Historia wyjątkowej przyjaźni

Ewa K. Czaczkowska

publikacja 07.06.2020 14:46

Chyba nigdy nie mówili o sobie „mój przyjaciel”, ale więzy, które z czasem stworzyli, były wyjątkowo głębokie.

Prymasa Wyszyńskiego (po lewej) i kardynała Wojtyłę, przyszłego papieża Jana Pawła II, dzieliło prawie dwadzieścia lat życia Prymasa Wyszyńskiego (po lewej) i kardynała Wojtyłę, przyszłego papieża Jana Pawła II, dzieliło prawie dwadzieścia lat życia
Jan Morek /pap

Karola Wojtyłę i Stefana Wyszyńskiego różniło prawie dwadzieścia lat życia. To dużo jak na zawiązywanie przyjaźni. Przyszły prymas urodził się na początku XX wieku, w 1901 roku w Zuzeli na Mazowszu, wówczas pod zaborem rosyjskim, a przyszły papież już w niepodległej Polsce, w 1920 roku w Wadowicach pod Krakowem. Stefan Wyszyński interesował się nauką społeczną Kościoła, systemami politycznymi, był typem społecznika. Karol Wojtyła interesował się literaturą, teatrem, sztuką. Pragnął zostać aktorem, ale myśli te porzucił dla Miłości większej. Tym, co ich łączyło, była wiara w Boga, miłość do Kościoła i Matki Bożej. Obaj mieli podobne dramatyczne wspomnienia z dzieciństwa – każdy stracił matkę jako dziewięcioletni chłopiec. Obaj tęsknili do mamy i obaj miłość do matki rodzonej przenieśli na Matkę Bożą.

Czas poznawania się

Po raz pierwszy spotkali się w sierpniu 1958 roku, w Warszawie. Prymas wezwał ks. Wojtyłę, by go poinformować, że papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym w Krakowie. Stefan Wyszyński był już wtedy wielkim prymasem. O ks. Wojtyle z Krakowa wiedział niewiele – że jest filozofem, że wykłada na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, że jest duszpasterzem młodzieży, że pisze dramaty i poezje. No i lubi górskie wędrówki i spływy kajakowe ze studentami.

Do Warszawy przyjechał ks. Wojtyła wprost z takiej właśnie wyprawy na rzece Łynie. O prymasie Wyszyńskim wiedział oczywiście dużo więcej i miał dla niego ogromny szacunek za to, co przeżył (trzy lata uwięzienia), i za to, jak prowadził Kościół w Polsce. Obaj poznali się bliżej w Rzymie, w czasie Soboru Watykańskiego w latach 1962–1965. Biskup Wojtyła, od 1964 roku metropolita Krakowa, dał się wtedy poznać jako człowiek wielkiego ducha, modlitwy, wytrawny, twórczy intelektualista, który miał duży wpływ na powstanie najważniejszego dokumentu soboru – o Kościele w świecie współczesnym.

Prymas coraz bardziej doceniał Karola Wojtyłę. „W naszym gronie jest to bodaj najbardziej przemodlony myśliciel” – zapisał w swym dzienniku po rekolekcjach dla biskupów wygłoszonych jesienią 1967 roku na Jasnej Górze. Kilka miesięcy wcześniej Karol Wojtyła został kardynałem, a niedługo potem wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, której przewodniczył kard. Wyszyński.

Zawsze po stronie prymasa

Od tego momentu zaczęła się ścisła współpraca Wyszyńskiego i Wojtyły. Byli jedynymi kardynałami w Polsce. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, czyli tajnej policji, która walczyła z Kościołem, liczyli na to, że będzie między nimi konkurencja i spowodowane tym konflikty. Układali nawet tajne plany, by ich poróżnić i skompromitować, ośmieszyć w oczach wiernych i całego społeczeństwa. W ten sposób chcieli rozbić Kościół. Ale to im się nie udało. Między kardynałami panowały lojalność i współpraca. Kardynał Wojtyła w trudnych sytuacjach zawsze stawał po stronie prymasa.

