Bez sportu to nie ja

Krzysztof Błażyca

publikacja 12.03.2020 09:44

Pierwsze zawody i… trzecie miejsce od końca. – Ale to mnie nie speszyło – zapewnia 12-letnia Ola Stańczyk z Katowic. – Bardzo mi się te zawody spodobały – śmieje się. Od tamtego czasu zdobyła już 22 puchary i 67 medali.

Ola i niektóre z jej  licznych pucharów Ola i niektóre z jej licznych pucharów
krzysztof Błażyca /foto gość

Łyżwiarstwo figurowe i akrobatyka powietrzna to dwie pasje Oli. W łyżwiarstwie dwa razy była wicemistrzynią Polski, a w akrobatyce powietrznej w 2019 r. zdobyła mistrzostwo kraju. To jedne z wielu jej sukcesów. Startowała w zawodach krajowych i międzynarodowych. Zdobywała złoto, srebro i brąz. Codzienne treningi musi godzić ze szkołą. – Często uczę się w aucie między treningami – przyznaje mistrzyni. – Bardzo pomagają mi rodzice. I jakoś to idzie… – Nie myślałaś, żeby zrezygnować? – pyta Sara, jej przyjaciółka. – Czasami tak, ale bez sportu nie byłabym sobą – odpowiada z przekonaniem Ola.

Wiatr we włosach

Swoją przygodę z łyżwami zaczęła jako 5-latka. – To dzięki mamie – mówi Ola. – Mama zaprowadziła mnie na pierwszą szkółkę. Nie chciałam zejść z lodu. Tak mi się to podobało. – Co cię fascynuje w łyżwiarstwie? – pyta Sara. – Wiesz, kiedy na treningu ktoś włączy muzykę, to po prostu płynę na tym lodzie. Lubię czuć wiatr we włosach. To mnie fascynuje. Podobnie w akrobatyce powietrznej, kiedy ćwiczę na kole i zaczynam się kręcić. – A co jest najtrudniejsze? – Chyba skoki – odpowiada Ola. – Trudno czasem połączyć dobrą technikę z dobrą choreografią. Trzeba… myśleć, żeby dobrze wejść w skok, dobrze wbić nogę w lód, poprawnie zrobić obrót i dobrze wylądować.

Trening na okrągło

Ola trenuje codziennie, od poniedziałku do soboty. Dwa razy w tygodniu treningi zaczyna o 6 lub 7 rano. Potem tata zawozi ją do szkoły. Podobnie na popołudniowe treningi. – Gdy łyżwy mam po południu, to po treningu od razu idę na akrobatykę – mówi Ola. – Rozciąganie bardzo mi pomaga przy piruetach na łyżwach. A potem jeszcze w domu wyciągam materace, skaczę, rozciągam się. Za tydzień jadę na zawody do Krynicy. Za dwa miesiące są Mistrzostwa Polski. Więc ostro się przygotowuję – mówi ze śmiechem. Na pierwsze zawody łyżwiarskie Ola pojechała jako 6-latka. Trzy lata później, po tym, jak zobaczyła akrobacje cyrkowe, zaczęła ćwiczyć akrobatykę. Z czasem pojawiły się pierwsze puchary i medale. Pierwszy medal zdobyła podczas zawodów w Katowicach. Potem poszło już… jak po lodzie. Trzy medale na mistrzostwach Polski młodzików, medal na międzynarodowych zawodach Mazovia Trophy 2019, wygrane ogólnopolskie zawody w łyżwiarstwie figurowym… a w zeszłym roku nagroda w kategorii Sportowa Nadzieja Katowic. I jeszcze mistrzostwo Polski fitness 2018.

Rodzina to siła

Ola z radością pokazuje puchary. – A jak przyjmujesz porażki? – pytamy. – Jest mi smutno, ale to przechodzi… Akrobatyka jest trudna. Kiedy na przykład wieszam się na kole, na szyi. Albo łokcie mam u góry i spadam w dół. Czasem są siniaki, dlatego każdy element trzeba dobrze dopracować, wtedy nie ma lęku. Oli pomaga cała rodzina. Ania projektuje stroje. – Bardzo to lubię – przyznaje starsza siostra. – Chcę, aby wypadła jak najlepiej. Razem omawiamy projekty. Ola ma pomysł, a ja staram się to przełożyć na papier. I potem krawcowa szyje strój. – Sport wymaga wyrzeczeń – mówi mama. – Ale Ola nie zraża się porażkami, lubi rywalizację. Najważniejsze, by to dawało radość – dodaje. Ola teraz przygotowuje się do kolejnych zawodów. Podpatruje swoich idoli, wśród których są Alona Kostornaja, rosyjska łyżwiarka, tegoroczna mistrzyni Europy, czy Yuzuru Hanyu, wielokrotny medalista i mistrz olimpijski. Marzy, by zobaczyć swych idoli, na żywo, w Mistrzostwach Czterech Kontynentów. – Kiedyś przeczytałam, że do sukcesu nie ma windy, trzeba biec po schodach – dodaje. – Dobrze, że mama i tata mnie motywują. To mi bardzo pomaga – przyznaje młoda mistrzyni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.