Głos, żaglowiec i konna poczta

Adam Śliwa

publikacja 14.05.2020 09:32

Tylko 10 dni i list dotrze na drugi koniec kontynentu! Mieszkańcy Ameryki pukali się w głowę. Przecież to niemożliwe.

Dar Pomorza  zwany był  Białą Fregatą Dar Pomorza zwany był Białą Fregatą
wikimedia

Zanim drut telegrafu połączył amerykańskie brzegi Atlantyku i Pacyfiku, przez 18 miesięcy pocztę woziła legendarna superszybka poczta konna. Pierwsze przesyłki wyruszyły właśnie w kwietniu. W tym samym czasie Francuz Édouard-Léon Scott de Martinville śpiewał do wynalezionego przez siebie fonautografu, nie wiedząc, że w XXI wieku jego nagranie będzie najstarszym zachowanym ludzkim głosem, czym wyprzedził słynnego Tomasa Edisona. Także w tym miesiącu w pierwszy rejs wyruszył niemiecki żaglowiec, jeden z najpiękniejszych żaglowców świata. W kwietniu swoją ostatnią, tragiczną i zupełnie bezsensowną walkę stoczył japoński superpancernik Yamato.

Pony Express

Podróż z jednego krańca Ameryki Północnej na drugi trwała kilka miesięcy. Kurier, jadąc z pocztą przez dzikie tereny, musiał odpoczywać co jakiś czas i karmić konia. Trzej panowie: William Russell, Alexander Majors i William Waddell, przedsiębiorcy branży transportowej, postanowili to zmienić. Podjęli wyzwanie – jak się wydawało – niemożliwe. Obiecali w 10 dni przewozić listy na drugi koniec kontynentu. W dwa miesiące stworzyli Pony Express: 120 jeźdźców, 184 stacje pocztowe i 400 koni. Każdy jeździec przysięgał najpierw na Biblię: „Podejmując pracę, zobowiązuję się nie używać plugawego języka, nie upijać się, nie oddawać hazardowi, nie znęcać się nad zwierzętami i nie robić nic, co nie przystoi zachowaniu dżentelmena”. Na szlaku o długości 2 tysięcy mil kurierzy przewozili listy, przesyłki (do 10 kg), cały czas jadąc kłusem. Mniej więcej co 10 mil ustawiona była stacja ze stajniami, gdzie przesiadali się na nowego konia i gnali dalej, a co 75 mil kurier odpoczywał. Każdy miał ze sobą bukłak z wodą, broń i róg, którym zawiadamiał, że zbliża się do stacji. Pierwsza podróż rozpoczęła się 3 kwietnia 1860 roku w St. Joseph i zakończyła po 10 dniach w San Francisco o 1.00 w nocy. Drugi kurier tego samego dnia wyruszył z przeciwnej strony i też dotarł do celu po 10 dniach. Z tej historycznej pierwszej trasy zachowały się listy, jeden wieziony ze wschodu na zachód i dwa wiezione z zachodu na wschód. Gdy Lincoln został prezydentem, pobito rekord prędkości. Informacja o jego wyborze na drugi koniec kontynentu dotarła w 7 dni i 17 godzin. Pony Express działał tylko przez 18 miesięcy, bo potem zastąpił go telegraf.

Kolebka Daru Pomorza

Szkolny żaglowiec niemieckiej marynarki handlowej Prinzess Eitel Friedrich zbudowano w latach 1909–1910. W swój pierwszy rejs z Hamburga do Kristiansandu i Antwerpii wypłynął 6 kwietnia 1910 roku. 20 lat później stał się symbolem polskiego powrotu na morza świata. Ale po kolei. Piękna fregata z niemieckimi studentami na pokładzie pływała do wybuchu I wojny światowej. Po wojnie, w 1919 roku, jako część odszkodowania statek przekazano Francuzom. Przez 7 lat stał w porcie, choć jako Colbert miał wyruszyć na morza i oceany. Rok później wykupił go baron Maurice de Forest i chciał przebudować na jacht o napędzie mechanicznym. Na szczęście rozmyślił się i wystawił statek na sprzedaż. W tym samym czasie w Polsce zbierano pieniądze na nowy statek szkolny. Wcześniejszy, wiekowy Lwów, był już mocno wysłużony. Za 7 tysięcy funtów szterlingów kupiono więc niszczejący we francuskim porcie żaglowiec i odholowano do remontu do Danii. Odnowiony, pojawił się na redzie w Gdyni 19 czerwca 1930 roku. Nazwano go Dar Pomorza. W swój pierwszy rejs szkolny Biała Fregata, jak czasem statek nazywano, wyruszyła 20 lipca. 51 lat Dar Pomorza służył pod polską banderą. Odbył 102 rejsy szkolne. Wyszkoliło się na nim 13 384 słuchaczy szkoły morskiej. 4 sierpnia 1982 roku wycofano go ze służby. Jego miejsce zajął Dar Młodzieży, a Białą Fregatę można dziś zwiedzać w Gdyni.

