Służyć na wyspie

ks. Rafał Skitek

publikacja 14.05.2020 09:36

Są ludźmi morza. Ich codziennym środkiem transportu jest prom. Niedawno spotkało ich podwójne nieszczęście: epidemia koronawirusa i trzęsienie ziemi. Poznajcie ministrantów znad Adriatyku.

Stroje ministrantów w Chorwacji są zróżnicowane. Jedni służą w albach, inni w komżach i czarnych sutankach Stroje ministrantów w Chorwacji są zróżnicowane. Jedni służą w albach, inni w komżach i czarnych sutankach
archiwum prywatne ks. Antona Budinicia

Chorwację i Chorwatów lubimy chyba wszyscy. Polacy bardzo często wyjeżdżają w tamte strony na wakacje. Może i wy byliście tam razem z rodzicami?... Jeśli nie, to bardzo polecam. Oczywiście – gdy minie epidemia. Naszym przewodnikiem po Chorwacji, a dokładniej po diecezji Krk będzie ksiądz Anton Budinić.

Młodzi w kościele

Ksiądz Anton pochodzi z parafii Narodzenia Matki Bożej w Mali Lošinj. Jako mały chłopiec od razu po I Komunii Świętej został ministrantem. – Do dziś pamiętam miesiąc prób przygotowujących kandydatów do służby przy ołtarzu – wspomina. Przy ołtarzu uczył się wiary i doświadczał bliskości Boga. Teraz sam jest opiekunem ministrantów. Wielu księży w Chorwacji – podobnie jak ks. Anton – zawdzięcza swoje powołanie przynależności do wspólnoty ministranckiej. W ubiegłym roku na przykład w diecezji Krk z sześciu kapłanów, którzy otrzymali święcenia, czterech było kiedyś ministrantami. – Cieszę się, że w naszym kościele są młodzi – mówi ks. Anton. – Nie brakuje też ministrantów. Oni najczęściej wiarę w Boga wynoszą z domu rodzinnego. Teraz z wiadomych powodów nie mogą uczestniczyć we Mszy Świętej. Ale zazwyczaj jest ich naprawdę dużo. A nad czym boleję? Chyba nad tym, że są i tacy, którzy od Boga odchodzą, zwłaszcza w większych miastach – dodaje ksiądz.

Bezdomny kardynał

Ostatnio poza epidemią koronowarisua stolicę Chorwacji, Zagrzeb, nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Wyobrażacie to sobie? Jest niedzielny poranek, 22 marca. Zwykle o tej porze ludzie gromadzą się już na modlitwie. Jedni w katedrze, inni w okolicznych kościołach. Ministranci też. Tym razem było inaczej. Z powodu epidemii kościoły były zamknięte. Chorwaci, podobnie jak miliony ludzi na całym świecie, musieli zostać w domu. Pierwszy wstrząs przyszedł rano, o 6.25. Drugi przed siódmą. Ściany pękały, spadały stropy, przerażeni mieszkańcy z krzykiem wybiegali na ulice. Z wielkim wzruszeniem mówił o tym kard. Josip Bozanić, biskup Zagrzebia: „Paradoksalnie te zamknięte kościoły w stolicy Chorwacji uchroniły życie wielu mieszkańców, także wiernych. Wielu z nich o godzinie trzęsienia ziemi byłoby w kościołach”. Kardynał sam uszedł z życiem, ale jego dom został mocno zniszczony. Teraz mieszka w pobliskim seminarium.

Wczesna śmierć

– Najbardziej ucierpiały katedra w Zagrzebiu i bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa w miejscowości Palmotićeva – opowiada ks. Anton. – Wszyscy bardzo się przestraszyliśmy. Tak silnego trzęsienia ziemi w Chorwacji nie było od 140 lat. Prawie każdy ma w Zagrzebiu krewnych albo przyjaciół, więc od razu rozdzwoniły się telefony. Okazało się, że jedna osoba zginęła. Początkowo myślano, że to ministrant. Ale później podano, że śmierć poniosła 16-letnia dziewczyna. Była bardzo zaangażowana w życie parafii, pomagała w kościele, śpiewała w chórze. Żal ogromny… Podejrzewam, że gdyby w tej części Chorwacji mogły przy ołtarzu służyć dziewczyny, to pewnie i ona byłaby ministrantką. W chorwackich parafiach tylko tam, gdzie brakuje przy ołtarzu chłopaków, do posługi dopuszcza się dziewczyny.

Z wyspy na wyspę

Ministranci służą w bardzo różnych strojach. Wszystko zależy od diecezji, od regionu, tradycji i samych duszpasterzy. Niektórzy mają alby, inni – zwykle starsi – przywdziewają komeżki i czarne sutanki, a są i tacy, którzy kolor stroju ministranckiego dopasowują do koloru liturgicznego. Ci ostatni, podobnie jak w Polsce, zakładają kołnierze, komże i sutankę. – Z jakimi trudnościami zmagają się chorwaccy ministranci? – pytam. – Mają bardzo dużo zajęć pozalekcyjnych: a to nauka języków obcych, a to gra na jakimś instrumencie albo uprawianie sportu – wymienia ks. Anton. – Czasem trudno to wszystko pogodzić z obowiązkową służbą przy ołtarzu. Niemniej ministranci bardzo się starają. Musicie wiedzieć, że diecezja Krk to wyspy rozsiane na Morzu Adriatyckim. Na każdej jest zwykle kilka kościołów parafialnych. I choć do kościoła ministranci nie muszą płynąć promem, to życie na wodzie nie jest im obce. Bardzo często w różnych sprawach muszą przemieszczać się z jednej wyspy na drugą.

Podobnie jak w Polsce

Formacja chorwackich ministrantów jest trochę podobna do tej w Polsce. Za patrona obierają sobie często św. Dominika Savio, pochodzącego z północnych Włoch. Różnica polega na tym, że o znaczeniu liturgii częściej rozmawia się ze starszymi ministrantami. Młodsi uczą się zazwyczaj rzeczy bardziej praktycznych. Tego, jak powinni zachowywać się przy ołtarzu, w jaki sposób służyć podczas Mszy. Nie ma jednak corocznych, regularnych spotkań ministrantów w diecezji. Chociaż w tym roku zaplanowano takie po ustaniu epidemii. Zwykle animatorzy i duszpasterze ministrantów spotykają się raz w roku w wyznaczonym miejscu, by razem z liderami innych wspólnot i grup parafialnych rozmawiać o powołaniach do służby w Kościele. Ministranci w Chorwacji, choć często pływają po morzu, to jednak twardo stąpają po ziemi. Mają silne charaktery. W obliczu nawet największych przeciwności losu nie składają broni. To chyba dobra inspiracja dla was na obecne czasy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.