Wiszący pociąg, cud w kopalni i bunt generała

Adam Śliwa

publikacja 22.10.2020 10:09

Wielki parowóz nie wyhamował na końcu torowiska. Przebił ścianę dworca i spadł wprost na ulicę.

Wiszący pociąg, cud w kopalni i bunt generała wikimedia

W październiku dzięki pomysłowości i technice uratowano wszystkich uwięzionych ponad pół kilometra pod ziemią przez 70 dni górników. Bohaterskiej akcji przyglądał się cały świat. W 10. miesiącu roku zginął Jozef František. Przez miesiąc zyskał miano najskuteczniejszego pilota dywizjonu 303, strącając 17 samolotów. Był Czechem, ale swój wojenny los związał na dobre i złe z Polską. W październiku zbuntowane wojska generała Żeligowskiego ruszyły na Wilno. Czy to na prawdę był bunt, czy sprytna mistyfikacja? W październiku wydarzyła się też niezwykle widowiskowa katastrofa kolejowa w Paryżu. Widok, uwieczniony na zdjęciach był tak niezwykły, że przechodniom sprzedawano bilety, aby mogli zobaczyć zwisającą lokomotywę.  

Polak i Czech
Ów zuchwały Czech wyrodził się ze swego narodu: nie był stateczny i nie był układny. Właściwie wyrodził się ze wszystkich ludzi naszego wieku: miał bujność romantyków, żar średniowiecza i był jak wulkan wyrzucający lawę nie tam, dokąd ludzie przywykli, że wyrzuca. Tacy ludzie albo giną jako zbrodniarze, albo zostają bohaterami. Jozef František stał się bohaterem. Tak opisał niezwykłego lotnika Arkady Fidler w swojej książce Dywizjon 303. František urodził się w Otaslavicach na Morawach. Po zajęciu Czechosłowacji przez Niemców w 1939 roku przekradł się przez granicę do Polski i wstąpił do polskiego lotnictwa wojskowego. Latał w kampanii wrześniowej na nieuzbrojonych samolotach w lotach rozpoznawczych, choć 19 i 20 września w rejonie Kamionki Strumiłowej brał udział w ataku obrzucając niemieckie wojska granatami. Po zestrzeleniu przedostał się z innymi pilotami do Rumunii, a następnie do Francji, gdzie odmówił wstąpienia do armii czechosłowackiej pozostając z Polakami. Nie jasne są jego zwycięstwa w walach nad Francją. Niektóre źródła wymieniają aż 11 zestrzelonych maszyn, choć oficjalnie nie potwierdzono żadnej. Czas chwały przyszedł dopiero w Wielkiej Brytanii w dywizjonie 303 w bitwie o Anglię. Pierwszego messerschmitta zestrzelił 2 września 1940 roku. W ciągu miesiąca strącił aż 17 maszyn wroga i 1 prawdopodobnie stając się jednym z najskuteczniejszych pilotów bitwy o Anglię. Stosował taktykę zwaną metodą Františka. Odrywał się od formacji kolegów i zaczajał na trasie powrotu niemieckich samolotów, gdzie te z resztkami paliwa i amunicji były łatwym celem. Tymi ucieczkami narażał całą swoją formację na niebezpieczeństwo więc w końcu wyłączono go z formacji aby latał samodzielnie. Zginął 8 października 1940 roku zawadzając skrzydłem swojego Hurricane’a o drzewo.  