Głos sprzed wieków

Czy można tak oderwać głos od człowieka? – dźwięcznym wileńskim głosem zastanawiał się Józef Piłsudski. „Jak to możliwe, że mnie już nie będzie na świecie, a głos pozostanie?”. 9 kwietnia minie dokładnie 160 lat od chwili, gdy po raz pierwszy zapisano ludzki głos. Ten wynalazek zawdzięczamy Francuzowi, który nazywał się Édouard-Léon Scott de Martinville. W 1857 roku opatentował on urządzenie zwane fonautografem, zbudowane z tuby i membrany, a wzorowane na budowie ludzkiego ucha. Membrana pod wpływem głosu drgała, a przytwierdzony do niej rylec rysował dźwięk na  papierowym cylindrze. Francuz nie potrafił jednak  odtwarzać swoich nagrań. Dopiero w 2007 roku amerykańcy pasjonaci z grupy FirstSounds odkryli w archiwum zapisy dźwięku wynalazcy i dzięki programowi komputerowemu udało się je odtworzyć. Na najstarszym, z 9 kwietnia 1860 roku, Édouard-Léon śpiewa ludową francuską piosenkę: „Au clair de la lune, mon ami Pierrot”. Zapomniany później i przyćmiony przez Edisona (który wynalazł fonogram) wynalazca dopiero teraz, dzięki swojemu głosowi, powrócił z mroków historii.

Gigant idzie na dno

8 sierpnia 1940 roku zwodowano japoński superpancernik. Miał on wyrównać szanse w walce z liczniejszą flotą USA. Jednak przez całą wojnę liczyły się przede wszystkim lotniskowce, a pancernik nie odniósł znaczących sukcesów. W kwietniu 1945 roku wysłano go na samobójczą misję, aby bronił Okinawy aż do całkowitego zniszczenia. Nie stoczył jednak żadnej walki morskiej. Atakowany przez amerykańskie bombowce i samoloty torpedowe poszedł na dno z większością załogi. Yamato, bo o nim mowa, był ogromny. Mógł walczyć z kilkoma okrętami wroga jednocześnie. Miał 263 metry długości i prawie 39 metrów szerokości. Uzbrojony w 9 dział kalibru 460 mm, 6 dział – 155 mm, 24 działa – 127 mm, 162 działa przeciwlotnicze – 25 mm i 4 najcięższe karabiny maszynowe, był najciężej opancerzonym okrętem świata. Do maksymalnej prędkości 50 km na godzinę rozpędzały go 4 turbiny parowe i 12 kotłów. Główna artyleria umieszczona była w 3 potrójnych wieżach. Działa, największe, jakie kiedykolwiek zamontowano na okręcie, wysyłały pocisk o wadze 1460 kilogramów na odległość 42 km (tyle jest w lini prostej z Bydgoszczy do Torunia). 7 kwietnia 1945 roku o godzinie 12.30 nadleciało 280 amerykańskich samolotów. O 12.41 dwie bomby zniszczyły dwa stanowiska działek przeciwlotniczych na pancerniku Yamato. Trzecia trafiła w radar. W ciągu 6 następnych minut uderzenie kolejnych bomb i torped spowodowało przechył jednostki. Przed 13.00 nastąpił kolejny atak. Po trzecim niszczycielskim ataku o godzinie 14.02 padł rozkaz: „Opuścić okręt!”. O godzinie 14.23 Yamato przewrócił się i eksplodował. Większość załogi okrętu spoczęła razem z nim na dnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.