Święty Jacek – światło ze Śląska

Gabriela Szulik

publikacja 17.08.2020 09:45

Z Krakowa dotarł aż do Kijowa. W czasach, kiedy nie było ani wygodnych samochodów ani szybkich samolotów

Święty Jacek – światło ze Śląska Henryk Przondziono

Nie był sportowcem długodystansowcem. Chodził dla Pana Jezusa. Wszędzie, dokąd doszedł, zakładał nowe klasztory. Z niektórych po kilku latach musiał uciekać. Tak było w Kijowie, skąd wypędzili go Tatarzy. Legenda głosi, że Jacek, uciekając z miasta, zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament, żeby uchronić go przed zniewagą. Wtedy usłyszał głos dobiegający z figury: „Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę”. Jacek próbował się bronić. Dał Maryi do zrozumienia, że nie udźwignie kamiennej figury. Matka Boża obiecała mu, że nie będzie ciężka. Tak się też stało i w ten sposób Jacek uratował i Najświętszy Sakrament, i figurę Maryi. Dlatego święty Jacek bardzo często przedstawiany jest z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej.

Święty Jacek jest jednym z patronów Polski, nazywany światłem ze Śląska, bo urodził się na Śląsku Opolskim, prawdopodobnie w Kamieniu Śląskim. Pochodził z zamożnego rodu Odrowążów. Początkowe uczył się w krakowskiej szkole katedralnej, w której nauczycielem był mistrz Wincenty Kadłubek. Potem studiował w Paryżu i Bolonii. W Rzymie spotkał się św. Dominika i z jego rąk przyjął habit dominikański w klasztorze św. Sabiny. Po powrocie do Polski, przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie osiedli dominikanie i tam do dziś znajduje się ich klasztor.

Jacek Odrowąż był piątym Polakiem wyniesionym na ołtarze. Jego wizerunek, jako jedynego Polaka, został uwieczniony wśród rzeźb przedstawiających 140 świętych na kolumnadzie wokół Placu św. Piotra w Rzymie (patrz zdjęcie).