Polska krew w USA

ks. Rafał Skitek

publikacja 20.05.2021 09:37

Chodzą do dwóch szkół. Przez pięć dni – szkoła amerykańska. Raz w tygodniu – szkoła polska przy parafii. Tu uczą się geografii, historii i religii. Tu dwa razy w roku mają rekolekcje. Tu ministranci służą przy ołtarzu.

Polacy mieszkający w USA podtrzymują tradycyjną pobożność, m. in. procesje Polacy mieszkający w USA podtrzymują tradycyjną pobożność, m. in. procesje
zbiory prywatne Kamila Mroza

Niektórzy Stany Zjednoczone Ameryki kojarzą wyłącznie ze Statuą Wolności lub Hollywood. A kto wie, że na amerykańskich banknotach dolarowych widnieje napis: In God we trust (ufamy Bogu)? O życie katolików i ministrantów pochodzenia polskiego mieszkających w USA zapytałem Kamila i księdza Łukasza Kleczkę, salwatorianina. Rodzina Kamila pochodzi z okolic Tarnowa. Kamil urodził się już w Stanach. W tym roku rozpoczął studia z informatyki na... Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Ks. Łukasz pracował kiedyś w parafii św. Błażeja, gdzie ministrantem był Kamil.

Co piąty katolikiem

W Ameryce niemal wszyscy przyznają się do Pana Boga. Nie oznacza to jednak, że wszyscy są katolikami. Katolikiem jest co piąty obywatel Stanów Zjednoczonych, a to z kolei oznacza, że jest to największa grupa wyznaniowa w tym kraju. Poza tym Stany Zjednoczone Ameryki to kraj z największą Polonią na świecie. Mieszka tam ok. 10 milionów ludzi pochodzenia polskiego, z czego aż 600 tysięcy używa języka polskiego na co dzień. Polaków spotkać można przede wszystkim w Chicago, Denver, Detroit, Los Angeles, Nowym Jorku i Seattle. Chicago jest, zaraz po Warszawie, drugim na świecie miastem pod względem liczby Polaków. Jeszcze kilka lat temu na terenie tamtejszej archidiecezji odprawiano aż 100 Mszy niedzielnych w języku polskim. Także w pobliskich diecezjach łatwo trafić na liturgię po polsku. Pierwsi Polacy dotarli do Ameryki Północnej już na początku XVII wieku, ale największą falę polskiej imigracji odnotowano na początku XX wieku.

Dumny z Polski

Kamil – choć całe życie spędził w Stanach – posługuje się piękną polszczyzną. – To przede wszystkim zasługa moich rodziców, szkoły polskiej, do której uczęszczałem, i parafii św. Błażeja w Chicago – przyznaje. – U świętego Błażeja otrzymałem wszystkie sakramenty. W tym kościele też moi rodzice powiedzieli sobie sakramentalne „tak” – opowiada. – Mimo że urodziłem się w Stanach, to czuję się Polakiem. Zawsze fascynowała mnie historia Polski. Wiele razy porównywałem ją do historii Ameryki. Jestem dumny z tego, co Polska osiągnęła na przestrzeni wieków. Mogę powiedzieć, że płynie we mnie polska krew – mówi z przekonaniem. Do wspólnoty ministrantów trafił dzięki koledze. Obaj byli uczniami tej samej, czwartej klasy. Podczas jednej z Mszy przyjmowano kandydatów do grona ministrantów. Wśród nich był jego dobry kolega. Liturgia wywarła na Kamilu takie wrażenie, że postanowił również się zgłosić. Wkrótce został kandydatem, potem ministrantem, lektorem i animatorem.

Na własnej skórze

W chicagowskiej parafii św. Błażeja formacja ministrantów wygląda różnie. Bywało, że Kamil dokształcał się sam. – Żeby skutecznie formować młodszych ministrantów, zacząłem sam studiować liturgię – wyjaśnia. – Bardzo pomogła mi strona internetowa Duszpasterstwa Ministrantów Archidiecezji Katowickiej. Kamil czytał, analizował, robił notatki. Krótko mówiąc, formację przerobił na własnej skórze. Potem przygotowane i uporządkowane treści udostępniał młodszym kolegom. Jako animator prosił, by studiowali samodzielnie. – Miałem wrażenie, że jest za dużo praktyki, a za mało teorii – wyjaśnia. – Dla mnie nie tyle ważne było to, żeby ministrant wiedział, co ma zrobić przy ołtarzu, ale żeby wiedział, dlaczego ma to zrobić – dodaje. Był przekonany, że trzeba się zająć nawet najdrobniejszymi sprawami, żeby ministranci wiedzieli, że przy ołtarzu wszystko należy robić z namysłem. – Początkowo trochę się buntowali – przyznaje Kamil – ale w końcu udało się ich przekonać.

