Plan musi być

ks. Rafał Skitek

publikacja 14.05.2020 09:28

Są największą wspólnotą w Kościele katolickim w Niemczech. W niektórych parafiach jest ich niemal… 200. Poznajcie ministrantów zza Odry.

Z tymi chorągwiami ministranci wychodzą na ulice w uroczystość Bożego Ciała Z tymi chorągwiami ministranci wychodzą na ulice w uroczystość Bożego Ciała
archiwum Prywatne

Tym razem zapraszam was do dwóch diecezji w Niemczech: fryburskiej i kolońskiej. Na terenie tej pierwszej posługuje ks. Damian Samulski, a drugiej – siostra Andrzeja ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP. Oboje pochodzą z Polski. Poprosiłem ich, aby opowiedzieli o ministrantach, którymi na co dzień się opiekują.

Ksiądz na głowie

Ksiądz Damian jest proboszczem. W Niemczech pracuje już ponad 20 lat. Teraz posługuje w ośmiu parafiach. Na brak ministrantów nie narzeka. Jednak w parafii, która liczy zaledwie sto osób, nikt nie służy przy ołtarzu. Ale jest kandydat na ministranta. Ma zaledwie 4 lata. Niedawno obiecał proboszczowi, że po I Komunii będzie służyć do Mszy. – Praca z ministrantami, spotkania i czas im poświęcony to nie tylko bardzo ważna część posługi duszpasterskiej, ale też wielkie bogactwo parafii. Widzę w tym głęboki sens – mówi ksiądz Damian. – Obecność ministrantów przy ołtarzu jest w jakimś stopniu odbiciem życia wspólnoty parafialnej. Msza bez ministrantów jest smutna… – przyznaje. – Dlatego nieraz staję na głowie i robię wszystko, by ministrantom pokazać piękno Kościoła, piękno liturgii. I przede wszystkim modlę się, żeby się angażowali. Bo to z kolei działa na całą parafię. Ksiądz Damian uczy religii w szkole. Dzięki temu dość dobrze zna wszystkie dzieci. –Nikt nie jest anonimowy – mówi. – Już tam próbuję ich zachęcić do służby przy ołtarzu. Bo jeżeli moi uczniowie dołączą do grona ministrantów, to przynajmniej przez dłuższy czas pozostaną w Kościele, blisko ołtarza.

W kontakcie

– W Niemczech to niezwykle ważne, by jak najwięcej dzieci po I Komunii zatrzymać w Kościele – przyznaje siostra Andrzeja, która posługuje w Kolonii w trzech parafiach. – Jeśli nie zostaną włączone do wspólnoty ministranckiej, to ich kontakt z parafią będzie coraz słabszy i prawdopodobnie w końcu przestaną chodzić do kościoła. Także dlatego, że często nie wspierają ich w tym rodzice. To smutne… Ale to nie jest reguła. Nie zawsze tak jest. – W parafii, w której pracowałam, w ubiegłym roku po I Komunii zgłosiło się 23 dzieci, które chciały zostać ministrantami – opowiada siostra. – Pamiętam też taką parafię, w której na 110 dzieci przystępujących do I Komunii do grona ministrantów chciało dołączyć aż 43. To bardzo dobry wynik – uśmiecha się siostra Andrzeja.

Kalendarz

W Niemczech popularne są alby. W parafiach księdza Damiana ministranci służą w kilkuczęściowych strojach w różnych kolorach. – Kolor liturgiczny działa na ich zmysły – mówi proboszcz. – Muszą pomyśleć, dlaczego używamy takiego czy innego koloru w liturgii. Przed Mszą muszą zaznajomić się z kalendarzem liturgicznym, sprawdzić, jakie święto czy wspomnienie przypada. Dla ministrantów to bardzo pouczające. Ksiądz Damian przygotował dla nich specjalny roczny kalendarz. Ministranci znajdą tam m.in. daty swoich urodzin, krótkie modlitwy, quizy i zagadki, zdjęcia ze wspólnych akcji z roku poprzedniego, ale i plany ich formacji. Kalendarz służy i ministrantom, i ich rodzicom. W ciągu roku – poza regularnymi spotkaniami – ministranci dużo wyjeżdżają. Zimą szaleją na stoku, a latem jeżdżą na rowerach. W Kolonii natomiast po każdym spotkaniu trzeba spisać rodzaj protokołu z dokładnym planem, a potem wysłać do wszystkich ministrantów. Na zbiórkach ministranci nie tylko ćwiczą, jak poprawnie służyć przy ołtarzu. – Żeby dobrze i pewnie czuli się podczas liturgii, najpierw przez modlitwę, zabawę, sport i uczynki względem bliźnich budują rodzinną atmosferę – tłumaczy siostra Andrzeja. – Zwykle pomagają w tym starsi ministranci.

Mali bohaterowie

Co kilka lat odbywa się w Rzymie międzynarodowa pielgrzymka ministrantów. Co ciekawe, największa grupa przyjeżdża z Niemiec, ok. 50 tys. – To fantastyczna sprawa – mówi ks. Damian. – Zawsze jest wtedy przewidziane spotkanie z papieżem. Niemieccy ministranci, podobnie jak polscy, mają dużo nauki i dodatkowych zajęć. W szkole przebywają zwykle do późnych godzin popołudniowych. – Jeśli jeszcze decydują się zostać ministrantami, to są dla mnie „małymi bohaterami” – mówi ksiądz Damian. – Swoim kolegom i koleżankom dają wyraźne świadectwo, że należą do Chrystusa. To bezcenne – przyznaje siostra Andrzeja.

Walka o każdego

Kiedyś ksiądz Damian, jadąc na Mszę do domu starców, chciał, by towarzyszyli mu ministranci. Ktoś był bardzo zdziwiony, że niby po co zabierać tam ministrantów… – Pewnie sam bym sobie poradził i odprawił Eucharystię – opowiada. – Ale zależało mi, żeby starsi samotni ludzie zobaczyli przy ołtarzu dzieci, ministrantów. Bo to jest nasz Kościół, nasza parafia. A w Kościele jest miejsce dla wszystkich. Dla Chrystusa trzeba walczyć o każdego człowieka, także o każde dziecko – przekonuje ksiądz. – W wielu parafiach niemieckich działają różne stowarzyszenia i ruchy, harcerze. Ale pełna formacja odbywa się wtedy, kiedy młodzi są też w Kościele. Kiedy uczestniczą we Mszy Świętej, słuchają słowa Bożego. Najlepiej we wspólnocie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.