Na Wilno!
8 października rano, generał Żeligowski wydał swoim oddziałom rozkaz do marszu na Wilno. Złamał zakaz atakowania Litwinów i ruszył odebrać miasto. Czy aby na pewno złamał rozkaz? Gdy wojska bolszewickie kilka miesięcy wcześniej posuwały się naprzód spychając Wojsko Polskie, Litwini złamali swoją neutralność i atakowali nasze wojska. W nagrodę Sowieci przekazali im zamieszkałe w przygniatającej większości przez Polaków Wilno. Na 128 000 mieszkańców było tylko 2000 Litwinów! W całej Litwie Środkowej, Polaków było 70 proc, a Litwinów tylko 12 proc. Mimo to wojska litewskie 26 sierpnia weszły do miasta. Po zwycięstwie w bitwie warszawskiej, Wilna nie można było odebrać siłą z powodu zobowiązań międzynarodowych z konferencji w Spa i protestów Wielkiej Brytanii. Józef Piłsudski postanowił sprawę Wileńszczyzny rozwiązać nieoficjalnie. Przygotowanie buntu zlecił zaufanemu człowiekowi, generałowi Lucjanowi Żeligowskiemu. - Może przyjść chwila, że pan będzie miał przeciwko sobie nie tylko opinię świata, ale i Polski. Może nadejść chwila, ze nawet ja będę zmuszony pójść przeciwko panu. Trzeba będzie wszystko wziąć na siebie – mówił Piłsudski do generała. Na wiadomość o buncie część oficerów dywizji Żeligowskiego wyraziła swój sprzeciw, a nastrój był niejednolity. Sam generał wahał się. Mimo to wyruszono. 9 października 1920 roku o godz. 14:15 pierwsze oddziały polskie weszły do Wilna. Litwini praktycznie się nie bronili. „Zbuntowany” generał ogłosił powstanie nowego państwa - Litwy Środkowej. W styczniu 1922 roku na Litwie Środkowej odbyły się wybory do sejmu, zbojkotowane przez mniejszości. 20 lutego sejm wileński przyjął uchwałę o przyłączeniu Litwy Środkowej do Polski, a 24 marca sejm ustawodawczy w Warszawie ogłosił włączenie Wileńszczyzny do Polski.       

Cud w kopalni
5 sierpnia 2010 roku potężne tąpnięcie wstrząsnęło kopalną złota i miedzi San José niedaleko Copiapó w Chile. 33 górników zostało uwięzionych pod ziemią w komorze o powierzchni 50 metrów kw. czyli niewielkiego mieszkania. Bez wody, jedzenia i z ograniczoną ilością tlenu. Ratownicy pracowali dzień i noc o życie zasypanych. 22 sierpnia udało się wydrążyć niewielki tunel, szerokości 15 cm i głębokości 625 metrów, który dotarł do schronienia górników. Uwięzieni ludzie, przymocowali do wiertła, które dotarło do nich karteczkę z informacją: 33 z nas ma się dobrze w schronisku. Tym samym tunelem zasypanym górnikom podano wodę, jedzenie, tlen, mikrofony do rozmowy z rodzinami, różańce pobłogosławione przez papieża, a nawet ekran do oglądnięcia meczu Chile-Ukraina. Codziennie w południe górnicy wspólnie się modlili. Ratunek był jeszcze jednak daleko. Nie wiadomo było jak wyciągnąć ich bezpiecznie na powierzchnię i czy kolejne tąpnięcie nie pogrzebią cudem ocalonych ludzi. 12 października, czyli po 68 dniach od uwięzienia akcja była gotowa. Nazwano ją San Lorenzo, czyli św. Wawrzyniec na cześć patrona górników. Według legend miał on co piątek schodzić do czyśćca aby wybawiać choć jedną duszę. O godz. 23:36 12 października pierwszy ratownik, Manuel González w specjalnej kapsule po 18 minutach zjazdu dotarł do górników. Każdy z ratowanych miał specjalny kombinezon i okulary przeciwsłoneczne, aby nie uszkodzić wzroku po ponad dwóch miesiącach spędzonych w ciemnościach. Jako pierwszy w kapsule Fenix 2 wyjechał Florencio Ávalos. Radosną chwilę transmitowały kamery telewizyjne na cały świat. Jako ostatni wyjechał ratownik González o godz. 00:32 14 października. Kapsuła odbyła w sumie 39 podróży (33 górników i 6 ratowników) w górę i w dół, przebywając 50 kilometrów. Cała akcja trwała ok. 24 godziny. Ocalono wszystkich.     

Słynne zdjęcie
22 października 1895 roku pociąg ekspresowy nr 56 z Granville był spóźniony już 9 minut. Maszynista, Guillaume Marie Pellerin chcąc nadrobić czas zbyt szybko wjechał na dworzec Montparnasse. Siła hamulców okazała się za słaba i wielki parowóz przebił kozła kończącego torowisko, uderzył w ścianę dworca i spadł wprost na ulicę. W katastrofie zginęła Marie-Augustine Aguilard, prowadząca kiosk, na który runęła lokomotywa. Katastrofa byłaby znana tylko mieszkańcom Paryża gdyby nie przypadkowe zdjęcie. Anonimowy fotograf robił zdjęcie ulicy do pocztówki. W chwili naciskania migawki lokomotywa z hukiem wybiła się przez ścianę. Jednak fotograf uznał to zdjęcie za nieudane i do gazet trafiło kolejne, z już zwisającą lokomotywą. Fotografia dziś jest jedną z najsłynniejszych w historii i ma status kultowej.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.