Zdziwiony i zakochany

Joanna Kojda

publikacja 18.01.2021 11:25

Miał zegar z kukułką, porcelanowego osiołka i figurki Trzech Królów – lubił małe pamiątki. Zbierał też stare zdjęcia i przedwojenne pocztówki.

Ksiądz Jan Twardowski w oknie swojego mieszkania w Warszawie Ksiądz Jan Twardowski w oknie swojego mieszkania w Warszawie
Aleksandra Iwanowska

Nosił okulary o grubych szkłach, zza których spoglądały pogodne, nieco zmęczone oczy. Na jego twarzy rysowały się to uśmiech, to poważne skupienie. I wszystkiemu się dziwił – że przyroda jest taka wspaniała, że Pan Bóg taki wielki; dziwił się nawet temu, że sam tak długo żyje. Żartował, że jest „staruszkiem otoczonym pleśnią i grzybami”. Do końca życia wierny Panu Bogu i w Nim zakochany: „Nie spotkałem nikogo piękniejszego niż On” – wyjaśnił w swojej „Autobiografii”.

Kiedyś chodziłem po płocie

Ksiądz Jan Twardowski – bo o nim mowa – urodził się sto pięć lat temu w Warszawie 1 czerwca 1915 roku. Miał prawie dziewięćdziesiąt jeden, kiedy zmarł. Przeżył wojnę, powstanie warszawskie, komunizm, doczekał się wolnej Polski. Był księdzem, który pisał wiersze. Jego homilie dla dzieci w kościele sióstr wizytek były tak słynne, że ściągali na nie mieszkańcy Warszawy nawet z bardzo odległych dzielnic. Dziś można je znaleźć w książkach dla dzieci w formie opowiadań. Najbardziej znane to „Zeszyt w kratkę” oraz „Nowe patyki i patyczki”.

W tym roku szkolnym w „Małym Gościu” sięgamy po jego rozważania do niedzielnych Ewangelii. Jakim dzieckiem był ksiądz Jan Twardowski, patron prawie dwustu szkół i zdobywca Orderu Uśmiechu? Czego nauczyli go rodzice, czy miał rodzeństwo i jakie książki pokochał w dzieciństwie? Mały Janek kochał przyrodę. Na wakacjach godzinami chodził po polach, lesie, łąkach i zaglądał do wiejskich ogródków – były to najlepsze lekcje przyrody; w Warszawie chodził do ogrodu botanicznego, z zasuszonych roślin i liści robił zielniki, obserwował drzewa i kwiaty.

Byłem zbyt grzeczny

Rodzina Twardowskich chodziła do muzeów, galerii z obrazami znanych i mniej znanych malarzy i na koncerty do filharmonii. Twardowscy odwiedzali stary cmentarz na warszawskich Powązkach, a w każdej wolnej chwili czytali książki. „Byliśmy pokoleniem czytającym, które żyło – na szczęście – bez telewizji. (…) Bardzo lubiłem baśnie Andersena. Były moją ulubioną lekturą w dzieciństwie. Szczerze płakałem nad dziewczynką z zapałkami” – czytamy w „Autobiografii” ks. Twardowskiego.

W tej książce ksiądz Jan przyznał też, że jako dziecko był… zbyt grzeczny: „Ponieważ miałem trzy siostry, wychowano mnie w atmosferze cieplarnianej. Nie należałem ani do bojowych, ani do agresywnych chłopców. Nieraz oczywiście psociłem, ale potem żałowałem”. Janek marzył o podróżowaniu i poznawaniu świata: „Ponieważ pojechać nigdzie nie mogłem, zbierałem znaczki pocztowe i w ten sposób poznawałem różne kraje”. Panu Bogu wierzył jak dziecko – prosto, zwyczajnie i szczerze. I nigdy nie zwątpił w Jego istnienie: „Nie są mi potrzebne żadne dowody, ja czuję obecność Boga w moim życiu. (…) Nieprawdopodobna jest dla mnie świadomość, że jest nade mną Ktoś mądrzejszy i że ten Ktoś mi dobrze życzy”. Z Bogiem najchętniej rozmawiał jak z przyjacielem. Swoimi słowami, serdecznymi.

Tęsknię za humorem

Jego wiersze pokochali i wierzący, i niewierzący. I choć był wymagający – jasno pokazywał, co jest dobre, a co złe – nigdy nikogo nie oceniał. Pisał językiem zrozumiałym dla wszystkich. „Wiersze nie przeszkadzają w moim posługiwaniu Bogu. Próbuję przekazać przeżycie religijne, zadziwić i zachwycić Bogiem. Chrzciłem dzięki wierszom, spowiadałem. W moich wierszach staram się pogodnie patrzeć na świat. Chwalić Pana Boga, mówić o miłości, nadziei. Wyrażać ludzkie uczucia” – wyjaśniał w „Autobiografii”.

Uczył zauważać małe radości w codziennym życiu. Nawet wtedy, gdy smutno i źle. Pokazywał, jak ważne jest życie w jedności z Bogiem, szacunek, zrozumienie dla ludzi i poczucie humoru. „Tęsknię za humorem, który uczy pokory, pozwala śmiać się z samego siebie, ratuje od patosu, tak bliskiego dawnej poezji religijnej, pozwala spojrzeć z uśmiechem nawet na dramat” – mówił na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie odbierał ważne wyróżnienie.

Jego wiersze, opowiadania i książki dotykają spraw życia i śmierci, a także największych tajemnic naszej wiary. „Boga stale chcemy poznać i stale Go nie widzimy. Przeżywamy chwile, kiedy jest tak blisko, a potem nam znika, gdzieś ucieka. Ileż walki o wiarę jest w życiu tak zwanych bardzo wierzących ludzi” – mówił. Po maturze zaczął studia na filologii polskiej, zakończył je – równolegle z seminarium duchownym – już po wojnie. Przez kilka lat uczył religii dzieci specjalnej troski, a przez prawie pięćdziesiąt lat był duszpasterzem w warszawskim kościele sióstr wizytek przy Krakowskim Przedmieściu. Zmarł 18 stycznia 2006 roku.

Do końca jak dziecko wierzył i ufał Panu Bogu. Jego grób znajduje się w podziemiach Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.