Niewidoma dla niewidomych

Gabriela Szulik

publikacja 12.03.2020 09:45

Rózia zamknęła się w pokoju. Po trzech dniach wyszła, spakowała się i… wyjechała do Francji.

Niewidoma  dla niewidomych archiwum Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach

Róża Czacka była zdolną, dobrze wykształconą hrabianką. Grała pięknie na fortepianie i kochała muzykę. Znała angielski, niemiecki, francuski i… łacinę. Uwielbiała jeździć konno. Miała 22 lata, gdy całkowicie straciła wzrok. Wydawało się, że dalsze życie będzie już tylko ciemnością. Tymczasem niewidoma Róża nauczyła się pomagać innym niewidomym. Założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Dała początek Laskom – bezpiecznemu, dobremu miejscu dla niewidomych, którym do dzisiaj opiekują się siostry franciszkanki Służebnice Krzyża, ze zgromadzenia również założonego przez Różę.

Od lekarza do lekarza

Rózia przyszła na świat w szlacheckiej rodzinie Feliksa i Zofii Czackich. Była ich szóstym dzieckiem. Czaccy mieszkali na najdalszych krańcach Rzeczpospolitej, wtedy w zaborze rosyjskim, w Białej Cerkwi, ponad osiemdziesiąt kilometrów od Kijowa. Gdy Rózia miała sześć lat, rodzice postanowili opuścić majątek i przeprowadzili się do Warszawy. Z siedmiorgiem dzieci zamieszkali przy Krakowskim Przedmieściu pod numerem 5. Rózia od dziecka miała problemy ze wzrokiem. W rodzinie mówiło się, że „Rózia ma krótki wzrok”. A tak naprawdę dziewczynka prawie wcale nie widziała. Bracia wspominali, że kiedy jechała konno, zachowywała się tak, jakby nie widziała przeszkód. Rodzice wozili córkę do znanych lekarzy i w kraju, i za granicą, by ratować wzrok, by Róża choć trochę widziała. Wmawiano im, że będzie lepiej. W rzeczywistości było coraz gorzej. Chyba tylko babcia przeczuwała, co grozi wnuczce. Ukochana babcia Pelagia z Sapiehów Czacka uczyła dziewczynkę modlitw i podstawowych zasad wiary. Przyzwyczajała, by rzeczy w pokoju zostawiała w takim porządku, by umiała je znaleźć po ciemku. Dzięki książce „O naśladowaniu Chrystusa Pana” Rózia nauczyła się płynnie czytać. Babcia lubiła słuchać czytania wnuczki. „A mnie ta książka wychowała” – wspominała po latach Róża.

Wyjście z pokoju

Być może groźny upadek z konia podczas skoku przez przeszkodę przyczynił się do tego, że Róża całkowicie straciła wzrok. Wtedy lekarz nie dał już żadnej nadziei, ale nie zostawił dziewczyny ze straszną diagnozą. Podsunął myśl, że może swoje cierpienie wykorzystać dla takich jak ona, dla niewidomych. Róża nie chciała słuchać. Uciekła do swojego pokoju. Chciała się schować przed całym światem. Po trzech dniach jednak wyszła. Spakowała się i… wyjechała do Francji. Tam poznała alfabet Braille’a i nauczyła się, jak pomagać niewidomym. Po latach powiedziała, że to wszystko zasługa tamtego lekarza, że to nim Pan Bóg się posłużył, by w Laskach, kilkanaście kilometrów na północny zachód od Warszawy, na skraju Puszczy Kampinoskiej powstał ośrodek dla niewidomych. Po śmierci rodziców jako osoba świecka wstąpiła najpierw do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Rok później była już pewna, że chce ślubować Bogu na wieczność. Dostała pozwolenie na noszenie habitu i przyjęła imię Elżbieta od Krzyża. Wyprowadziła się z warszawskiego pałacu Czackich i zamieszkała razem z niewidomymi w Laskach. Bardzo chciała, by niewidomi byli apostołami wśród „niewidomych na duszy”, czyli wśród ludzi, którzy pogubili się w życiu, oddalili się od Boga. Powtarzała, że Laski to „Dzieło z Boga jest i dla Boga (…). Gdyby zboczyło z tej drogi, niech przestanie istnieć”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.