Gdy władze PRL odmówiły prymasowi Polski paszportu na wyjazd na synod do Rzymu [wtedy przed każdym wyjazdem za granicę trzeba było prosić o wydanie paszportu], kard. Wojtyła, który paszport otrzymał, powiedział, że w takim razie też nie pojedzie. A kiedy do Warszawy przyjechał ówczesny prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing i pod wpływem nacisków władz w Polsce nie spotkał się z prymasem, kard. Wojtyła nazajutrz nie przywitał prezydenta na Wawelu. Wojtyła wspierał prymasa, by mógł zostać zrealizowany program Wielkiej Nowenny i Milenium Chrztu Polski. O stosunku kard. Wojtyły wobec prymasa Wyszyńskiego mówi jedna z anegdot. Otóż podczas wizyty w Rzymie Wojtyła ze zdziwieniem zauważył, że włoscy kardynałowie nie jeżdżą na nartach. – W Polsce 40 proc. kardynałów to narciarze – powiedział Wojtyła. – Ale przecież w Polsce jest tylko dwóch kardynałów – zauważył ktoś. – Owszem, ale prymas liczy się jako 60 procent.

Prymas gwarą, kardynał na gitarze

Przyjaźni Wyszyńskiego z Wojtyłą służyły też spotkania w czasie wakacji. 3 sierpnia Stefan Wyszyński obchodził urodziny, imieniny i rocznicę święceń kapłańskich. Kardynał Wojtyła przyjeżdżał z życzeniami tam, gdzie prymas akurat wypoczywał, najczęściej w góry – do Stryszawy, Zakopanego – albo nad rzekę Fiszor na Mazowszu. Wojtyła przyjeżdżał zwykle ze swoich wakacji, a więc z plecakiem, w turystycznych butach. Zostawał dzień, dwa. Wspólnym spacerom, rozmowom, żartom, śpiewom przy ognisku (prymasowi zawsze towarzyszyła grupa osób) nie było końca.

Wyszyński czasem czytał albo opowiadał coś góralską gwarą, a kard. Wojtyła grał na gitarze; grał też w siatkówkę, a prymas drużynom sekundował. Prymas Wyszyński, który z czasem odkrył wielkie przymioty ducha Karola Wojtyły, w pewnym momencie zaczął szykować go na swego następcę. Ale stało się inaczej. W 1978 roku, 16 października, kard. Wojtyłę wybrano na papieża. Miał w tym też swój udział kard. Wyszyński, który od momentu, gdy okazało się, że Wojtyła ma szanse na wybór, zaczął o to zabiegać, m.in. wśród kardynałów niemieckich. Wyrazem ogromnego szacunku, jaki Karol Wojtyła miał dla prymasa Polski, było wydarzenie podczas rozpoczęcia pontyfikatu na placu św. Piotra w Rzymie, 22 października 1978 roku. W czasie homagium, gdy kardynałowie na znak wierności nowemu papieżowi przyklękali przed nim, całując pierścień Rybaka, papież Jan Paweł II na widok prymasa Wyszyńskiego uniósł się z fotela, a potem obaj przyklęknęli przed sobą, całując wzajemnie w dłonie.

Ostatnia rozmowa

Rok 1981 był dramatyczny. 13 maja w Rzymie na placu św. Piotra Jan Paweł II został raniony przez zamachowca. Nazajutrz w Warszawie umierający prymas Wyszyński nagrał apel do mieszkańców stolicy: „Odtąd wszystkie modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji, proszę skierować w intencji Ojca Świętego, za jego zdrowie i życie. Niech Pan go nam zachowa, niech sprawi, aby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii”.

25 maja z kliniki Gemelli zadzwonił telefon. Jan Paweł II pobłogosławił „ręce i usta” umierającego prymasa, oddając mu w ten sposób hołd za całe jego życie. To była ostatnia rozmowa Karola Wojtyły i Stefana Wyszyńskiego. „Chociaż dzieliło nas prawie dwadzieścia lat, to jednak czuliśmy się bardzo blisko, rozumieliśmy się” – wyznał 13 lat po śmierci prymasa papież Jan Paweł II.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.