Jadzia, Isia, Iga

Piotr Sacha

publikacja 20.05.2021 11:14

Jadzia i Isia były o krok od wejścia na ten szczyt. Iga we wspinaczce w Paryżu przekroczyła oczekiwania wszystkich. Teraz zamierza wejść jeszcze wyżej.

 Iga Świątek ze zwycięskim pucharem French Open 2020 Iga Świątek ze zwycięskim pucharem French Open 2020
Chryslene Caillaud /panoramic/pap

Tylko trzy Polki w historii odbijały piłkę nad siatką w finale Wielkiego Szlema: Jadwiga Jędrzejowska (rocznik 1912), Agnieszka „Isia” Radwańska (rocznik 1989) i Iga Świątek (rocznik 2001). Ze względu na styl gry Amerykanie przed wojną nazywali Jadwigę „latającą Polką”. Agnieszka potrafiła skoczyć i uderzyć ostro jak Ninja. A Iga… 10 października z rakietą szybowała! Lekko i pięknie. Na szczyt!

Jadzia – koleżanka króla

Jadzia urodziła się w Krakowie, jak Isia, tylko 77 lat wcześniej. A u szczytu kariery, czyli tuż przed wojną, trenowała w Warszawie – jak Iga. Walczyła w finałach Wielkiego Szlema trzykrotnie – w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. Przegrywała te pojedynki zawsze z podniesioną głową. Straszyła przeciwniczki potężnym forhendem. Po latach wspominała, że zawdzięczała tak mocne uderzenie treningom z chłopakami. Koleżanki w klubie odsuwały ją na dalszy plan, bo pochodziła z ubogiej rodziny. Jadwiga Jędrzejowska pierwszy tytuł mistrzyni kraju zdobyła już jako 15-latka. Później… szła za ciosem. Wygrywała w kraju i za granicą. Zarówno zagraniczne rywalki, jak i sędziowie czy dziennikarze łamali sobie języki, próbując wymówić jej imię i nazwisko. Dża… dwydża… Dżendże… W końcu przyjął się przydomek „Dża-Dża”. Z „Dża-Dżą” towarzysko grywał w tenisa nawet sam Gustaw V, król Szwecji. Wojnę Jadzia spędziła w Warszawie. Któregoś dnia bardzo się przeraziła, gdy Niemcy wezwali ją do siedziby Gestapo, co mogło skończyć się aresztowaniem, a nawet utratą życia. Okazało się jednak, że szwedzki król wysłał Niemcom pismo z prośbą o wyjazd tenisistki do Szwecji. Teraz miała otwartą drogę do bezpiecznego kraju. Nie zgodziła się jednak opuścić ukochanej Polski i najbliższych osób. Przeżyła powstanie warszawskie. Ze zgliszczy swojego domu wydobyła jeszcze medal z Wimbledonu. Po wojnie wróciła na korty, by znów zwyciężać. W Polsce nikt nie mógł jej dorównać.

Isia – the best

Agnieszka Radwańska, choć nie wygrała w finale Wielkiego Szlema, jest z pewnością najbardziej uznaną polską tenisistką. Dwa lata temu ogłosiła, że kończy swoją tenisową karierę, w trakcie której wygrała aż 20 turniejów rangi WTA. W blisko 600 meczach nie dała szans rywalkom. Była wiceliderką w światowym rankingu tenisistek. Prezydent Andrzej Duda odznaczył ją Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe i promowanie Polski w świecie. Isia dała tenisowi w Polsce dużo więcej niż tytuły i medale. Jej genialne wyczucie piłki, bajeczną technikę i pełen gracji sposób poruszania się po korcie śledziły przez lata tysiące młodych fanek i fanów. Można powiedzieć, że Agnieszka Radwańska powtórzyła efekt Adama Małysza. Dzięki jej sukcesom mali Polacy coraz chętniej ciągnęli na kort lub na ściankę treningową z rakietą i piłeczką. I może gdyby nie super-Isia, nie byłoby dziś super-Igi? Teraz Agnieszka ma całkiem nową rolę, w której stara się być mistrzynią. Kilka miesięcy temu została mamą Kubusia.

Iga – nieustraszona

Na starcie dorosłej kariery Iga osiągnęła szczyt – wygrała turniej na kortach Roland Garros. Dotąd żaden Polak nie zwyciężył w turnieju Wielkiego Szlema (zobacz ramkę na sąsiedniej stronie). Jadzia i Isia dotarły do finału. Ale tylko Iga po finale całowała puchar. I awansowała na 17. miejsce w rankingu światowym. Słynna tenisistka Kim Clijsters, która wygrała cztery turnieje Wielkiego Szlema, tak gratulowała 19-latce z Raszyna: „Uwielbiam patrzeć na twoją grę i na to, jak jesteś nieustraszona. Gratuluję pierwszego tytułu!”. Iga Świątek nie tylko jest nieustraszona, ale też bardzo pracowita, dojrzała, a przy tym skromna. A te cechy wyróżniają przecież prawdziwego mistrza. Kilka minut po zwycięstwie w Paryżu dziękowała swojemu tacie, który oglądał ją na trybunach. Stanęła przed mikrofonem i wzruszenie odebrało jej na moment głos… – Kocham cię, tato – tyle zdołała powiedzieć. Później, gdy emocje nieco opadły, przyznała dziennikarzom, że jest z siebie dumna. – Wykonałam świetną robotę przez ostatnie dwa tygodnie. Nie spodziewałam się, że zdobędę to trofeum. To dla mnie niesamowite, zmieniające życie doświadczenie – stwierdziła Iga Świątek. I zdradziła jeszcze pewien sekret: – Wygrywanie jest tylko efektem pracy, którą wykonuję w każdej minucie. Iga pracuje dalej, a wszyscy Polacy nie mogą się już doczekać stycznia i jej następnego występu. W Melbourne Iga powalczy o puchar w Australian Open.

Turnieje Wielkiego Szlema

Australian Open (Melbourne, druga połowa stycznia) French Open (Paryż, przełom maja i czerwca) Wimbledon (Londyn, przełom czerwca i lipca) US Open (Nowy Jork, przełom sierpnia i września)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.