Zakochani w świętym chlebie

publikacja 19.11.2020 08:53

Życie bez Eucharystii jest jak wieczna zima. Bez Eucharystii nie ma życia. Dowiedziałam się niedawno, że na południu Włoch, dość dawno temu, żyła siostra Kandyda. Dziwne imię? Rzeczywiście, nie wiem, czy ktoś dzisiaj jeszcze takie imię nosi. Siostra Kandyda nie nazywała się tak od urodzenia. Kiedy przyszła na świat, rodzice wybrali dla niej imię Maria.

Zakochani w świętym chlebie

Rodzina była pobożna, mama często uczestniczyła we Mszy św., a kiedy wracała, mała Maria już czekała w progu domu, wspinała się na palce i wołała: „Ja też, ja też!”. Wtedy mama nachylała się i dotykała ust córeczki, a ona, wesoło podskakując, powtarzała: „Ja też mam Pana, ja też mam Pana!”.

Maria nie mogła doczekać się dnia, kiedy naprawdę przyjmie Pana Jezusa w Komunii Świętej. A musiała czekać aż do 10. roku życia. Od tego dnia – jak zapisała – każdy dzień bez Komunii był wielkim krzyżem i męczarnią.

Wyobraźcie sobie, że kiedy miała 15 lat, była pewna, że swoje życie chce oddać Jezusowi, czyli że chce być zakonnicą. Powiedzieć, że rodzice nie byli zachwyceni, to powiedzieć mało. Rodzice sprzeciwili się, zabronili wręcz Marii iść do klasztoru. Pewnie mieli wobec niej inny plan, a może już nawet wybrali dla niej męża. Takie to były czasy. A co na to Maria?

Cierpliwie czekała ona i cierpliwie na nią czekał Jezus. I to aż dwadzieścia lat! Ale nie był to czas stracony. Maria z każdym rokiem coraz bardziej kochała Jezusa. Bardzo przeżywała, kiedy bliscy wychodzili do kościoła na ostatnią chwilę. „Ileż z ich powodu straciłam Mszy i Komunii Świętych!” – pisała. Kiedyś spóźniła się tak bardzo, że kościół był już zamknięty. Chciała zawrócić, ale jakaś kobieta podeszła i powiedziała: „Dlaczego pani nie wejdzie przez zakrystię, żeby choć na krótko nawiedzić Pana?”.

Od tamtego dnia nawiedzała Jezusa ukrytego w tabernakulum codziennie. Myślą i sercem. A nocą adorowała Go w tych świątyniach, w których był najbardziej zapomniany. „Widziałam w duchu te ciemne kościoły i zamknięte drzwiczki tabernakulum. Mówiłam Jezusowi, że u stóp ołtarza stawiam moje serce jak wieczną lampkę, aby nieustannie Go adorowało” – zapisała.

Kiedy wstąpiła do karmelitanek, otrzymała imię Kandyda. Na dodatek została Kandydą od Eucharystii. Była najszczęśliwsza na świecie. Jezusa w Najświętszym Sakramencie miała na wyciągnięcie ręki. W każdej chwili mogła do Niego przyjść i adorować Go. Skończyły się jej cierpienia, spowodowane tym, że nie mogła uczestniczyć we Mszy św. i przyjmować Jezusa.

„Kiedy mama mi zabraniała pójść do kościoła, w moim sercu stawało się lodowato – nie do wytrzymania” – wspominała. „Komunia była mi potrzebna jak oddech, jak bicie serca”. Dlaczego opowiadam o siostrze Kandydzie? Bo ona zakochała się w Eucharystii i mogłaby też znaleźć się wśród świętych na okładce „Małego Gościa”. Ale ponieważ jej tam nie ma, postanowiłam Wam o niej opowiedzieć.

Świętych z okładki poznacie podczas tegorocznych Rorat, a jeśli nie, to możecie o nich poczytać na kolejnych stronach – od 4 do 6. Błogosławioną siostrę Marię Kandydę już poznaliście i – tak jak ona – w tym roku na Roratach podczas Adwentu możecie się zakochać w Eucharystii.

Bo właśnie Mszy św., Komunii św. i ludziom, którzy bez Eucharystii nie potrafili żyć, będą w tym roku poświęcone spotkania adwentowe przygotowane przez „Małego Gościa”. Nie wiadomo, jak to będzie z przychodzeniem do kościoła. Księża Wam wszystko powiedzą. Zachęcam, byście zaglądali też na naszą specjalną roratnią stronę internetową – szczegóły poniżej. Tam też znajdziecie informacje o naszych Roratach. I piszcie, co się u Was w parafiach, w Waszych domach podczas Adwentu dzieje.

Pozdrawia Was  Gabi Szulik,  która z zimna na pewno by umarła

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.