Początki jego życia nie były łatwe. Pani Marta trafiła do szpitala, a wszyscy wokół modlili się do Serca Pana Jezusa, by serduszko nienarodzonego Józka zaczęło bić. – Samuel bardzo modlił się o brata – tłumaczy mama. – Zapalałem nawet w kościele świeczki – przyznaje chłopiec.

Brat do ramion

– Zawsze chciałem mieć dużo dzieci – mówi tata, pan Łukasz. – Kiedy w końcu urodził się Teodor, byłem bardzo szczęśliwy. Potem pojawili się Samuel i Marysia, a ja chciałem mieć jeszcze więcej dzieci. Kiedy już pogodziłem się z tym, że więcej dzieci u nas nie będzie, pojawił się Józek. Teraz myślę, że moglibyśmy mieć jeszcze kolejne. Choć ich wychowywanie łatwe nie jest – dodaje. – Najlepiej byłoby, jakby urodziło się piąte dziecko. Ale to musi być dziewczynka – wtrąca Marysia, która marzy o siostrze. – Bracia są super, zawsze cię obronią – pocieszamy. – Ustawią do pionu – dodaje tata. – Marysi nie trzeba ustawiać do pionu, bo to ona wszystkich ustawia – mama szybko broni córeczkę. – Kiedy jeszcze byłem sam, modliłem się, żeby mieć więcej braci niż siostrzyczek. I mam… – uśmiecha się Teodor. Pierwszy brat, według planu Teodora, miał sięgać mu do ramion. Teoś chciał też móc od razu się z nim bawić, i by brat sam sprzątał po sobie zabawki. – Dostałeś dokładnie takiego brata – komentujemy. – Nie, Samuel sięga mi do nosa, nie do ramion – poprawia Teodor. Z brata jest jednak bardzo zadowolony. Pojawienie się rodzeństwa w domu wspomina jako najszczęśliwszy dzień w swoim życiu.

Kolędowanie z dziadkami

Święta Bożego Narodzenia w tym roku spędzą w domu, razem z dziadkami. – Drugiego dnia świąt i w święto Trzech Króli czeka nas wspólne kolędowanie – mówi pani Marta. – Łukasz gra na pianinie, ja na gitarze, chłopcy na trąbce i puzonie… Różnie nam to wychodzi, ale zawsze jest głośno i zabawnie. Dzięki dęciakom można fałszować, bo wokalu prawie nie słychać – uśmiecha się mama. – Lubimy też Adwent, mamy już własnoręcznie zrobiony kalendarz adwentowy, a jutro będziemy robić wieniec – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.