Jak Staś został ministrantem

Joanna Juroszek-Kojda

publikacja 14.05.2020 09:36

– Na Mszy stoi bardzo blisko. Nie spuszcza wzroku z ołtarza. Ręce ma złożone jak mały aniołek. Niewiarygodne jak na jego wiek – przyznaje ksiądz Józef.

Staś służbę  przy ołtarzu zaczął  jako trzyletni chłopiec Staś służbę przy ołtarzu zaczął jako trzyletni chłopiec
archiwum rodzinne

Przekażcie sobie znak pokoju… – dwulatek wychodzi z ławki i maszeruje do proboszcza. Rok później w stroju liturgicznym staje przy ołtarzu. Czy to najmłodszy ministrant w Polsce? Dziś Staś Tondera ma 4 lata i służy w parafii Matki Bożej Piekarskiej w Katowicach. Jak został ministrantem?

Uścisnąć rękę proboszcza

Wszystko zaczęło się w maju 2018 roku na rekolekcjach Domowego Kościoła w Tenczynie. Razem z mamą Olą, tatą Janem i rodzeństwem: Marysią (oczekującą na narodziny), Hanią i Krzysiem, pojechał dwuletni Staś. Podczas rekolekcji w kaplicy wszyscy codziennie uczestniczyli w Eucharystii, najważniejszym punkcie programu. – Zawsze podczas Mszy Świętej mamy stałe miejsce – tłumaczą rodzice. – Wybieramy pierwszą ławkę, bo nie ma tam klęczników, które rozpraszają nasze dzieci. Podobnie było wtedy. Całą rodziną usiedliśmy w pierwszej ławce, tuż przed ołtarzem... Po pierwszej rekolekcyjnej Mszy Świętej Staś zaczął zadawać swoim rodzicom pytania, między innymi takie: „Czy ja też mogę iść do proboszcza po znak pokoju?”. Ponieważ grupa była kameralna – niewielkie grono rodzin z parafii i znany chłopcu ksiądz proboszcz Józef Więcek – rodzice Stasia zgodzili się.

Płacz niebieskich oczu

Zadowolony Staś niecierpliwie czekał na kolejną Mszę Świętą. Podczas modlitwy „Ojcze nasz” był już w pełnej gotowości. Wiedział, że za chwilę będzie TEN moment. Kiedy tylko ksiądz zaczął: „Przekażcie sobie…”, a rodzice skinęli głową, ruszył do proboszcza. I tak już było do końca. – To były rekolekcje weekendowe, szybko wróciliśmy do domu i nawet do głowy nam nie przyszło, że to dopiero początek sprawy „znaku pokoju” – uśmiechają się rodzice. – W kolejną niedzielę uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w naszej parafii. „Przekażcie sobie znak pokoju” i... znowu wielkie niebieskie oczy wznoszą się ku nam i czekają na skinienie. Tym razem chłopiec usłyszał tłumaczenie: „Stasiu, tutaj jest duży kościół, są ministranci, którzy idą do księdza po znak pokoju”. Staś rozpłakał się. Dlaczego nie może dostać znaku pokoju od swojego proboszcza? W końcu rodzice obiecali, że zapytają księdza, czy może przychodzić po uścisk dłoni. Co ciekawe, ksiądz Józef zgodził się od razu. – Od tamtego czasu Staś jako „przedstawiciel wiernych” chodził do księdza po znak pokoju – uśmiecha się mama Ola.

Uszyjesz mi komżę?

Zaczęła się nowa pasja w życiu małego chłopca. Staś zaczął „odprawiać” domowe Msze, naśladując o dwa lata starszego od siebie brata Krzysia. Zbierał potrzebne akcesoria i stroje liturgiczne. Pytał, jak się nazywają i do czego służą. Któregoś dnia zapytał mamę: „Czy uszyjesz mi komżę?”. – Trochę odwlekaliśmy ten temat. Nie sądziliśmy, że będzie tak nalegał – przyznają rodzice. Ale Staś był mocno zdeterminowany. – Znaleźliśmy krawcową, która szyje stroje dla ministrantów – opowiadają. – Staś był szczęśliwy, kiedy otrzymał prawdziwą komżę. Pewnego dnia podzielił się z nami swoim pragnieniem – chciałby służyć do Mszy Świętej. Powiedział, że bardzo chce zostać ministrantem. Ponieważ miał wtedy zaledwie trzy latka, tłumaczyliśmy, że – naszym zdaniem – jest na to za malutki. Staś jednak nie odpuszczał. Postanowił, że sam zapyta księdza proboszcza, czy może zostać ministrantem. Po jednej z porannych Mszy św. w tygodniu czekał na księdza przed kościołem. – Najpierw pochwalił się, że ma komżę, a potem zapytał, czy może służyć do Mszy Świętej – wspomina mama Stasia. – Jakaż była radość, kiedy proboszcz powiedział: „Tak, Stasiu. Przychodź z tatusiem służyć do Mszy Świętej”.

Blisko Jezusa

– Wspólną służbę zaczęliśmy od porannych Mszy w tygodniu – wyjaśnia tata Jan, który jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. – Bałem się, że niedzielna Eucharystia dla tak małego ministranta będzie zbyt długa. Szybko okazało się, że Staś jest bardzo wytrwały. Jego zadanie jest niezmienne: chodzi po znak pokoju do księży. – Staś jest niesamowitym ministrantem – mówi ksiądz Józef Więcek. – Na Mszy stoi bardzo blisko. Nie spuszcza wzroku z ołtarza. Ręce ma złożone jak mały aniołek. To niewiarygodne jak na jego wiek! – dodaje. – W jego małym serduszku widzę wielką miłość do Pana Jezusa. Patrząc na Stasia, można zobaczyć, jak mocno małe dziecko może przeżywać Eucharystię. Tata szafarz podczas Mszy Świętej komunikuje, czyta słowo Boże, zbiera ofiarę. – Bałem się trochę, że Staś będzie chciał wszędzie chodzić ze mną – przyznaje. – O dziwo tak się nie stało. Staś zna swoje miejsce. Czasem tylko wodzi za mną wzrokiem, dając w ten sposób znać, żebym już wrócił i stanął obok niego. Pierwszy raz do Mszy Świętej służył 18 września 2019 roku. Jakież było nasze zdziwienie, gdy usłyszeliśmy na początku Mszy, że przeżywamy święto św. Stanisława Kostki – patrona naszego Stasia. Do grona kandydatów na ministrantów został włączony wraz ze swoim starszym bratem Krzysiem w niedzielę 24 listopada 2019 r. Miał wtedy 3,5 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.