Dżungla za szkłem

Krzysztof Błażyca

|

MGN 02/2020

publikacja 13.02.2020 09:40

Kiedy w karmniku pojawią się liście, od razu przychodzą mrówki. Tną je na małe kawałki i przenoszą do gniazda, aby na nich hodować grzyby – ulubiony smakołyk. Tragarze zdobywają jedzenie, a żołnierze pilnują porządku.

W gliwickiej palmiarni można poczuć się jak w dżungli W gliwickiej palmiarni można poczuć się jak w dżungli
krzysztof błażyca /foto gość

Gliwicka palmiarnia jest drugim co do wielkości miejscem w Polsce, gdzie w potężnych pawilonach kolekcjonuje się ponad 6 tys. egzotycznych okazów ze świata przyrody. Powstała jeszcze w XIX wieku. Rosną tu owocujące rośliny cytrusowe: począwszy od najmniejszych kalamondynek, których wielkość nie przekracza 2 cm, aż po największe pomelo. Są rośliny przyprawowe (pieprz, cynamon, kardamon) oraz egzotyczne (palmy i kaktusy z Australii, Afryki i obu Ameryk). Oprócz roślin palmiarnia ma jeszcze cztery olbrzymie akwaria. W największym, o pojemności 60 tys. litrów, pływają ryby z dorzecza Amazonki. W innym ryby z polskich rzek, w kolejnym z południowo-wschodniej Azji, a w ostatnim stworzenia żyjące w wodach Tanganiki, największego afrykańskiego jeziora. – Odwiedza nas 200 tys. osób rocznie – mówi pan Marek Bytnar, kierownik, który oprowadza nas po kolejnych pawilonach palmiarni w Gliwicach. Moimi asystentkami są czytelniczki „Małego Gościa” – Sara i Laura. To ich pierwsze szlify dziennikarskie.

Drzewa ratunkowe

Temperatura w palmiarni jest dostosowana do stref klimatycznych, w których rosną rośliny. Chodzi o to, by przedstawiciele ponad 2 tys. gatunków „czuli się” jak u siebie. Pan Marek prowadzi nas w kierunku tak zwanych roślin użytkowych. – Tu ciekawostką jest puchowiec, inaczej drzewo kapokowe – mówi nasz przewodnik. – Drzewo znane jest z bardzo lekkich włókien owocostanu, które nie nasiąkają wodą. Dlatego, co ciekawe, w przeszłości wykorzystywano je w kapokach. Włókna zbierano, upychano w kapoku, który służył potem jako kamizelka ratunkowa – objaśnia pan Marek. – W dalszej części ekspozycji rosną cytrusy – wskazuje. – Człowiek uprawia je od ponad 5 tysięcy lat. Na przełomie stycznia i lutego obficie kwitną, a w całym pawilonie unosi się przyjemny zapach. – tłumaczy kierownik palmiarni, prowadząc nas do pawilonu roślin tropikalnych.

Słońce i światło

Te rośliny potrzebują najwyższej temperatury i wilgotności. Do roślin tropikalnych zaliczają się piękne storczyki, paprocie drzewiaste i znane wszystkim bromelie – przypominające kolorowego ptaka – czy peperomie hodowane u nas w doniczkach. W jednym z pawilonów podziwiamy sukulenty, czyli rośliny rosnące w strefach, gdzie brakuje wody. Z biegiem czasu te gatunki nauczyły się magazynować wodę. – Mamy sukulenty liściowe, do których należą agawy oraz aloesy, i sukulenty pędowe, czyli kaktusy – tłumaczy pan Marek. – Ile osób dba o tyle różnych roślin? – pytają moje asystentki. – Zatrudniamy ośmiu ogrodników i trzech akwarystów. Rośliny mają różne wymagania. Na przykład zimą wcale nie podlewamy kaktusów. Natomiast codziennie trzeba podlać gatunki pochodzące z tropików, zastępując im deszcze zenitalne. Oprócz wody bardzo ważna jest ilość światła. Im jest go więcej, tym rośliny są w lepszej kondycji – dodaje pan Marek.

Mięsożerne kwiatki

Ciekawostką gliwickiej dżungli są rośliny… mięsożerne, które żywią się owadami. – Najbardziej znane są tak zwane dzbaneczniki pochodzące ze strefy tropikalnej. Różnie przystosowały się do życia tam, gdzie mało pokarmu. Potrafią m.in. przyjmować dodatkowe białko, trawiąc schwytane owady – objaśnia pan Marek. – A jak „polują” takie rośliny? – dopytują młode dziennikarki. – Zastawiają pułapki. Przekształcają liść w rodzaj dzbanka. Na jego brzegach wydzielają substancję wabiącą owady. Insekt, delektując się nią, wchodzi coraz głębiej do pułapki, po czym ześlizguje się na jej dno. Tam zostaje strawiony – tłumaczy botanik. Sąsiadami roślin mięsożernych są przepiękne storczyki. Kwitną o każdej porze roku. Na całym świecie jest ich około 25 tys. gatunków. Większość, jak już wiemy, rośnie w strefach tropikalnych. W Polsce znanych jest zaledwie kilkadziesiąt gatunków.

Tragarze i żołnierze

W gliwickiej dżungli oprócz roślin podziwiać też można kameleony, wiewiórki z Kostaryki i… mrówkostrady, czyli szklane rury dla mrówek. Można w nich obserwować, jak te owady pracują. – Z jednej strony pawilonu zainstalowaliśmy gniazdo mrówek, z drugiej karmniki – tłumaczy pan Marek. – Kiedy tylko do karmnika wkładamy liście, od razu pojawiają się mrówki. Tną je na małe fragmenty i przenoszą mrówkostradą do gniazda. Tam, na małych kawałkach liści, hodują grzyby, którymi się odżywiają. W szklanych rurach widać, jak bardzo ciężko muszą się napracować, żeby coś zjeść. Warto dodać, że wśród mrówek mamy „tragarzy” oraz „żołnierzy”. Ci ostatni pilnują porządku w gnieździe i na trasie wędrówki. Na koniec została nam Amazonka i Tanganika, czyli pawilon akwarystyczny. Tanganika to po Bajkale drugie najgłębsze jezioro świata. Ma długość prawie 600 km. Jest w nim sporo gatunków tzw. endemicznych, czyli takich, które w naturze żyją na bardzo małym obszarze. W Tanganice natomiast królują tzw. pyszczaki, czyli ryby, które chronią własny narybek w swoich pyskach. Zobaczyć możemy też szczelinowce, ryby pływające pomiędzy kamieniami oraz muszlowce, które narybek ukrywają w muszlach – dodaje pan Marek. – Z ryb amazońskich ciekawa jest arapaima. Ponieważ oddycha pęcherzem pławnym, co jakiś czas (około 20 minut) musi zaczerpnąć świeżego powietrza atmosferycznego, inaczej by się utopiła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.