Szkoła przy parafii

Większość ministrantów wywodzących się z Polonii Amerykańskiej uczęszcza do dwóch szkół. Od poniedziałku do piątku szkoła amerykańska, a w piątki po południu lub w soboty – szkoła polska. W Stanach to dość typowe, że szkoła polska znajduje się przy parafii. Oprócz geografii i historii jest w niej też katecheza. W wielu polskich szkołach dwa razy w roku – w Wielkim Poście i w Adwencie – odbywają się rekolekcje. Po lekcjach odprawiane są też nabożeństwa (Droga Krzyżowa, Różaniec, Roraty). Wtedy ministranci służą przy ołtarzu. W polskiej szkole św. Błażeja w Chicago uczy się kilkaset dzieci. – Nie wszyscy, jak Kamil, są zakochani w Polsce – przyznaje ks. Łukasz Kleczka, który pracuje niedaleko Nowego Jorku. – Czasem dopiero w dorosłym życiu przekonują się, że znajomość tego, co polskie, bardzo się przydaje.

W trzech językach

Polacy, którzy przed laty zamieszkali w USA, przeszczepili na grunt amerykański nasze tradycje i zwyczaje narodowe (nabożeństwa, procesje, pielgrzymki). Zwłaszcza górale. Sporo osób pochodzi z okolic Tarnowa i Rzeszowa. – Ludzie, zwłaszcza starsi, nadal są dość mocno przywiązani do Kościoła – mówi ks. Łukasz. W parafii św. Błażeja Msze odprawiane są po angielsku, hiszpańsku i polsku. W niedziele jest zwykle pięć Mszy: dwie po polsku, dwie po hiszpańsku i jedna po angielsku. Nawet biuletyn parafialny wychodzi w trzech językach. Duszpasterstwo Służby Liturgicznej wśród Polonii Amerykańskiej to przede wszystkim duszpasterstwo niedzielne. – Z kilku powodów – wyjaśnia ks. Łukasz. – Głównie dlatego, że w Stanach istnieją tzw. parafie personalne. Ludzie sami zapisują się do parafii i dojeżdżają do kościoła z różnych miejsc. Dzieci i ministranci uzależnieni są od rodziców, którzy dowożą ich na liturgie samochodem. Trzeba jednak przyznać, że najliczniejszą grupą ministrancką zazwyczaj są Polacy. Trochę mniejsza jest grupa hiszpańskojęzyczna. To dzieci pochodzące najczęściej z rodzin meksykańskich.

Kolejka do spowiedzi

– W dni powszednie trudno zorganizować jakieś spotkania w parafii – przyznaje ks. Łukasz. – Co ciekawe, starsi ministranci nieczęsto też pełnią posługę lektora. Większość urodziła się w Stanach Zjednoczonych. I nawet jeśli rodzice mówili w domu po polsku, a oni uczęszczali dodatkowo do polskich szkół, to jednak sporo czasu spędzali w szkołach angielskojęzycznych i z rówieśnikami rozmawiali po angielsku. Dlatego nie potrafią tak sprawnie mówić po polsku, by przygotować liturgię słowa. Mimo to ministranci starają się uczestniczyć we Mszy Świętej. – Przystępują do Komunii Świętej, dbają o pierwszopiątkową spowiedź. To bardzo budujące – mówi ksiądz. – Zresztą Polonia mieszkająca w Chicago w pierwsze piątki miesiąca zawsze ustawia się w długie kolejki do konfesjonałów. Aż chciałoby się powiedzieć: oby tak dalej, Panowie Ministranci! Dobrze wiedzieć, że za oceanem, u naszych rodaków, nadal płynie polska krew. I że tamtejsi ministranci tak bardzo kochają Kościół.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.